To, że wprowadzona przez ekipę PO-PSL reforma struktur dowodzenia polską armią wymaga zmiany nie ulega wątpliwości. Spór toczy się jednak o to jaki model dowodzenia wojskiem będzie najbardziej skuteczny. Swoją wizję na łamach „Naszego Dziennika” przedstawiło Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i Ministerstwo Obrony Narodowej.
Wizja zaprezentowana przez MON zakłada, że „część funkcji dotychczasowego Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz likwidowanego jednocześnie Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, które nie trafią do dowództw poszczególnych rodzajów wojsk, pełniły znajdujące się w strukturach Sztabu Generalnego nowo utworzony Inspektorat Szkolenia i Dowodzenia oraz istniejący Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych” – podał „Nasz Dziennik”.
Wesprzyj nas już teraz!
BBN chciałby, aby powstała dodatkowa struktura, odpowiadająca wyłącznie za tzw. operacje połączone, czyli angażujące więcej rodzajów Sił Zbrojnych. Tego rodzaju działania są normą we współczesnych konfliktach. Takiej struktury nie ma w propozycjach MON.
Resort obrony wyjaśnił z kolei, że takie gremium rozmyło proces decyzyjny. „Zgodnie z Konstytucją dowódców rodzajów Sił Zbrojnych powołuje prezydent (na wniosek ministra obrony narodowej). To on decydowałby też ostatecznie o obsadzie stanowiska dowódcy sił połączonych” – napisał dziennik.
W ocenie ekspertów, spór o kształt systemu dowodzenia wynika z obawy prezydenta RP o to, by resort obrony nie pozbawił wpływu zwierzchnika Sił Zbrojnych, którym jest prezydent, na wojsko. Zdaniem prof. Romualda Szeremietiewa, dobre jest to, że debata trwa, ale nie można przy tym zapominać, że „wojna na Dalekim Wschodzie zdaje się coraz bardziej realna, a my nie mamy nawet dobrego systemu dowodzenia i kierowania Siłami Zbrojnymi”.
Źródło: naszdziennik.pl
MA