Prawnik Marcin Matczak (prywatnie ojciec popularnego rapera „Maty”) swoją obroną religijnego znaczenia świąt, wywołał wojnę w lewicowo-liberalnej rodzinie. Lewackie „autorytety” wylały na jego głowę wiadro pomyj, on z kolei odwdzięczył się wypominając środowisku ciemnotę umysłową, świecki dogmatyzm i hipokryzję, które z taką ochotą zarzucają Kościołowi i wierzącym.
Z perspektywy poznawczej nie ma nic lepszego jak obserwacja wewnętrznych utarczek pomiędzy rewolucjonistami szybkiego i wolnego marszu, starymi liberałami, a komsomolską młodzieżą licealną, czy lewicą „kawiorową” i zaangażowanymi aktywistami. Nikt nie potrafi zadać tak ciężkich obrażeń jak były towarzysz, wbijający nam niespodziewanie nóż w plecy. Chyba tylko dopustem Bożym należy tłumaczyć wojnę, jaka rozpętała się w łonie lewicowej inteligencji z powodu, nota bene, tekstu poświęconego tematyce Bożego Narodzenia.
Matczak na łamach wyborcza.pl wskazywał bowiem, że przeżywanie świąt bez wiary jest „samooszukiwaniem się”. – To nędzna proteza prawdziwego świętowania, które prawdopodobnie nie jest już możliwe – stwierdził wprost, wywołując furię ateistyczno-liberalnego środowiska.
Wesprzyj nas już teraz!
Po fali krytyki jaka wylała się na jego osobę, prawnik przypomniał adwersarzom co „ambitniejsze” wykwity skierowane wobec katolików przez lewicową „elitę”: Manuelę Gretkowską, Jacka Dehnela czy Ziemowita Szczerka, prezentujące taki poziom rynsztokowej wulgarności i chamstwa, że prawdziwym grzechem byłoby je cytować na łamach tego portalu.
„Może po prostu jesteście hipokrytami, zawsze gotowymi do uderzenia w uczucia religijne wierzących, sami wrażliwi jak mimoza, gdy ktoś dotknie uczuć ateistycznych? Mówią, że piękno jest w oku patrzącego. Ja myślę, że to w waszym oku jest ta cała pogarda, którą widzicie w moim tekście. I przekonacie się o tym, gdy pod tym tekstem pojawią się komentarze: 'przecież Szczerek, Gretkowska i Dehnel, gdy obrażają katolików, mówią prawdę'” – pyta prawnik.
„Czasem wydaje mi się, że jesteście gotowi przytulić znajomego, który wyzna, że jest gejem, ale znajomemu, który powie, że wierzy w Boga, każecie wyp******** z domu, jak zacofany Janusz synowi gejowi. Że jak ci pogardzani przez was katole, macie swoje dogmaty i swoje inkwizycje. Że wasze ścisłe umysły są jak umysł inżyniera Mamonia: lubicie tylko takie melodie, które już słyszeliście. I że instrumentalizujecie człowieka – oto Matczak wam się popsuł: kiedy śpiewał na melodię, którą znacie, był super” – stwierdza w ostrych słowach autor.
Ciekawe tylko, czy ojciec popularnego rapera miał takie zdanie o towarzyszach z frontu ideologicznego już wcześniej, czy może oświecenie nadeszło wraz z doświadczeniem ich rozumienia „tolerancji” na własnej skórze? W każdym razie, dla katolika to żadna nowina, że Pan Bóg nawet z największego zła potrafi ostatecznie wyprowadzić dobro. Nawet jeżeli jest to zaledwie demitologizacja lewicowych autorytetów jako wzorów tolerancji, akceptacji, szacunku i…zwyczajnej kultury osobistej.
Źródło: dorzeczy.pl
PR