6 czerwca 2024

Szkoła bez religii, jak za Gomułki? Mocna rozmowa ze współtwórcą Stowarzyszenia Katechetów Świeckich

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Niestety wśród radnych warszawskich są skrajnie ateistyczni radni, jak na przykład pani Agata Diduszko, która już wyrzuciła tradycyjny wigilijny opłatek z ratusza, bo nie życzyła sobie na nim księdza i ten postulat jest w tym duchu. Niestety, wśród nas są mądrzy i niemądrzy ateiści. Ci pierwszy sami nie wierząc, doceniając kulturotwórczą i cywilizacyjną rolę chrześcijaństwa, a ci drudzy nie wydobyli się jeszcze mentalnie z przełomu XIX i XX wieku gdy idea radykalnego zwalczania chrześcijaństwa, przyniosła potem straszne owoce dla Europy w postaci ateistycznych ideologii – mówi w rozmowie z PCh24.pl Dariusz Kwiecień – współtwórca i członek zarządu Stowarzyszenia Katechetów Świeckich

Co się zmieniło od momentu kiedy powstało Stowarzyszenie Katechetów Świeckich? 

Założyliśmy stowarzyszenie z myślą, aby usłyszano nas jako dużą, prawie dwudziestotysięczną  grupę zawodową pełnoprawnych nauczycieli, pracujących w polskich szkołach od ponad 30 lat, nagle wypychanych ze szkół przez obecne władze oświatowe, i to się udało, bo poparła nas oświatowa Solidarność, której szef, Waldemar Jakubowski, był na naszej konferencji prasowej pod sejmem i zapewnił, że nasze prawa pracownicze będą bronione. Poza tym  nagłośniliśmy zagrożenie, jakie niosą poczynania obecnych władz oświatowych, które uderzają w prawo rodziców, którzy posyłają dzieci na religię i etykę w szkołach.

Wesprzyj nas już teraz!

Wiele osób nie zdaje sobie jeszcze w pełni sprawy z tego, że uczniom odbiera się prawo do wliczenia oceny z tych przedmiotów do średniej ocen, wypycha się je z planu nauczania na skrajne lekcje i proponuje skomasowanie oddziałów szkolnych złożonych z dzieci w różnym wieku do 30 osób, nie bacząc na podstawy programowe i różnice w dojrzewaniu psychospołecznym. Ministerstwo Edukacji cofa tak naprawdę edukację w zakresie religii do formacji, lekceważy bowiem wiedzę i potrzeby rozwojowe młodych obywateli, w ogóle nie pytając ich o zdanie. Gdyby tak potraktowano w polskich szkołach lekcje wychowania fizycznego czy języka obcego już dawno wybuchłby wielki skandal.

Przez kilka miesięcy media o Was milczały, ale to chyba nie oznacza, że nie pracowaliście? 

Media informują o spektakularnych wydarzeniach, a my rozpoczęliśmy pracę organiczną, bo mamy już dosyć dużą grupę zaangażowanych członków i sympatyków, z którymi spotykamy się regularnie online, na których ustalamy na bieżąco strategię naszych działań.
Dzięki temu, że się zrzeszyliśmy, zostaliśmy dopisani do listy podmiotów opiniujących nowe propozycje rozporządzeń MEN i robimy to. Poinformowaliśmy również o naszym istnieniu i działalności wszystkich biskupów diecezjalnych w Polsce z prośbą o wsparcie i pomoc, choćby poprzez nagłośnienie naszej sytuacji przez ogłoszenia w kościołach. Napisaliśmy również list do papieża Franciszka z informacją na temat tego, co się dzieje z religią w polskich szkołach i z prośbą o błogosławieństwo i wsparcie dla naszych działań.

Oprócz tego wystosowaliśmy publiczny apel wraz ze środowiskiem nauczycieli etyki zaadresowany do Prezydenta, Marszałka i minister Barbary Nowackiej z MEN pod tytułem: Odpowiadamy się wychowaniem do wartości – religia lub etyka w szkole dla każdego ucznia, pod którym zbieramy podpisy na portalu petycjeonline. Jest to postulat wychodzący naprzeciwko ogólnospołecznemu porozumieniu, które obecne władza zapowiadała w kampanii wyborczej. Według nas to byłoby rozwiązanie kompromisowe i dobre społecznie. Pokaże też, czy władzy chodzi o dobro społeczne, dobro uczniów, czy tylko o walkę z religią  w szkole. Ostatnio zaś zrobiliśmy protest i konferencję prasową pod sejmem, dzięki której znowu zrobiło się o nas głośno w mediach, bo nasze działania zostały zauważone i przez  TV Trwam i przez „Gazetę Wyborczą”.

A jak jest ze wsparciem ze strony Kościoła? Biskupi Was popierają? 

Początkowo milczenie polskich biskupów nas zaniepokoiło, ale ustami biskupa Wojciecha Osiala, który odpowiada za katechizację przy Episkopacie i z którym się spotkaliśmy jako zarząd SKŚ, usłyszeliśmy, że sami biskupi nie zostali przez obecne władze oświatowe zaproszeni do rozmów, a jedynie poinformowani o wprowadzanych zmianach dotyczących religii w szkole. W związku z tym wydali jedynie komunikat sprzeciwiający się zapowiadanym zmianom. Aż 23 maja  – myślimy, że też pod wpływem głosów naszego Stowarzyszenia, który zaczął docierać do różnych gremiów kościelnych – doczekaliśmy się ze strony dyrektorów wydziałów do spraw katechetycznych w diecezjach pod przewodnictwem bpa Wojciecha Osiala, stanowczego głosu sprzeciwu przeciwko dyskryminacji chodzących na religię dzieci, posyłających ich tam rodziców i nas jako katechetów. Liczymy, że ten komunikat zostanie zamieniony w list i odczytany we wszystkich parafiach w Polsce, aby wierzący dowiedzieli się o wypychaniu religii z polskich szkół.

Co mówią rodzice dzieci? Popierają propozycje rządu? Jakie mają argumenty?

Rodzice dopiero się budzą. Oczywiście „Gazeta Wyborcza” cytuje badania w których twierdzi, że połowa rodziców chce powrotu religii do salek przyparafialnych, ale jakie są źródła tych badań, tego nie wie nikt. Choć niektórzy rodzice mogą mieć tego typu resentymenty, bo sami chodzili na religię przy kościele, co za PRL-u było rodzajem kontrkultury przeciwko opresyjnej władzy, poza tym spotykaliśmy się wtedy wieczorami w grupach z różnych szkół, co było intrygujące, bo można było potem odprowadzić koleżankę, która nam się podobała do domu, ale tamtych czasów już nie ma i nie wrócą. Nie ma tych salek, dzisiaj dzieci i młodzież mają popołudniami zajęcia pozalekcyjne, a religia w szkole jest wygodniejsza dla rodziców, bo nie wyobrażają sobie, by zawozić i odbierać dzieci wieczorem z kościoła. Oczywiście jest faktem, który martwi i biskupów, że duża część młodzieży zerwała więzy z parafią i się bardzo szybko sekularyzuje, ale temu można zaradzić poprzez tworzenie wspólnot formacyjnych w parafiach blisko miejsca zamieszkania, gdzie chętni młodzi będą mieli możliwość spotykania na modlitwie, ale też zawiązywania przyjaźni przy ciepłej herbacie i ciasteczkach. Potrzeba tylko otwartości proboszczów, których chętnie wspomożemy jako katecheci w tego typu katechezie formacyjnej.

Komu tak naprawdę zależy na tym, żeby religii nie było w szkole? 

Wygląda na to, że tak się nieszczęśliwie złożyło, że obecnie w wyniku ustaleń koalicyjnych, do władzy w oświacie doszła grupa polityczek z różnych ugrupowań, które są skrajnie antykatolickie i antyklerykalne. Jak przeanalizowałem ich ślubowania poselskie, to nie dodały zwyczajowych słów „tak mi dopomóż Bóg”, co do tej pory były zagwarantowane w Polsce jedynie dla skrajnej lewicy. Dlatego rzutują one swoje poglądy, które w Polsce wyznaje może kilka procent wyborców, na cały system oświatowy. Pani „ministra” Nowacka na przykład nie używa nawet tradycyjnie grzecznościowo przyjętej w Polsce formuły księża biskupi, tylko mówi do polskich biskupów panowie. Do tego panie „ministry” uwierzyły, że walka z religią w szkole to jest, to czego ich cały elektorat oczekuje, ale ufam, że się pomylą. Bo walka z religią w szkole i z krzyżem już w wypadku atyklerykalnej partii Palikota pokazała, że to w Polsce przynosi to efekt odwrotny od zamierzonego.

Przecież po to wywalczyliśmy wolność w 1989 r. żeby polska szkoła nie była źródłem indoktrynacji ateistycznej, ale była miejscem wychowywania pokoleń młodych Polaków do postaw i wartości, które fundamentalnie wyrastają z moralności chrześcijańskiej. Mówienie, że miejsce religii jest w kościele, to jest skrajnie antykatolicka postawa i ciasny scjentyzm. To tak jakby mówić, że miejsce wuefu jest klubach sportowych, a miejsce plastyki i muzyki w młodzieżowych domach kultury. Szkoła ma formować całego człowieka, jego intelekt, sprawność fizyczną, talenty, ale przede wszystkich morale i uszlachetniać jego ducha.

Jak Pan przyjął decyzję Rafała Trzaskowskiego o usunięciu krzyży z urzędów? 

Po naszej konferencji prasowej rozmawiałem krótko z dziennikarką „Gazety Wyborczej” i nawet ona mówiła, że zrobił coś bardzo niemądrego i niepotrzebnego i nie wiadomo, po co. Musi się teraz z tego groteskowo tłumaczyć, że nie będzie robił żadnej krucjaty (sic!) przeciwko krzyżowi. Według mnie w sumie na tym przegra, bo w Polsce taki skrajny sekularyzm się nie przyjmie. Krzyż to jest coś więcej niż symbol katolicki, to jest znak naszej cywilizacji.

Niestety wśród radnych warszawskich są skrajnie ateistyczni radni, jak na przykład pani Agata Diduszko, która już wyrzuciła tradycyjny wigilijny opłatek z ratusza, bo nie życzyła sobie na nim księdza i ten postulat jest w tym duchu. Niestety, wśród nas są mądrzy i niemądrzy ateiści. Ci pierwszy sami nie wierząc, doceniając kulturotwórczą i cywilizacyjną rolę chrześcijaństwa, a ci drudzy nie wydobyli się jeszcze mentalnie z przełomu XIX i XX wieku gdy idea radykalnego zwalczania chrześcijaństwa, przyniosła potem straszne owoce dla Europy w postaci ateistycznych ideologii.

Poza tym, gdyby byli naprawdę racjonalni, to jak pisał niedawno zmarły słynny prymatolog Frans de Wall w swojej bestsellerowej książce „Bono i ateista” uznaliby logicznie, że religie jako forma ewolucji ludzkości nie powstały bez potrzeby, jednocząc największe grupy ludzi niezależnie od stanu, inteligencji i pochodzenia i są jak olbrzymie platformy, na których powstały cywilizacje. Nadal wśród tych ateistów jest modna skrajnie błędna marksistowska definicja, że religia to jest opium dla ludzkości, którą trzeba jej zabrać, aby zbudować szczęśliwy i dostatni świat. A to jest nie prawda, bo obecnie mamy największy dobrobyt, a młodzi ludzie tracą sens i cel życia, samookaleczają się, odurzają, a coraz więcej z nich podejmuje próby samobójcze.

Okazuje się, że człowiek bez transcendencji, w którą wprowadza nas religia, nie tylko chrześcijańska, traci sens i w jakiś sposób obumiera duchowo. A ci, którzy się ateizują wymyślają nowe ludzkie idee, czyli parareligie. Jak to mówił bodajże Chesterton, gdy człowiek przestaje wierzyć w Boga, uwierzy w cokolwiek. Najsłynniejszy polski filozof prof. Leszek Kołakowski, który sam przeszedł przecież transformację od skrajnego antyreligijnego materializmu w stylu marksistowskim, do bycia na starość apologetą chrześcijaństwa widział rolę Polaków, jako tych, którzy mogą połączyć technokratyczny i konsumpcyjny zachód, który obecnie powoli umiera, z odnowionym katolicyzmem, bo dostrzegał, że zachodnie społeczeństwa gnuśnieją  i rozkładają się, a tylko religia przez  duchowe i moralne samoograniczenia  może ten rozkład powstrzymać. Niby tworzy się teraz w Europie ideę ekologizmu, ale to nie wystarczy bo człowiek jako wcielony duch jest otwarty na nieskończoną tajemnicę, a tą tajemnicą jest Bóg, który w chrześcijaństwie objawił się w Jezusie jako nieskończona miłość.

Wyobraża Pan sobie szkołę bez religii? 

Raczej nie, choć przeżyliśmy już za komuny całkowite wycofanie jej ze szkół przez reżim Gomułki od 1961 do 1990. Nie sądziłem, że w wolnej Polsce przyjdzie rząd, który będzie chciał to powtórzyć z determinacją wartą ważniejszych spraw, jak chociażby jak najszybsze ograniczenie dzieciom w szkołach dostępu do smartfonów, która jak pokazują najnowsze światowe badania, bardzo destrukcyjnie wpływają na rozwój ich mózgów, czy też zablokowanie nieletnim dostępu do coraz bardziej agresywnej pornografii, która działa niesamowicie inwazyjnie i uzależnia coraz młodszych chłopców. Takie inicjatywy mogłyby przeprowadzić wspólnie ministerstwa zdrowia i edukacji, ale tego nie robią, bo wolą walczyć z religią w szkole. Ale myślę, że się powoli z tego wycofają, bo jak większość Polaków powiedziała: „Tak, dla CPK!, powie również „Tak, dla religii w szkole lub etyki! 

Zresztą, paradoksalnie, to lewica tego kompromisu chciała i wywalczyła go, gdy religia wchodziła do szkół w latach 90-tych, to właśnie lewica upomniała się o etykę dla dzieci z rodzin niewierzących, aby nie były dyskryminowane. A teraz jeszcze bardziej w postmodernistycznym świecie, który zrównuje wszelkie poglądy i postawy, równie te wynaturzone czy obsceniczne, potrzeba kształcenia dzieci i młodzieży do sprawdzonych uniwersalnych prawd i postaw, z których wyrosła wielkość Zachodniej cywilizacji, a które są osadzone na moralności chrześcijańskiej.

Mądry kompromis pomiędzy wychowaniem religijnym a laickim państwem jest możliwy w Polsce. I wierzę, że my Polacy możemy być forpocztą tych zmian i przykładem dla całej Europy. Nawet jeśli Kościół i biskupi w Polsce mają teraz złą prasę, przez zaniedbania i ukrywanie skandali niegodnych duchownych, to Polacy bardziej oczekują szybkiego oczyszczenia i uzdrowienia Kościoła, niż walki z krzyżami i katolicyzmem.

Rozmawiałem ostatnio z jednym dziennikarzem TVP Info, który sam dokonał pod wpływem tych skandali apostazję, a jak sam mówił, jego synowie których posyłał do szkół katolickich, dzisiaj nie wierzą w Boga. Ale wyczułem, że i on czeka na odnowę polskiego katolicyzmu, bo ma świadomość, że w naszej historii, gdy przychodził zabory i okupacje, to Polacy zawsze w Kościele znajdowali ochronę, pociechę i tam kultywowali swoją państwowość. I że trudno sobie wyobrazić polskie domy i polską kulturę bez Wigilii, Bożego Narodzenia i pełnych kościołów na Wielkanoc. Komu tak naprawdę zależy na tym żeby wiara katolicka w Polsce zanikła? Chyba tylko naszym wrogom. 

Dziękuję za rozmowę

Marta Dybińska

 

Podpisz protest – kliknij TUTAJ

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(20)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie