Po komentarzach na temat szczytu Joe Biden – Władimir Putin, które miało miejsce w Genewie, odnosi się wrażenie, że analitycy są zgodni co do tego, iż rosyjski przywódca osiągnął swój cel. Podczas obrad zaprezentował się jako „mąż stanu”, a nie „parias” na arenie międzynarodowej. Większość komentatorów zwraca uwagę na kilka ustaleń dot. powrotu dyplomatów i podjęcia dalszych rozmów w kwestiach zbrojeń strategicznych. Twierdzą, że nie chodzi im o kolejny „reset”. Co istotne, szczyt w Genewie miał na uwadze Chiny i ustalenie „czerwonych linii,” wyznaczających ramy wzajemnych relacji.
Ze szczytu zadowolone są ekipy rządzące zarówno Rosją, jak i Stanami Zjednoczonymi. Chińczycy uważają, że nie przyniósł on żadnego przełomu. Szczyt zdecydowanie krytykuje poprzednia amerykańska administracja, a szef europejskiej dyplomacji ostrzega – wbrew nastrojom części państw europejskich – że należy się spodziewać gwałtownego pogorszenia relacji z Moskwą. Rosyjska agencja TASS, powołując się na opinię starszego dyrektora ds. europejskich w sztabie Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) w administracji Baracka Obamy, Charlesa Kupchana podkreśla, że szczyt w Genewie „może się okazać punktem zwrotnym w stosunkach amerykańsko-rosyjskich”.
– Wygląda na to, że spotkanie przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Żadnych przełomów. Ale zarówno Putin, jak i Biden skupili się bardziej na pozytywach niż na negatywach. Ich rozmowa wydaje się być konstruktywna i wybiegająca w przyszłość – zaznaczył. – Spotkanie może okazać się punktem zwrotnym w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, zahamowaniem osłabienia więzi i być może punktem wyjścia do ich poprawy – dodał ekspert.
Wesprzyj nas już teraz!
Kupchan jest związany z wpływowym think tankiem Council on Foreign Relations, założonym przez rodzinę Rockefellerów, której członkiem był m.in. doradca prezydenta Cartera, Zbigniew Brzeziński. Według analityka „teraz zaczyna się ciężka praca”. – Amerykańscy i rosyjscy dyplomaci i eksperci muszą zakasać rękawy i spróbować znaleźć wspólną płaszczyznę w kwestiach cyberprzestrzeni, strategicznej stabilności, Syrii, Ukrainy i innych sprawach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania – ocenił. Przywołuje on słowa prezydenta Bidena, który powiedział po szczycie, że „dopiero po nadchodzących miesiącach dialogu będzie można ocenić, czy dzisiejsze spotkanie było tylko falstartem, czy czymś, co wbudowuje się we wspólną płaszczyznę i konkretną oraz trwałą współpracę”.
Były prezydent Donald Trump w obszernym wywiadzie w Fox News kilka godzin po szczycie mówił, że jest zdenerwowany tym, że Joe Biden nie odniósł żadnego zwycięstwa, a Rosja zdominowała przekaz dnia. Trump przede wszystkim ganił Bidena za brak zdecydowanego oporu wobec gazociągu Nord Stream 2, za udzieloną przez niego zgodę na dokończenie tego projektu, przy jednoczesnym anulowaniu projektu gazociągu kanadyjsko-amerykańskiego. Wskazał, że teraz Rosja będzie czerpać zyski ze sprzedaży gazu i ropy do Niemiec, podczas gdy kanclerz Angela Merkel nadal nie będzie się wywiązywać z obowiązków względem NATO, a USA wciąż będzie musiało dopłacać za Niemców, żeby spiął się budżet sojuszu. – Oddaliśmy Rosji bardzo dużo i nie dostaliśmy nic. Zrezygnowaliśmy z czegoś, co było niewiarygodnie cenne. Zatrzymałem budowę rurociągu Nord Stream 2, a teraz oddano go [Niemcom i Rosji] i nic za to nie uzyskano – komentował Trump. – Myślę, że to był dobry dzień dla Rosji. Nie sądzę, żebyśmy coś z tego wyciągnęli – dodał.
„The New Yorker” pyta, czy Joe Biden w końcu pozbył się ducha Helsinek? I cytuje słowa amerykańskiego przywódcy: „Zrobiłem to, po co przyszedłem”. Medium przypomina, że zgodnie ze słowami 46. Prezydenta USA, spotkanie miało potencjał na poprawę relacji, ale czy przyniesie efekty w postaci konkretnych porozumień i działań, to okaże się dopiero w najbliższych miesiącach.
Portal zauważa, że „szczyt Bidena został starannie zaaranżowany, aby wysłać zupełnie inne przesłanie” niż szczyt w Helsinkach z udziałem prezydenta Trumpa. Nie było też wspólnej konferencji prasowej, żadnego wystąpienia obu przywódców, na którym „Putin mógłby zasłaniać Bidena, prowokować go lub drwić z niego (…) I nie było gadatliwego lunchu ani nieformalnych spotkań towarzyskich, jak to często planuje się podczas takich szczytów supermocarstw” – czytamy. I dalej: „Harmonogram szczytu w Genewie – po serii spotkań z zachodnimi odpowiednikami w Wielkiej Brytanii i Brukseli – również podkreślił podejście Bidena ‘Nie jestem Trumpem’. Prezydent spotkał się z Putinem dopiero po dniach wzajemnych adoracji z zachodnimi sojusznikami; Trump wylądował w Helsinkach po szczycie NATO tak kontrowersyjnym, że zmusił grupę do nadzwyczajnej sesji, a w pewnym momencie nawet zagroził rozbiciem sojuszu. Biden natomiast przybył do Genewy, reprezentując bardziej zjednoczony front. W przeciwieństwie do Trumpa”.
Medium dodaje, że NATO opublikowało w poniedziałek długi komunikat, w którym sześćdziesiąt dwa razy wspomniało o Rosji, charakteryzując ten kraj jako „zagrożenie” i katalogując różne skargi oraz obawy dotyczące jej działań w ostatnich latach. (…) szczyt wydawał się być rozczarowaniem. Bez względu na to, jak nisko doradcy Bidena starali się stawiać oczekiwania, Putin w ostatnich miesiącach przeprowadził serię prowokacji. Począwszy od wysłania ponad stu tysięcy żołnierzy na granicę z Ukrainą, przez uwięzienie głównego lidera rosyjskiej opozycji, aż po rozpętanie paraliżujących cyberataków w Stanach Zjednoczonych. Ten postęp wydawał się nieprawdopodobny (…) Zwieńczeniem pierwszej zagranicznej podróży Bidena jako prezydenta było spotkanie Putina, które rozpoczęło się od sesji zdjęciowej w spektakularnej sali z książkami w rozległej Villa La Grange nad Jeziorem Genewskim. Najdrobniejsze szczegóły zostały omówione jako przełomowa wiadomość: Co to znaczy, że Biden nazwał rosyjskiego przywódcę „godnym przeciwnikiem” przed spotkaniem? (…)
„The New Yorker” docenił umiejętności rosyjskiego przywódcy, który odpowiadając na pytania reporterów dot. łamania praw człowieka w Rosji, wspomniał o więzieniu w Guantanamo, atakach amerykańskich dronów na afgańskie wesele i strzelaninach na ulicach, a także o Black Lives Matter, amerykańskim poparciu dla „krwiożerczego zamachu stanu” na Ukrainie w 2014 roku oraz wycofywaniu się USA z różnych traktatów w przestrzeni ostatnich lat. Jak przekonywał Putin, „wszystko, co ma związek z pogorszeniem naszych wzajemnych stosunków, zostało zainicjowane nie przez nas, ale przez USA”. Wreszcie wspomniał o szarży na Kapitol i aresztowaniu sprawców. „Poza tym z konferencji prasowej Putina niewiele można się było dowiedzieć” – konkluduje portal, dodając, że „zgodnie z oczekiwaniami nie przyznał się do przeprowadzania cyberataków, nie mówiąc już o ich zaprzestaniu”. Ujawnił jedynie, że oba kraje postanowiły przywrócić swoich ambasadorów na stanowiska po wielu miesiącach wrogich działań i przyznał, że Biden poruszył kwestię praw człowieka oraz że przeprowadzili „konstruktywny” dialog.
Biden z kolei „był bardziej wylewny” i miał jasno dać do zrozumienia rosyjskiemu przywódcy, że „prawa człowieka będą na stole zawsze”. To „część DNA naszego kraju”. Nie wspomniał o Trumpie ani nie uczynił żadnego porównania ze swoim poprzednikiem. „Być może najbardziej odkrywczy moment konferencji prasowej Bidena nadszedł pod koniec, gdy wychodził. Prezydent zirytował się pytaniem wykrzyczanym przez Kaitlan Collins z CNN, czy spotkanie można nazwać udanym szczytem, biorąc pod uwagę oczywistą niechęć Putina. – Dlaczego jest pan taki pewien, że zmieni swoje zachowanie, panie prezydencie? – zapytała. Odwracając się, by się z nią skonfrontować, Biden powiedział: – Nie jestem pewien, czy zmieni swoje zachowanie. Kiedy powiedziałem, że jestem pewny siebie? – stwierdził. Przebłysk gniewu, jeśli nic więcej, pokazał to, co najbardziej niepokoiło Bidena: że można go przedstawić jako ponownie wpadającego w pułapkę Putina. Uleganie Putinowi było tym, co zrobił Trump, a Biden wyraźnie stara się nie być Trumpem. Nikt nie zamierzał przedstawiać go jako naiwniaka rozgrywanego przez Putina. – Nie jestem niczego pewien. Po prostu stwierdzam fakty – dodał Biden.
Bloomberg zauważył także krytykę ze strony polityków Partii Republikańskiej takich, jak: Lindsay Graham, Mike Pompeo, Ted Cruz, John Barrasso i Ron Johnson, którzy obawiają się, że prezydent wysłał przesłanie o słabości USA i niejako zachęcił Putina do agresywnych działań.
Agencja AP zauważa, że obaj prezydenci „wymienili serdeczne słowa i zaplanowali skromne kroki w sprawie kontroli zbrojeń oraz dyplomacji, ale wyszli z długo oczekiwanego szwajcarskiego szczytu w środę w dużej mierze pozostając na stanowiskach, z jakimi rozpoczęli spotkanie: z głębokimi różnicami w zakresie praw człowieka, cyberataków, ingerencji wyborczej i nie tylko”. AP dodaje, że zarówno Biały Dom, jak i Kreml stawiali przed szczytem niskie oczekiwania. Po spotkaniu zaś wydano wspólne oświadczenie, w którym stwierdzono, że szczyt pokazał „praktyczną pracę, jaką nasze dwa kraje mogą wykonać, aby wspierać wspólne interesy, a także przynosić korzyści światu”. „Biden udał się na szczyt z zamiarem zmuszenia Putina do powstrzymania rosyjskich ataków hakerskich, których celem były firmy i agencje rządowe w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Ale kiedy szczyt się zakończył, nie było oczywiste, że poczyniono postępy bardziej niż powierzchowne” – czytamy. Biden miał powiedzieć, że dał jasno do zrozumienia Putinowi, iż jeśli Rosja przekroczy pewne „czerwone linie” – w tym zajmie się strategiczną amerykańską infrastrukturą – jego administracja zareaguje, a „konsekwencje tego będą druzgocące”. Putin wypierał się, jakoby ataki były prowadzone z Rosji. – Większość cyberataków na świecie przeprowadzana jest ze świata cybernetycznego Stanów Zjednoczonych – komentował, wskazując również na Kanadę, dwa kraje Ameryki Łacińskiej, których nie wymienił oraz Wielką Brytanię.
Warto wspomnieć, że UE i USA oskarżają rosyjską agencję wywiadu wojskowego GRU o złośliwe działania, w tym wypuszczonego przez nią wirusa NotPetya, który wyrządził szkody o wartości 10 miliardów dolarów w 2017 roku. Uderzono wówczas w takie firmy jak: Maersk, Merck i Mondolez. „Putin zgodził się na szczycie, że Rosja rozpocznie konsultacje w tej sprawie z USA i przyznał, że cyberataki to duże problemy. Mimo tego utrzymywał, że obydwa kraje „po prostu muszą porzucić różne insynuacje” – komentuje AP. Pomimo wyraźnych różnic, Biden upierał się, że osiągnięto postęp.
Portal CNSNews.com akcentuje kwestię gazociągu Nord Stream 2. Wskazuje, że gdy prezydent Biden spotkał się w środę z przywódcami Unii Europejskiej przed szczytem z prezydentem Rosji, „kontrowersyjna kwestia gazociągu Nord Stream 2 wydawała się być poza programem, przynajmniej publicznie. O projekcie gazociągu Rosja-Niemcy nie wspomniał nie tylko Joe Biden, ale również przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel oraz przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Nord Stream 2 nie został również wymieniony we wspólnym oświadczeniu wydanym po szczycie USA-UE. W oświadczeniu stwierdzono, że USA i UE są „zjednoczone w naszym pryncypialnym podejściu wobec Rosji i jesteśmy gotowi zdecydowanie zareagować na powtarzający się wzorzec negatywnych zachowań i szkodliwych działań”.
USA i UE potępiły także „ciągłe działania Rosji mające na celu podważenie suwerenności, integralności terytorialnej i niepodległości Ukrainy oraz Gruzji” oraz oświadczyły, że planują nawiązanie „dialogu wysokiego szczebla”, amerykańsko-unijnego, z Rosją, by „koordynować naszą politykę i działania”. Portal przypomina, że Moskwa jest już największym dostawcą gazu ziemnego do UE, a rządy w Europie Wschodniej są szczególnie nieufne wobec projektu, który może jeszcze bardziej uzależnić blok od rosyjskich dostaw energii. Parlament Europejski trzykrotnie głosował znaczną większością głosów za rezolucjami sprzeciwiającymi się budowie gazociągu i domagając się jego unicestwienia.
Przypomniano o uchwale polskiego parlamentu, wzywającej UE, – a zwłaszcza Niemcy, – do „wycofania wszelkiego poparcia dla realizacji projektu gazociągu Nord Stream 2 i podjęcia kroków mających na celu natychmiastowe i skuteczne wstrzymanie jego budowy”. Wspomniano także o decyzji Bidena z zeszłego miesiąca o zniesieniu sankcji ze względu na ważne stosunki amerykańsko-niemieckie. Jednocześnie portal donosi, że jeszcze przed szczytem w Genewie sekretarz stanu Blinken i wyżsi urzędnicy Departamentu Stanu mieli naciskać na dodatkowe sankcje związane z gazociągiem, jednak Biden i „główni doradcy Rady Bezpieczeństwa Narodowego” nie zgodzili się, „argumentując, że posunięcie to zaogniłoby stosunki z Niemcami, kluczowym sojusznikiem, który postrzega próby zablokowania rurociągu jako naruszenie suwerenności”.
Przed szczytem Biden-Putin Kevin McCarthy (R-Kalifornia) powiedział, że spotkanie jest okazją do pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności. – Aby pokazać Rosji, że jesteśmy poważni, prezydent Biden powinien zacząć od obłożenia sankcjami gazociągu Nord Stream 2. Po wielokrotnych atakach na Stany Zjednoczone i naszych sojuszników, dlaczego Rosja miałaby mieć wolną rękę w rozszerzaniu eksportu ropy i gazu ziemnego na nasz koszt? – pytał.
Członek Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Michael McCaul stwierdził, że „jeśli dopuści się do tego, że gaz popłynie rurociągiem Nord Stream 2, to zaszkodzi to Ukrainie, umożliwi Kremlowi rozprzestrzenianie destabilizujących zachowań w Europie i napełni skarbiec Putina”. – To wyraźnie nie leży w interesie narodowym USA – podsumował. – Administracja Bidena musi natychmiast cofnąć te zwolnienia z sankcji i w pełni wdrożyć uzgodnione międzypartyjnie ograniczenia, które Kongres nakazał, by raz na zawsze zatrzymać projekt rurociągu Putina – deklarował.
Sekretarz Blinken zapewnił kongresmenów w zeszłym tygodniu, że USA omawiają obecnie z Niemcami sposoby ograniczenia ewentualnego wpływu Rosjan za pośrednictwem rurociągu. – Chcemy mieć pewność, że Europejczycy podejmą niezbędne kroki w celu ochrony, złagodzenia, radzenia sobie z negatywnymi skutkami przepływu gazu przez ten rurociąg – deklarował w Senacie.
CNS News pisze także, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, którego kraj doświadczył w przeszłości wykorzystywania przez Moskwę dostaw energii do Europy w celach politycznych, wyraził konsternację z powodu zniesienia sankcji. Miał też nadzieję, że Biden spotka się z nim, zanim uda się do Genewy. Niestety, do spotkania nie doszło, miała miejsce jedynie rozmowa telefoniczna. Amerykański prezydent miał zaprosić Zełenskiego do Białego Domu w przyszłym miesiącu.
Rosyjska agencja TASS przyznaje, że Moskwa ma nadzieję, iż Amerykanie wywrą wpływ na Ukrainę w kwestii konieczności wypełnienia porozumień mińskich. Po szczycie w Genewie taką nadzieję wyraził wiceszef rosyjskiej Administracji Prezydenta Dmitrij Kozak, wskazując na „konieczność realizacji porozumień mińskich.” – Jeśli naszym amerykańskim kolegom uda się wpłynąć na stanowisko Ukrainy, mamy szansę na postęp – komentował Kozak. Według niego, Putin i Biden omówili tę kwestię w sposób „dosadny” i zgodzili się, że polityczna część porozumień mińskich jest kluczowym warunkiem rozstrzygnięcia konfliktu. Kozak mówił, że nie dyskutowano o mechanizmach rozwiązania tej sytuacji; tylko USA potwierdziły, że w celu politycznego rozwiązania konfliktu nie ma alternatywy dla Mińska-2. – Rosja nie ma zaufania, ale niektórzy mają nadzieję, nie stuprocentową, że coś się zmieni, że Amerykanie wykorzystają swoje wpływy nie tylko do deklarowania zobowiązań, ale konsekwentnie je wypełnią – podkreślił. Szczyt w Genewie składał się z trzech części. Ukraina miała być jednym z tematów rozmów między przywódcami.
„Business Insider” wskazuje, że obaj przywódcy „przedstawiali rozmowy jako pierwszy, skromny krok w poczynieniu postępów w wąskim zestawie kwestii, które USA i Rosja mogą potencjalnie omawiać w cztery oczy, ze strategiczną stabilnością (kontrola zbrojeń jądrowych) na szczycie listy”. Medium dodaje, że obaj liderzy „również jasno powiedzieli, że szczyt w żaden sposób nie oznacza całkowitego resetu stosunków amerykańsko-rosyjskich”. Putin miał stwierdzić, że Biden nie wykorzystał spotkania jako okazji do zaproszenia go do Białego Domu, podczas gdy sam Biden komentował, iż „nie jest przekonany”, że Kreml drastycznie zmieni swoje zachowanie. Biden powiedział, że spotkanie było ważną okazją do określenia stanowiska USA twarzą w twarz.
Agencja Bloomberga uważa z kolei, że chociaż spotkanie miało ustalić pewne „zasady ruchu” w relacjach między oboma krajami, które od lat ulegają erozji, to „po około trzech godzinach razem obaj liderzy pokazali, jak różnie zinterpretowali ten cel”. „Putin dostał jedną rzecz, której pragnął – legitymację na arenie międzynarodowej. Biden argumentował, że skonfrontował się z Putinem w sprawie cyberataków, traktowania przez Rosję działaczy demokratycznych oraz potrzeby współpracy w sprawie broni jądrowej i Arktyki. Ale konkretne osiągnięcia były trudne do zdefiniowania, a obaj liderzy zachowywali się w swoim stylu. Putin, odrzucając pytania dotyczące praw człowieka w Rosji, spędził większość swojej konferencji prasowej po szczycie krytykując Stany Zjednoczone za różne kwestie, od ataku na CIA na początku 2000 roku po styczniowy atak na Kapitol” – czytamy. „Biden powiedział, że wręczył Putinowi listę 16 podmiotów infrastruktury krytycznej, która według niego powinna być niedostępna dla hakerów – mówiąc nawet, że rosyjscy urzędnicy byli pod wrażeniem jego argumentu przeciwko atakom „ransomware”, takim jak ten, który spowodował zamknięcie rurociągu Colonial w zeszłym miesiącu” – wskazuje portal dodając, że Biden miał zapowiedzieć odwet w razie naruszenia „czerwonej linii”. „Wyznaczenie nowych czerwonych linii dla Putina może oznaczać, że kolejny głośny cyberatak wywodzący się z Rosji wymusi widoczną reakcję USA, która może zniwelować jakąkolwiek dobrą wolę wyłaniającą się ze szczytu” – komentuje Bloomberg.
Agencja dodaje, że „nigdy nie spodziewano się, że spotkanie w Genewie rozwiąże wiele problemów istniejących między USA a Rosją. USA chcą, aby Rosja opuściła Krym, aby zakończyła ingerencję w wybory za granicą, umożliwiła demokratyczną debatę w kraju i przestała wspierać białoruskich siłaczy w Wenezueli. Putin – którego popularność spadła w związku z kryzysem COVID-19 i przyspieszającą inflacją – chce zniesienia sankcji USA i – mniej namacalnie – potwierdzenia poczucia, że Rosja jest szanowana za granicą. W tej ostatniej kwestii otrzymał część tego, czego chciał od Bidena, który nazwał Rosję „wielką potęgą” i „dumnym narodem”, co stanowi poprawę w porównaniu z lekceważącym odniesieniem byłego prezydenta Baracka Obamy do Rosji jako „mocarstwa regionalnego”.
Szczyt został uznany także za sukces w Moskwie. Andriej Kortunow, szef założonej przez Kreml Rosyjskiej Rady do Spraw Międzynarodowych stwierdził, że „Putin zdobył uznanie, którego chciał od Bidena”. Bloomberg wskazuje, że Putin zlekceważył ostrzeżenia amerykańskiego prezydenta w sprawie uwięzionego opozycjonisty Nawalnego i „ostrożnie go ostrzegł,” że nowe sankcje doprowadzą do „kolejnej straconej szansy” dla Waszyngtonu. Jednak „najbardziej konkretna zapowiedź spotkania była w dużej mierze logistyczna: decyzja o powrocie ambasadorów obu krajów. Nawet to było skomplikowane, ponieważ podczas gdy Rosja wezwała ambasadora Anatolija Antonowa po tym, jak Stany Zjednoczone nałożyły nową rundę sankcji, amerykańscy urzędnicy od dawna mówili, że ambasador John Sullivan – członek administracji Trumpa – powróci do Moskwy po spędzeniu trochę czasu z rodziną”. Obaj przywódcy zgodzili się również na rozpoczęcie dialogu na temat stabilności strategicznej, w tym planów zastąpienia paktu nuklearnego New START, gdy wygaśnie w 2026 roku, mocniejszym porozumieniem.
Zdaniem agencji, spotkanie obfitowało w symbolikę, ale „nie mogło zamaskować wchodzącej w grę geopolityki. Podczas gdy Putin i Biden rozmawiali, Litwa i Estonia poinformowały, że rosyjskie myśliwce naruszyły ich przestrzeń powietrzną. Takie rzeczy miały miejsce w przeszłości, ale było to godne uwagi zagrożenie ze strony Rosji wobec dwóch członków NATO, które pojawiło się w tym samym tygodniu, gdy Biden spotykał się z przywódcami sojuszu w Brukseli”.
– Nie możemy chcieć lepszych relacji z Rosją niż Rosja chce z nami. I obawiam się, że skoro nadal mamy do czynienia z tym samym przywódcą Rosji, Władimirem Putinem, to właśnie takie ryzyko ponosimy – komentował Tim Morrison, który pełnił funkcję dyrektora ds. Rosji w Białym Domu Trumpa. – Administracja Bidena chce złagodzić napięcia, nie jest dla mnie jasne, że zrobi to Władimir Putin – dodał.
Vocie of America donosi, że jeszcze na pokładzie Air Force One wysoki rangą amerykański urzędnik powiedział reporterom, że „nie spodziewa się dużego zestawu wyników z tego spotkania”. Cele Bidena obejmowały poszukiwanie obszarów, w których Stany Zjednoczone i Rosja mogą współpracować, przy jednoczesnym wyraźnym określeniu żywotnych interesów narodowych USA i wyjaśnieniu, że „rosyjskie działania sprzeczne z tymi interesami spotkają się z reakcją”.
Biden miał przedstawić Rosjanom „wizję amerykańskich wartości i narodowych priorytetów”. – Spotkanie ma niską poprzeczkę – komentował Leslie Vinjamuri, dyrektor programu US and Americas w Chatham House. – Nie ma na celu „resetu” relacji – przekonywał. Vinjamuri dodał, że jeśli po szczycie Biden będzie mógł powiedzieć narodowi amerykańskiemu, że wytyczył „czerwone linie” w kwestii ingerencji w amerykańską demokrację, że oskarżył Putina o cyberataki i podkreślił zaangażowanie NATO w odstraszanie rosyjskiej agresji, administracja Bidena nazwie to sukcesem. Z drugiej strony, Putin prawdopodobnie uzna szczyt za sukces, przedstawiając się jako mąż stanu na największej scenie świata – komentował Cyrus Newlin, współpracownik Programu Europa, Rosja i Eurazja w Center of Strategic and International Studies.
Rosyjskie media państwowe podkreślają, że Biden spotyka się z Putinem przed chińskim prezydentem Xi Jinpingiem lub jakimkolwiek innym przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych. To, czy szczyt będzie można uznać za sukces Bidena, okaże się w późniejszych miesiącach przykładowo po tym, czy Rosja złagodzi cyberataki, czy przestanie prowokować na Morzu Czarnym i wzdłuż granicy z Ukrainą. Jeśli USA nie będą w stanie z tym się uporać, to – zdaniem Newlina – będzie to świadczyć o fiasku szczytu w Genewie. Voice of America zwraca uwagę, że Republikanie jednoznacznie krytycznie oceniają spotkanie obu przywódców, które odbyło się bez warunków wstępnych.
W najbliższym czasie okaże się też, czy wstąpienie Ukrainy do NATO będzie kolejną kluczową „czerwoną linią” – uważa prof. Timothy Frye, znawca polityki rosyjskiej z Uniwersytetu Columbia i autor książki: „Słaby siłacz: Granice władzy w Rosji Putina”. – Putin będzie nalegał na brak członkostwa Ukrainy w NATO, podczas gdy Stany Zjednoczone będą nalegać na prawo Ukrainy do wyboru własnej polityki zagranicznej – mówił. Frye. „Po poniedziałkowym szczycie Bidena z przywódcami NATO Zełenski napisał na Twitterze, że NATO zgodziło się na przystąpienie jego kraju do sojuszu, co spowodowało, iż niektórzy analitycy spekulowali, że Putin może odwołać środowy szczyt z Bidenem” – pisze Vocie of America.
Biden, zapytany podczas konferencji prasowej na zakończenie szczytu, czy Ukraina powinna przystąpić do NATO, stwierdził: – To zależy od tego, czy spełnią kryteria. Faktem jest, że nadal muszą usunąć korupcję. Nadal muszą spełniać inne kryteria (…) To dopiero się okaże – odpowiadał, dodając, że Ameryka „zrobi wszystko”, by „postawić Ukrainę na takiej pozycji, aby móc dalej opierać się rosyjskiej agresji fizycznej”.
W kwestii cyberataków, zdaniem Frye’a, Ameryka powinna toczyć rozmowy na temat cyberwojny i broni jądrowej. Vinjamuri nie ma wątpliwości, że podobnie jak w poprzednich spotkaniach, „Chiny są kluczowym motorem w rozmowach amerykańsko-rosyjskich.” – Administracja Bidena chce mocno postępować wobec Rosji, ale angażować się na tyle, by stłumić jakąkolwiek jedność między Rosją a Chinami – komentował.
Moskwa i Pekin nawiązały w ostatnich latach bliższe więzi, zwłaszcza na polu wojskowym. Oba państwa realizują podobną politykę zagraniczną i posiadają ambicje ekspansjonistyczne. Dążą do zasadniczej zmiany układu sił na arenie międzynarodowej. Odrzucają „liberalny” charakter ładu międzynarodowego opartego na zasadach. Chińska agencja Xinhua akcentuje napięcie, jakie towarzyszyło spotkaniu w Genewie. Podkreślono, że „społeczność międzynarodowa w dużej mierze zgadza się, iż stosunki amerykańsko-rosyjskie znajdują się w najniższym punkcie od lat, a obie strony są głęboko skłócone w wielu kwestiach, od rzekomej ingerencji w wybory i cyberataków po prawa człowieka i konflikty regionalne”. „Na dwóch indywidualnych konferencjach prasowych Putin określił szczyt jako konstruktywny, podczas gdy Biden powiedział, że ton spotkania był ‘pozytywny’. Niemniej jednak różnice zdań nadal dominowały, ponieważ obaj przywódcy przedstawiali swoje poglądy na konkretne kwestie” – czytamy. Agencja dodaje, że „jak powszechnie przewidywano, szczyt przyniósł ograniczone wyniki, w tym wspólne oświadczenie na temat stabilności strategicznej. Eksperci wolą postrzegać spotkanie jako próbę zapobieżenia dalszej eskalacji konfrontacji, a nie jako „reset” w stosunkach dwustronnych”. Chińczycy wskazują, że nawet na swoich osobnych konferencjach prasowych obaj szefowie państwa wyjaśniali odrębne stanowiska w niektórych konkretnych kwestiach, w tym dotyczących Ukrainy i praw człowieka. Dodano, że „eksperci uważali, że spotkanie twarzą w twarz było pozytywnym sygnałem, ale nie oznaczało resetu stosunków dwustronnych”.
Aleksiej Muchin, dyrektor generalny rosyjskiego think tanku Center for Political Information, miał powiedzieć w środę Xinhua, że „właśnie rozpoczęła się długa gra między Waszyngtonem a Moskwą”. – Zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone mają raczej bezwładną politykę i nie możemy wykonać ostrego zwrotu, ani nawet zboczyć z drogi na tej wybranej ścieżce – komentował. Zdaniem Muchina, szczyt pokazał, że oba kraje mogą spotkać się w celu dialogu.
Robert Legvold, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Columbia, również uważał, że „w stosunkach nie ma resetu”. – Myślę, że jest to wspólny cel, stawianie relacji na bardziej przewidywalnych i stabilnych podstawach. Od tego języka zaczęła administracja Bidena, ale myślę, że Moskwa to akceptuje – mówił. – Cele tego szczytu są skromne – powiedział Xinhua Michael O’Hanlon, starszy pracownik Brookings Institution. – Nie czuję, że mamy jeszcze pełny obraz naszej strategii wobec Rosji w tej administracji – zasugerował.
Dmitrij Susłow, zastępca dyrektora Centrum Kompleksowych Studiów Europejskich i Międzynarodowych przy Wyższej Szkole Ekonomicznej Narodowego Uniwersytetu Badawczego w Moskwie przewidywał, że stosunki amerykańsko-rosyjskie „pozostaną konfrontacyjne w dającej się przewidzieć przyszłości”. – Spotkanie odbywa się, ponieważ zarówno Stany Zjednoczone, jak i Rosja doszły do wniosku, że dalsza eskalacja konfrontacji jest dla nich nieopłacalna, a obie strony są zainteresowane ustabilizowaniem swoich relacji – komentował Susłow dla Xinhua. Według Johna Eratha, starszego dyrektora ds. polityki w Centrum Kontroli Zbrojeń w Waszyngtonie, proces ten może trwać długo.
Mówiąc o przyszłych stosunkach amerykańsko-rosyjskich, Thomas Greminger, dyrektor Centrum Polityki Bezpieczeństwa w Genewie przyznał, że spodziewa się „współistnienia dialogu i selektywnej współpracy w kontekście ciągłej konfrontacji z wyraźnymi i ukrytymi czerwonymi liniami, które zostaną zidentyfikowane we właściwym czasie”.
Zdaniem zaś szefa unijnej dyplomacji Josepha Borella, bliska współpraca z Rosją to „odległa perspektywa” i UE powinna przygotować się na dalsze pogorszenie stosunków z Moskwą. Borell, prezentując propozycję Komisji dotyczącą nowej strategii w stosunkach UE-Rosja po konsultacjach z prezydentem USA Joe Bidenem z europejskimi sojusznikami na początku tego tygodnia i spotkaniu w Genewie, polecił przygotować się na dalsze pogorszenie stosunków z Moskwą i cyberataki. Według 14-stronicowego dokumentu, który zostanie omówiony przez przywódców UE podczas szczytu w przyszłym tygodniu, Moskwa jest „kluczowym wyzwaniem strategicznym”, ponieważ stara się ingerować i destabilizować państwa członkowskie, a także kraje sąsiednie. Borell uważa, że Bruksela powinna „odpychać i ograniczać zaangażowanie” Moskwy.
W maju przywódcy UE zlecili Borrellowi przygotowanie raportu na temat Rosji, podobnego do przedstawionego w marcu na temat Turcji, który bardziej szczegółowo określał potencjalne kroki wobec Ankary w przypadku pogorszenia się stosunków, w tym wprowadzenie ewentualnych sankcji. Zdaniem szefa unijnej dyplomacji, „świadome wybory polityczne rządu rosyjskiego w ostatnich latach stworzyły negatywną spiralę w naszych stosunkach” i ostrzegł, że UE „musi być realistyczna, przygotować się na dalsze pogorszenie stosunków z Rosją.” „Ten dalszy kryzys jest najbardziej prawdopodobną perspektywą na razie” – dodał.
Obecnie istnieje pięć zasad rządzących polityką UE wobec Rosji: pełne wdrożenie porozumień mińskich; bliższe więzi z byłymi sowieckimi sąsiadami Rosji; wzmocnienie odporności UE na rosyjskie zagrożenia; selektywne zaangażowanie z Rosją w pewnych kwestiach, takich jak walka z terroryzmem; oraz wsparcie dla kontaktów międzyludzkich. Plan przewiduje „odpieranie” Rosji za „naruszanie praw człowieka” i „konsekwentne naruszanie prawa międzynarodowego na Ukrainie, w Gruzji i gdzie indziej”. W tym celu Komisja zamierza „ograniczyć” rosyjskie „próby podważania interesów UE” i zaproponować wzmocnienie „zestawu narzędzi przeciwhybrydowych” w celu reagowania na złośliwe działania „bardziej systematycznie i wspólnie”. Chodzi o wspólne reakcje NATO, G7, a także partnerów wschodnich: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy poprzez układy o stowarzyszeniu z UE, inne traktaty handlowe i nadal „ważne wsparcie finansowe”.
W dokumencie strategicznym podkreślono, że UE „stanowczo odrzuca dążenie Rosji do posiadania uprzywilejowanej strefy wpływów” nad tymi sąsiadującymi krajami. Niestety strategia milczy co do rurociągu Nord Stream 2. Borell tłumaczy, że „Nord Stream 2 nie jest projektem Unii Europejskiej. Nie jest finansowany przez Unię Europejską. To niemiecki projekt”. Dlatego w strategii unijnej nie ma o nim mowy. Jednak, zdaniem Borella, gdyby powiodła się dekarbonizacja, to znaczenie tego rurociągu spadnie.
Agnieszka Stelmach
WMa