Klimatyczny szczyt COP27, który odbywał się w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk, nie przyniósł konkretnych zobowiązań państw odnośnie całkowitej rezygnacji z węgla czy innych kopalnych źródeł energii. Nie ma nowych ambitniejszych deklaracji dotyczących redukcji emisji dwutlenku węgla. Państwa zgodziły się jednak powołać kolejny fundusz na pokrycie szkód i strat powodowanych przez gwałtowne zjawiska pogodowe.
Szczegóły dotyczące tego, kto i ile wpłaci oraz do kogo trafią pieniądze z nowego funduszu, mają być wypracowywane podczas COP28 w ZEA. Co istotne, amerykański specjalny wysłannik ds. klimatu John Kerry i przedstawiciele UE nie zrezygnowali z forsowania systemu handlu emisjami metanem, uderzającym w przemysł hodowlany i produkcję mięsa.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef ONZ nawiązał do historii Mojżesza
Wynikami szczytu był wyraźnie rozczarowany sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. W swojej desperacji apelował do aktywistów klimatycznych, młodzieży, by zintensyfikowali presję na przywódców politycznych i zmusili ich do radykalnych cięć emisji oraz całkowitego odejścia od węgla, ropy i gazu.
W swojej przemowie w egipskim kurorcie sekretarz zaznaczył, że „COP27 odbył się niedaleko góry Synaj, miejsca, które jest centralne dla wielu wyznań i dla historii Mojżesza”. Przyrównał „chaos klimatyczny” do „kryzysu o biblijnych rozmiarach”. – Znaki są wszędzie. Zamiast płonącego krzewu mamy do czynienia z płonącą planetą – podkreślił. Domagał się „sprawiedliwości klimatycznej” i utrzymania „ambicji limitu 1,5 stopnia C przy życiu, i odciągnięcia ludzkości od urwiska klimatycznego”.
Co prawda „z zadowoleniem” przyjął decyzję o utworzeniu funduszu strat i szkód oraz o uruchomieniu go w nadchodzącym okresie, traktując to jako sygnał polityczny potrzebny do odbudowy nadszarpniętego zaufania, to jednak zaznaczył, że „sprawiedliwość powinna oznaczać także kilka innych rzeczy”. Wymienił pośród nich: konieczność wyasygnowania przez kraje rozwinięte dawno temu obiecanych 100 mld USD rocznie na finansowanie działań klimatycznych dla krajów rozwijających się; wiarygodnej „mapy drogowej” podwojenia finansowania na adaptację do zmian klimatu; zmianę modeli biznesowych wielostronnych banków rozwoju i przebudowę międzynarodowych instytucji finansowych.
Chociaż szef ONZ nie mówi o tym wprost, przebudowa struktury finansowej świata (szereg problemów generowanych jest przez ogromną finansjalizację, wyprodukowanie i wprowadzenie na rynek bilionów dolarów bez pokrycia) jest jednym z kluczowych celów tak zwanej transformacji energetycznej zgodnie z paradygmatem zrównoważonego rozwoju.
Guterres używając metafory, że „nasza planeta wciąż znajduje się w izbie przyjęć” apelował o natychmiastową redukcję emisji tak zwanych gazów cieplarnianych. Mówił, że „jest to kwestia, której nie poruszono podczas COP”, a ma ona zasadnicze znaczenie.
– Fundusz na pokrycie strat i szkód jest niezbędny – ale nie jest odpowiedzią, jeśli kryzys klimatyczny zmyje z mapy małe państwo wyspiarskie lub zamieni cały afrykański kraj w pustynię. Świat wciąż potrzebuje gigantycznego skoku w zakresie ambicji klimatycznych. Czerwona linia, której nie wolno przekraczać, prowadzi naszą planetę do granicy podniesienia temperatury o 1,5 stopnia C. Aby mieć jakąkolwiek nadzieję na utrzymanie się na poziomie 1,5 stopnia, musimy masowo inwestować w odnawialne źródła energii i zakończyć nasze uzależnienie od paliw kopalnych – deklarował, przestrzegając przed podwojeniem zużycia paliw kopalnych na świecie.
Chwalił Partnerstwo na rzecz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej, którego celem jest wymuszanie zmian w kierunku odchodzenia od węgla i zwiększanie skali zużycia OZE. Naciskał na pakt solidarności klimatycznej, czyli porozumienie państw, które dobrowolnie zwiększą ambicje klimatyczne i podejmą dodatkowe wysiłki w celu radykalnego ograniczenia emisji jeszcze w tej dekadzie. Zachętą miałyby być miliardowe dotacje i pożyczki ze strony innych państw.
– COP27 kończy się dużą liczbą zadań domowych i małą ilością czasu – oznajmił Guterres, zwracając się o „wszystkie ręce na pokład, aby dążyć do sprawiedliwości i ambicji”, by „zakończyć samobójczą wojnę z naturą, która podsyca kryzys klimatyczny, doprowadzając gatunki do wyginięcia i niszcząc ekosystemy”. Dlatego też szef ONZ ma duże nadzieje, że w grudniu podczas szczytu poświęconego bioróżnorodności zostaną przyjęte stosowne regulacje, „czerpiąc z mocy rozwiązań opartych na naturze i kluczowej roli społeczności tubylczych”.
Feministki sfrustrowane
Co ciekawe, podczas COP27 kraje przedstawiły plany adaptacyjne do zmian klimatycznych i w prawie wszystkich z nich eksponowano rolę kobiet oraz przedstawicieli szeroko rozumianej tak zwanej płci kulturowej.
Feministki jednak żaliły się, że były dyskryminowane i nie pozwalano im zasiadać przy stole negocjacyjnym. Śródokresowy przegląd planu działania UNFCCC dotyczący gender (GAP) dokonywany podczas COP27, feministki uznały za „głęboko frustrujący proces”, pozbawiony wyników.
Uczestnicy szczytu wskazali na konieczność reformy wielostronnych banków rozwoju (MDB) i międzynarodowych instytucji finansowych (IFI), apelując o ponowne określenie ich modeli operacyjnych, by zrezygnowano z finansowania inwestycji w paliwa kopalne i możliwe było globalne przejście od gospodarki wydobywczej opartej na paliwach kopalnych do socjalnej gospodarki regeneracyjnej.
Podczas COP27 panel ds. kobiet i gender wraz z różnymi ruchami społeczeństwa obywatelskiego z całego świata przyjął wspólną deklarację ludową COP27 w sprawie sprawiedliwości klimatycznej. W deklaracji wezwano do: „(1) dekolonizacji gospodarki i naszych społeczeństw; (2) spłaty długu klimatycznego i zapewnienia finansowania działań związanych z klimatem; (3) obrony limitu 1,5 stopnia C z realnymi celami zerowej emisji do 2030 roku i odrzucenia fałszywych rozwiązań; (4) globalnej solidarności, pokoju i sprawiedliwości”.
KE i USA naciskają na system handlu emisjami metanem
COP 27 miał być konferencją wdrożeniową, to znaczy negocjatorzy klimatyczni liczyli na to, że wreszcie ustalona zostanie mapa drogowa dla Porozumienia Paryskiego z 2015 r., które założyło pewne cele do realizacji do końca tej dekady i całkowitą dekarbonizację świata do 2050 r. Realia życia okazały się jednak inne. I nawet zasady funkcjonowania nowego funduszu mają być opracowane w przyszłym roku. Teoretycznie mógłby on zacząć funkcjonować od 2025 r.
Mimo licznych niepowodzeń USA i UE nie zrezygnowały z forsowania Global Pledge on Methane, inicjatywy, która zakłada redukcję emisji metanu w rolnictwie. Wcześniej kwestia globalnych zobowiązań dotyczących redukcji metanu została omówiona podczas spotkania prezydenta USA Joe Bidena i przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen 17 września 2021 r. na forum głównych gospodarek ds. energii i klimatu (MEF).
Global Methane Pledge zainicjowano na szczycie w Glasgow w zeszłym roku jako inicjatywa amerykańsko-europejska ma na celu ograniczenie emisji metanu we wszystkich sektorach do 2030 r. o co najmniej 30 procent w stosunku do poziomu z 2020 r. Drastyczne ograniczenie hodowli zwierząt, głównie bydła, miałoby przyczynić się do redukcji ocieplenia klimatu o co najmniej 0,2 stopnia Celsjusza do 2050 r.
Na razie zmiany w rolnictwie Amerykanie wraz z Europejczykami forsują w krajach afrykańskich, przeznaczając na ten cel niewielkie dotacje wraz z Zielonym Funduszem Klimatycznym i we współpracy z Międzynarodowym Funduszem Rozwoju Rolnictwa (IFAD), Organizacją ds. Wyżywienia i Rolnictwa, Globalną Platformą Mleczarską i Globalnym Centrum Metanu.
W Unii Europejskiej nowa Wspólna Polityka Rolna do 2023 r. kładzie nacisk na działania na rzecz ograniczenia emisji metanu z hodowli zwierząt gospodarskich. UE opublikowała również plan działania w zakresie biometanu, aby podwoić produkcję i osiągnąć 35 miliardów metrów sześciennych do 2030 r.
Podczas wydarzenia wysłannik klimatyczny USA John Kerry wezwał kraje do przyłączenia się do inicjatywy.
Konferencja Stron (COP27) zakończyła się w niedzielę:
- Porozumieniem o utworzeniu funduszu strat i szkód w celu wsparcia biedniejszych krajów dotkniętych gwałtownymi zjawiskami pogodowymi. UE i USA zażądały, aby do funduszu o wartości 40 mld USD dorzuciły się – poza krajami rozwiniętymi – duże kraje rozwijające się jak Chiny, Indie, Katar itd., które są dużymi emitentami. Szczegóły, kto wpłaci do funduszu i ile wyniosą wkłady, jeszcze nie zostały dopracowane.
- Pozostała ambicja niedopuszczenia do większego ocieplenia aniżeli powyżej 1,5 C. Nie poszły za tym jednak żadne zobowiązania i działania.
- Nie pojawiło się zobowiązanie dotyczące wycofania paliw kopalnych ze światowej gospodarki. Pozostało wezwanie z zeszłorocznego COP26 w sprawie „przyspieszenia wysiłków na rzecz wycofania niesłabnącej energii węglowej i wycofania nieefektywnych dotacji na paliwa kopalne”.
- Grupa Siedmiu bogatych krajów obiecała co najmniej 20 miliardów USD na pomoc dla Indonezji, aby ta zaczęła likwidować kopalnie węglowe i przeszła na OZE.
- Prezydent elekt Brazylii Lula da Silva obiecał zaangażować się w ochronę lasów deszczowych Amazonii.
- Chiny i USA ogłosiły, że odnawiają współpracę klimatyczną.
Z rezultatów COP27 bardzo niezadowolony jest wiceprzewodniczący wykonawczy KE Frans Timmermans, który ubolewał, że kraje nie zwiększyły ambicji w sprawie dekarbonizacji świata. Minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock również wyraziła swój żal. – To bardziej niż frustrujące, gdy zaległe kroki w zakresie łagodzenia skutków i wycofywania energii z paliw kopalnych są blokowane przez wielu dużych emitentów i producentów ropy – oznajmiła.
W przyszłym roku podczas szczytu w ZEA negocjatorzy mają wypracować szczegóły nowego funduszu strat i szkód, a także odbędzie się przegląd światowych wysiłków na rzecz osiągnięcia celów Porozumienia Paryskiego, które zdaniem naukowców są już poza zasięgiem. A mimo to, Bruksela jest najbardziej zdeterminowana, by fundować Europejczykom piekło, bezwzględnie dążąc do ograniczenia produkcji przemysłowej, rolnej i pozbawienia Europejczyków możliwości korzystania z cywilizacyjnych udogodnień takich, jak np. samochód spalinowy.
Agnieszka Stelmach