„Dziewczyny biorą i bez stosunku. Dziewice, żeby się nie wyróżniać, też łykają”. Poniedziałek to dzień kiedy w wielu szkołach nastolatki grupowo zażywają olbrzymie ilości środków antykoncepcyjnych. Jedne po to, by pozbyć się kłopotów, jakie wyniknąć mogą z weekendowych, przygodnych stosunków seksualnych, inne w ramach panującej antykoncepcyjnej mody czy w obawie przed wyobcowaniem z rówieśniczej grupy.
Obserwowana dziś postępująca seksualizacja niemal wszystkich dziedzin życia stanowi doskonałe źródło zysku dla przemysłu antykoncepcyjnego. Promocja antykoncepcji wśród kobiet postępuje dwutorowo: promuje się ją wśród coraz młodszych pokoleń oraz przedstawia jako element modnego stylu bycia. Lekcje antykoncepcji dla dziewięcio-, dziesięcioletnich dziewczynek argumentowane są oczywiście faktem coraz wcześniejszej inicjacji seksualnej wśród młodzieży, nie bacząc na fakt, że promocja środków mających zapewnić „bezpieczny seks” stanowi skuteczną zachętę do podjęcia aktywności seksualnej. Zaś z drugiej strony pijarowcy firm farmaceutycznych zręcznie przerzucili się z reklamy środków antykoncepcyjnych polecanych jako konieczne „mniejsze zło”, na promocję antykoncepcyjnego stylu życia.
Wesprzyj nas już teraz!
Lekarze obserwują lawinowo rosnącą popularność antykoncepcji hormonalnej wśród nastolatek. Ilość for internetowych, na których dziewczęta wymieniają się informacjami dotyczącymi wyboru środków antykoncepcyjnych oraz możliwości ich nielegalnego zdobycia, prezentuje zatrważający wizerunek młodego pokolenia. Dziś szczególnie niebezpieczną jest panująca w szkołach ponadpodstawowych moda na grupowe zażywanie środków antykoncepcyjnych, nazywana przez niektórych rytuałem Yuzpego.
Poniedziałek to najpopularniejszy dzień, w którym na długiej przerwie w toaletach szkolnych zbierają się uczennice i zażywają wysokie dawki środka antykoncepcyjnego. Jak można wyczytać ze zwierzeń biorących udział w rytuale uczennic – „antyki biorą wszystkie, nawet te, które w weekend nie współżyły, a nawet dziewice. To jest po prostu modne”.
Tajemniczy „rytuał” to stosowanie starej (i niebezpiecznej) metody zaproponowanej w latach siedemdziesiątych XX wieku przez Abrahama Yuzpego w ramach tzw. antykoncepcji „po”.
Metoda Yuzpego – przed którą przestrzegają ginekolodzy – polega na dwukrotnym przyjęciu, czterokrotnie wyższej od standardowej dawki, dwuskładnikowego środka hormonalnego, zawierającego w swym składzie lewonorgestrel. Pierwsza dawka tak przyrządzonego „koktajlu” może być zastosowana najpóźniej 72 godziny od odbytego stosunku płciowego. Kobiety stosujące metodę Yuzpego naiwnie wierzą w antykoncepcyjne działanie metody, podczas gdy faktycznie jest to farmakologiczne wymuszenie poronienia w przypadku zaistniałego zapłodnienia. Sami lekarze nazywają tę metodę „dziką antykoncepcją” – jaki seks, taka antykoncepcja.
Metoda szeroko opisywana w internecie, znajduje szczególną popularność wśród nastolatek. Na forach internetowych znaleźć można opisy udogodnień wynikających z jej stosowania czyli szeroka dostępność oraz niższa cena w porównaniu z dostępną w Polsce tzw. antykoncepcją „po”. W tym miejscu wyjaśnić jednak trzeba kilka podstawowych kwestii. Po pierwsze tzw. metoda Yuzpego postrzegana jest jako tzw. antykoncepcja „po” – zatem antykoncepcja stosowana po stosunku płciowym – a taka de facto nie istnieje. Antykoncepcja z założenia bowiem ma przeciwdziałać zapłodnieniu – powinna zatem być zastosowana przed stosunkiem płciowym. Środki hormonalne przeznaczone do stosowania po odbytym stosunku są środkami wczesnoporonnymi. Choć warto w tym miejscu zaznaczyć, że każdy rodzaj antykoncepcji hormonalnej może również działać poronnie.
Niewątpliwie dającym wiele do myślenia jest fakt, że metoda Yuzpego, stosowana jest w szkołach w ramach tzw. poniedziałkowych rytuałów. To już nie tylko zabezpieczenie przed ciążą („lepiej łyknąć, jakby co”), ale gwarant przynależności do grupy.
Niewiele z dziewcząt czy kobiet faszerujących się antykoncepcją hormonalną wg. metody Yuzpego zna (chociażby pobieżnie) ryzyko, jakie niesie ona dla zdrowia i życia. Myślą, że nasilone wymioty (które w jakimś stopniu ratują im być może życie), bóle głowy, silne bóle podbrzusza i krwawienia to jedyna cena, jaką muszą ponieść w zamian za „święty (o tempora!) spokój”. A ceną mogą być groźne dla zdrowia i życia zaburzenia endokrynne, zaburzenia układu krzepnięcia, udary, a nawet kalectwo do końca życia. I nowotwory, których przecież wszyscy się dziś boją (więcej o medycznych konsekwencjach stosowania antykoncepcji hormonalnej można znaleźć w naszym artykule .
Ale jak wynika z przykładowych wypowiedzi na forach internetowych, kobiety po przykrych doświadczeniach, wolą poradzić się koleżanek, niż zgłosić do lekarza. Dla przykładu jedna z wypowiedzi internautek: „Witam. Kilka dni temu w 7 dniu cyklu uprawiałam seks bez zabezpieczenia. Po 8 h zastosowałam metodę yuzpe. Miałam jeszcze 1,5 opakowania R**** w domu. Dla większej pewności połknęłam 8 pigułek od razu, a wieczorem jeszcze dwie. Od następnego dnia rano zaczęłam brać po jednej pigułce tak, jakbym normalnie brała tabletki. Po dwóch dniach znowu nas poniosło (…), rano wzięłam dwie tabletki zamiast jednej. Moje pytanie brzmi: czy jak teraz do końca cyklu będę brać normalnie codziennie po jednej pigułce to będę zabezpieczona i uniknę w tym cyklu owulacji i ciąży? Czy też za bardzo nakombinowałam?”
Na znanych portalach dla na nastolatek, przeczytać można o metodzie Yuzpego inne ciekawe informacje, przykładowo: – „Metoda ta jest dużo tańsza oraz łatwiej dostępna (…) pigułki można pożyczyć od koleżanki czy siostry (…)” albo: „tak żeby wiedzieć kto jest ojcem wzięłam hormony metodą Yuzpe bo bałam się, że już zaszłam i teraz się zacznie”.
Można zadać sobie pytanie, czy fakt, że metoda Yuzpego osiąga dziś dużą popularność w szkołach to wynik niedouczenia, braku kontroli ze strony rodziców, ulegania modzie czy też efekt doskonałego biznesplanu? Zapewne wszystkiego po trochu. Ważne, że biznes pro death kręci się należycie.
Justyna Stępkowska