Amerykańskie szpitale zaczynają gromadzenie danych od pacjentów. Dane pobierane są z publicznych baz danych i dzięki transakcji kartami płatniczymi. Pozwalają one na zidentyfikowanie m.in. tego gdzie dana osoba kupuje, jak się odżywia oraz czy pali papierosy.
Szpitale w ten sposób poszukują danych nie tylko swoich pacjentów, ale i innych osób. Ma to na celu zidentyfikowanie osób z wysokim ryzykiem zachorowania. Organizacje broniące praw pacjentów obawiają się, że doprowadzi to do wypaczeń i nadużyć.
Wesprzyj nas już teraz!
To właśnie działanie prewencyjne jest celem tego typu systemów. – Chodzi o to, by znaleźć ludzi jeszcze zanim popadną w kłopoty – powiedział Dunin, praktykujący lekarz w rozmowie z bloomberg.com. – Chodzi o użycie big data i modeli predyktywnych i do zejścia na poziom jednostki w celu znalezienia kogoś, kto może popaść w kłopoty – dodaje. Szpitale mają prawo przekazywać te informacje lekarzom, choć nie mogą one zawierać konkretnych danych, takich jak konkretne transakcje zawierane przez daną osobę.
Jak przekonują zwolennicy tej metody, wykorzystywanie wielkich zbiorów danych (big data) nie jest novum wprowadzonym przez placówki medyczne. – Big data jest często używane do sprzedawania klientom czegoś, co niekoniecznie im służy – mówi Dunin. – Tymczasem my posługujemy się nim w dobrym celu – dodaje.
Big Data polega na zbieraniu, przetwarzanie i poddawaniu analizie wielkiej ilości produkowanych danych w celu uzyskania użytecznej wiedzy. Nie ma reguły dotyczącej tego skąd mają te dane pochodzić. Mogą to być zdjęcia na Facebooku, pliki cookies czy transakcje kartami kredytowymi. Ich profesjonalna analiza to kopalnia wiedzy o danym człowieku, która może być wykorzystana w działalności marketingowej i…nie tylko.
Źródlo: Bloomberg.com
Mjend