Galopująca inflacja zagraża egzystencji ubogich osób w Niemczech – uważa szef ewangelickiego stowarzyszenia pomocy społecznej Diakonie Deutschland, Ulrich Lilie. – Wiele osób będzie musiało zimą zdecydować, czy wyłączyć ogrzewanie, czy mniej jeść, niektórym grozi utrata domu – powiedział w środę w wywiadzie dla tygodnika „Spiegel”.
Zapytany, co galopująca inflacja oznacza dla biednych w Niemczech Lilie odparł: – Stanowi zagrożenie egzystencji. Nasze nowe badanie wykazało, że najbiedniejsi w Niemczech wydają ponad 62 procent swoich pieniędzy na mieszkanie, żywność i energię dla gospodarstw domowych – dokładnie w tych obszarach, które obecnie doświadczają najsilniejszych wzrostów cen. Dla najbogatszej piątej części te wydatki stanowią tylko 44 procent. Gospodarstwa domowe o niskich dochodach są więc nieproporcjonalnie dotknięte inflacją.
Zdaniem Lilie „wiele osób będzie musiało zimą zdecydować, czy wyłączyć ogrzewanie, czy mniej jeść. Ponadto, jeśli nie można już płacić rachunków za prąd i energię, niektórym grozi utrata domu”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Ludzie są ogromnie zgorzkniali. Liczba osób szukających pomocy wzrosła nawet o 20 procent – ocenia szef Diakonii. – Zwłaszcza młodzi ludzie są coraz bardziej dotknięci długotrwałym bezrobociem i bezdomnością. Z naszych poradni otrzymujemy również alarmujące informacje, że coraz więcej osób popada w zbyt duże zadłużenie. To sięga nawet do niższej klasy średniej – dodał.
Lilie zwraca również uwagę, że „w debacie publicznej osoby pobierające zasiłki są czasem oczerniane jako pasożyty społeczne”. – Myślę, że zbyt mało mówimy o zachowaniach społecznych klas wyższych. Musimy przeprowadzić tę debatę. Wszyscy ci, dla których system był szczególnie łaskawy, powinni być szczególnie świadomi swojej odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Jeśli sami na to nie wpadną, to państwo musi to załatwić za pomocą instrumentów podatkowych – stwierdził szef Diakonii.
Źródło: Berenika Lemańczyk (PAP)