Czy szkoła katolicka powinna edukować uczniów będących częścią społeczności LGBT czy też ma prawo odmówić takiej młodzieży korzyści płynących z katolickiej edukacji? Jest to dylemat przed którym coraz częściej stoją osoby odpowiedzialne za kształtowanie i rozpowszechnianie katolickiej edukacji już nie tylko gdzieś na Zachodzie, ale coraz częściej także i w Polsce.
Prałat Andrew McLean Cummings, w swoim artykule umieszczonym na stronach portalu „Crisis Magazine” zauważa, że opisany powyżej dylemat jest tak naprawdę fałszywą dychotomią. Według autora istnieje trzecia opcja, która stanowi prawdziwie katolicką drogę.
Wesprzyj nas już teraz!
By zrozumieć sens istnienia „trzeciej drogi” należy zastanowić się nad znaczeniem wyrażenia „uczniowie LGBT”, które zdaniem biskupa jest pojęciem bardzo mocno nasyconym ideologicznie. Powoduje ono „wrzucenie do jednego koszyka” wszystkich dzieci, których zainteresowania i skłonności w tym obszarze nie odpowiadają temu, czego oczekuje się od ich biologicznej płci. Nawet jeśli wyrażenie „uczniowie LGBT” używane byłoby wyłącznie w stosunku do uczniów, którzy dobrowolnie identyfikują się z tą grupą lub decydują, by prezentować się jako osoba płci przeciwnej niż biologiczna – wyrażenie zakłada, że osoby te mają prawo rozważać to czy są „homoseksualne”, „biseksualne” lub „transpłciowe” i powinny być traktowane w odpowiedni dla nich sposób. Należy podkreślić, że prawidłowe rozumienie i stosowanie nauczania katolickiego nie uwzględnia takich inklinacji jako prawdziwego odbicia Boskiej natury, które otrzymaliśmy (KKK, 2358).
Prałat Cummings przywołuje działania biskupa John’a Gaydos’a z Jefferson City, w stanie Missouri w USA, który powołał specjalną grupę zadaniową mającą na celu opracowanie wskazówek dla szkół katolickich dotyczących przyjmowania w swoje szeregi uczniów identyfikujących się jako „osoby LGBT”. Jest to zdaniem autora przykład tego jak nie należy postępować. Dokument został podzielony na dwie główne sekcje; pierwsza dotyczy postępowania z dziećmi wywodzącymi się z rodzin „nietradycyjnych” (homoseksualnych, konkubinatów, z doświadczeniem rozwodu itd.). Druga z kolei dotyczy dzieci z wątpliwościami w kwestii „gender”. Uwzględnia ona trzy główne scenariusze: studenta, który ujawnia się jako LGBT; studenta, który w momencie zapisów decyduje, by „zaprezentować się” jako LGBT; oraz studenta „otwartego na kwestie trangender, który wnioskuje o przyjęcie do szkoły lub programu parafialnego”.
Zdaniem autora większość ze wskazówek zawartych w tym dokumencie jest bardzo dobra, jak na przykład „potwierdzenie tożsamości dziecka Bożego u młodego człowieka” lub traktowanie takich dzieci ze „współczuciem, delikatnością oraz szacunkiem”. Jednak część z punktów pozostaje niejasna, chociażby zapis o tym, że „rozwaga i subsydiarność powinny być trenowane”, czy stwierdzenie że „duszpasterskie przemyślenia powinny być równoważone poprawnością doktrynalną oraz integralnością misji”. Główne zastrzeżenia, wobec dokumentu stworzonego za zgodą arcybiskupa John’a Gaydos’a, dotyczą zdaniem prałata Cummings’a błędnego rozróżnienia pomiędzy dziećmi doświadczającymi wątpliwości wobec własnej płci i tymi, które się „ujawniły” lub „prezentują” swoje wątpliwości publicznie żądając przy tym (czasami w skrytości), by ich stan został uznany i zaakceptowany jako nieproblematyczny.
Z uwagi na to, że jest to dość „delikatna” kwestia, została ona zdaniem prałata całkowicie pominięta w wytycznych. Można ją wychwycić poprzez wykorzystanie terminu stworzonego przez dr. Joseph’a Nicolosi „homoseksualista niebędący gejem”. Termin ten wskazuje, że doświadczanie zainteresowania tą samą płcią to jedna kwestia, natomiast uznanie takich skłonności za prawdziwą tożsamość lub naturę jednostki to druga kwestia. Zatem postawa dziecka wobec jej lub jego wątpliwości dotyczących „gender” stanowi według prałata Cummings’a, klucz do oceny odpowiedniości uczęszczania dziecka do katolickiej szkoły. Dlatego właśnie wykorzystywanie etykiet „LGBT” lub „transpłciowy” zamiast „przejawiający zainteresowanie tą samą płcią” lub „dysforia dotycząca gender” sprawia, że wskazówki wydane w stanie Missouri umacniają powszechnie panujące przekonanie, że te skłonności mogą zostać w pełni zaakceptowane, a nawet umacniane, zamiast ujmowania ich jako rodzaju zakłócenia naturalnego porządku, które wymaga naszej dyskretnej uwagi.
Zdaniem autora wielu z uczniów wstępujących w szeregi współczesnych szkół katolickich będzie emocjonalnie poranionych i zdezorientowanych w kwestii swoje seksualności. Zasługują oni na dojrzałe traktowanie w zdrowy i moralny sposób, a szkoła katolicka wydaje się idealnym środowiskiem na takie właśnie działania. Zarówno nauczyciele jak i inni uczniowie powinni, przepojeni prawdziwą chrześcijańską miłością, wspomagać tych zmagających się wątpliwościami, tak by ostatecznie przyjęli role płciowe właściwe ich naturze.
Szkoły katolickie powinny być gotowe pomóc tym szczególnie wrażliwym grupom dzieci, przede wszystkim dlatego, że nikt inny tego nie uczyni – pisze prałat Cummings. Współczesny zsekularyzowany świat będzie jedynie zachęcał je do podążania ścieżką najmniejszego oporu, a nie do walki z seksualną dezorientacją, która w sposób niezawiniony pojawiła się w ich młodym życiu. Szkoły katolickie mogą pomóc tym młodym ludziom stać się tym, kim naprawdę są i uniknąć ścieżki, która prowadzi do grzechu oraz zaspokojenia, zamiast godności oraz szczęścia – wyjaśnia duchowny.
Zatem jak rozstrzygnąć dylemat, przed którym stoją, wspomniane na początku, osoby odpowiedzialne za kształtowanie i rozpowszechnianie katolickiej edukacji? Zdaniem prałata Cummings’a szkoły katolickie powinny odmawiać edukacji tylko tym, którzy identyfikują się ze środowiskami LGBT. Innymi słowy tylko ci, którzy uparcie trwają w przekonaniu, że „natura LGBT” jest to ich prawdziwa natura, którzy nie są otwarci na inny punkt widzenia, którzy publicznie wyznają to poprzez swoje słowa i działania prowadzące do „coming out” powinni nie mieć możliwości uczęszczania do szkół katolickich lub też powinni zostać poproszeni o ich opuszczenie. Takie postępowanie wynika z autentycznego nauczania katolickiego, jak również troski o innych uczniów, dla których opisane powyżej deklaracje dotyczące kwestii LGBT mogą być szkodliwe.
Jednakże uczniowie, którzy zmagają się z problemami dotyczącymi tożsamości płciowej, nie chcą czynić z tego sprawy publicznej, a zarazem pragną – często heroicznie – podążać za moralnymi wskazówkami chrześcijańskiego życia powinni mieć pełne przekonanie, że szkoły katolickie są dla nich otwarte i gotowe, by im towarzyszyć.
Źródło: „Crisis Magazine”