28 sierpnia 2022

Sztuczna inteligencja i prewencyjna cenzura. Wielki Brat czuwa

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Jeśli myślisz, że usunięcie znanego kanału lub konta prominentnego polityka z mediów społecznościowych to wszystko, co może nas spotkać ze strony „cyfrowych zamordystów”, to grubo się mylisz. Inicjatorzy rozpętanej na dobre dwa lata temu epoki powszechnej techno-cenzury, stawiają bowiem na dużo bardziej wyrafinowane rozwiązania.

Klaus Schwab, proponując nowy podział historii świata na czas „przed koronawirusem” (B.C. – before coronavirus), oraz „po koronawirusie” (A.C. – after coronavirus) chciał nadać pandemii znaczenia porównywalnego z przyjściem na Ziemię samego Zbawiciela. Choć ciężko o przykład równie wielkiej megalomanii, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego nie mylił się co do epokowych skutków wprzągnięcia wynalazków czwartej rewolucji przemysłowej na służbę mainstreamowo-pandemicznej narracji. W końcu, zarządzający największymi w historii systemami przepływu informacji, otrzymali pretekst do ich bezwzględnej kontroli.

Choć w przeszłości administratorom platform społecznościowych zdarzało się sięgnąć po ostateczne i arbitralne rozwiązania, w niczym nie przypominało to, rozrośniętej do gargantuicznej rozmiarów, skali procederu w dobie pandemii. Ofiarami działającej w „wyższej konieczności”, podszytej moralnym imperatywem cenzury padali już nie tylko terroryści czy przestępcy seksualni, ale niezliczone podmioty przedstawiające alternatywne dla globalnego konsensusu narracje. W końcu, rozzuchwaleni stopniem bezkarności i patologicznym brakiem nadzoru zaczęli dyktować warunki gdzie się tylko da, z kulminacyjnym punktem „scancelowania” przez anonimowych administratorów urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Wesprzyj nas już teraz!

Choć wrzucenie do grona „wykluczonych cyfrowo” Donalda Trumpa odbiło się powszechnym oburzeniem zachodnich elit politycznych, to wszelkie próby okiełznania cyfrowej samowolki wydają się spóźnione przynajmniej o kilka lat. Technologia odjeżdża prawodawcom w takim tempie, że konkretne rozwiązania dezaktualizują się już na etapie opracowania. Tym samym cyfrowi potentaci zawsze są o kilka kroków przed jedyną siłą zdolną powstrzymać ich dyktatorskie zapędy.

Zdolną, ale czy chętną? Świadomi cyfrowej potęgi rządzący coraz chętniej wchodzą w symbiozę z techno-potentatami, wykorzystując ich możliwości do swoich partykularnych interesów. Wszyscy pamiętamy entuzjazm Demokratów, rozkoszujących się faktem pokonania największego przeciwnika za pomocą sowieckich metod. Podobnie w Polsce, źródeł decyzji o usunięciu z YouTube kanału wRealu24 należy upatrywać – jak przekonują sami poszkodowani – w środowisku rządowym, które powoli czyści teren pod przyszłoroczną kampanię wyborczą.

Nic dziwnego, że zachęceni taką współpracą, obserwujący nas zza cyfrowych luster weneckich „władcy marionetek”, snują coraz śmielsze plany.

„Klik, klik” kliki z Davos

W opublikowanym 10 sierpnia na stronie Światowego Forum Ekonomicznego artykule, specjalistka d.s. cyberbezpieczeństwa Inbal Goldberger nawołuje do jeszcze ściślejszej kontroli sieci. Absolwentka uniwersytetu w Tel Awiwie nie ma wątpliwości, że dzisiejsze, oparte na ułomnej sztucznej inteligencji i arbitralnych decyzjach moderatorów rozwiązania nie zdają egzaminu. Dlatego, do walki o lepsze jutro należy zaangażować prawdziwe, wielopoziomowe jednostki wywiadowcze składające się z setek tysięcy ekspertów i sygnalistów z każdego zakątka świata. Tylko w takim wydaniu „szybkość sztucznej inteligencji” w połączeniu z „precyzją dostarczoną przez czynnik ludzki” doprowadzi do sytuacji, gdzie treści zostaną prewencyjnie usunięte ZANIM ujrzą światło dzienne.

Budując atmosferę jak z horroru, Goldberger wyjaśnia, że „przed publikacją na mainstreamowych platformach, ci aktorzy zbierają się w najciemniejszych kątach sieci by wymyślać nowe, niewykrywalne sformułowania, dzielić adresami URL w poszukiwaniu nowych możliwości i dyskutować nad długofalowym strategiami ich rozpowszechniania. Te sekretne miejsca, gdzie terroryści, grupy nienawiści, przestępcy seksualni i agenci dezinformacji komunikują się bez żadnego nadzoru, mogą stanowić prawdziwą skarbnicę wiedzy dla zespołów zajmujących się ochroną użytkowników w sieci”.

Oczywiście autorka, opisując potencjalne zagrożenia celowo używa skrótów myślowych. Wrzucając do jednego worka terrorystów, „grupy nienawiści” i „agentów dezinformacji”, stawia na jednym poziomie np. islamskich fundamentalistycznych morderców z przeciwnikami dyktatu LGBT. Nie trzeba również przypominać, że „agentem dezinformacji” może zostać każdy, kto powiela narrację nieopatrzoną glejtem mainstreamowej koszerności, np. w sprawach globalnego ocieplenia.

Goldberger nie wspomina również jaki sposób ulepszona czynnikiem ludzkim sztuczna super-inteligencja pozyska te informacje. Musiałaby się bowiem przyznać do konieczności inwigilacji opatrzonych w coraz doskonalsze systemy rozpoznawania mowy smartfonów, czy chociażby monitorowania w czasie rzeczywistym prywatnej korespondencji we wszelkiego rodzaju komunikatorach.

„Coraz doskonalsza sztuczna inteligencja z każdą dokonaną moderacją będzie coraz bardziej wyrafinowana, umożliwiając ostatecznie niemal perfekcyjną wykrywalność na dużą skalę” – przekonuje, roztaczając przerażającą perspektywę realizacji orwelliańskiego koszmaru „myślozbrodni”.

„Zbawienna” cenzura

Opętani na punkcie bezwzględnej kontroli marksiści z Dolny Krzemowej, w bezwzględnej cenzurze widzą najdoskonalszy sposób budowy nowego, odpowiedzialnego społeczeństwa. No cóż, jeżeli ludzkość nie potrafi korzystać z otrzymanych za darmo dobrodziejstw, należy złapać ją za pysk i poprowadzić tam, gdzie nie będzie w stanie zrobić sobie krzywdy. A kiedy przeróżni piewcy zrównoważonego rozwoju grzmią, że „nie ma już czasu”, absolutna kontrola przepływu informacji staje się wręcz dziejową koniecznością.

Ideologicznej podkładki dla budowy huxleyowsko-orwelliańskiej dystopii dostarcza bożyszcze salonów, „najbardziej wpływowy myśliciel” ostatnich lat, Yval Noah Harrari. Skoro, jak przekonuje, same nauki przyrodnicze dowodzą nieistnienia wolnej woli, a człowiekiem sterują tak naprawdę mechanizmy biochemiczne i społeczne „narracje” w postaci np. religii, to odpowiedzialność za przyszłość ludzkości tym bardziej spoczywa w rękach władców algorytmów, znających nas lepiej niż nasi bliscy.

Dzisiaj walka toczy się o przekonanie do zamordystycznych praktyk jak największej części opinii publicznej. Dążenie do techno-dyktatury usprawiedliwiane jest chociażby – jak pokazuje dokument Social Dillema – koniecznością zadośćuczynienia za dramatyczne w skutkach polityki pozyskiwania coraz większych ilości informacji. Bezwzględna cenzura ukazywana jest jako panaceum na zamykanie w bańkach informacyjnych całych grup społecznych, czy problemy z samoakceptacją nastoletniej młodzieży.

Tym samym konieczność posprzątania stworzonego przez siebie bałaganu, właściciele social mediów wykorzystują do koncentracji jeszcze większej władzy. Najgorsze, że niedostrzegające tej perfidii społeczeństwo, kupuje te pomysły bez zastanowienia. 

Natomiast nic tak nie przekonuje do bezwzględnej kontroli jak stan zagrożenia. I jeżeli nie powinniśmy mieć złudzeń co do zamordystów spod znaku lewicy, to hasło „informacja to dobro strategiczne” usprawiedliwia w oczach wielu wczorajszych wolnościowców, absolutną cenzurę przestrzeni cyfrowej. Dzisiejsi entuzjaści usunięcia z przestrzeni polskiego internetu „prawicowej folii”, nie dostrzegają jednak, że za chwilę sami zostaną włączeni do grona „szurów” i „płaskoziemców”. I to przy zdecydowanym poparciu opinii publicznej.

Tymczasem lewicowe foliarstwo propagujące genderowe, oderwane od elementarnej rzeczywistości prawidła, czy pro-aborcyjne, antynaukowe twierdzenia o człowieku na etapie prenatalnym panoszy się w internecie w najlepsze.

Piotr Relich

Zwiastun pierwszego odcinka “Władców świata” jest już dostępny! Obejrzyj go i wesprzyj dalsze prace nad serialem!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij