18 sierpnia 2020

Szumowski na aucie. Koniec medycynizmu władzy?

(Fot. A. Witwicki / Forum)

Co oznacza dymisja ministra Łukasza Szumowskiego dla losów polityki walki z epidemią koronawirusa? Czy mamy spodziewać się jakiejś zmiany na lepsze?

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Rezygnacja ministra Łukasza Szumowskiego cieszy każdego, kto dostrzegał kompletny chaos w antyepidemicznej polityce państwa. Nie cieszy jednak jej uzasadnienie. Zamiast wyznać, że popełnił szereg błędów, nie potrafił komunikować się społeczeństwem, by zapanować nad chorobą COVID-19 i jej negatywnymi skutkami dla służby zdrowia, Szumowski przyznał, że… jest zmęczony. I to zmęczenie towarzyszy mu od kilku miesięcy.

 

Zauważmy zatem: minister podejmował wiele ważnych dla naszych losów decyzji, będąc przemęczonym i oczekując rychłego przyjęcia dymisji. Czy ta, podjęta wiele tygodni temu, decyzja, nie miała wpływu na jego posunięcia w zakresie walki z koronawirusem? Czy nie podejmował działań, w przekonaniu, że w gruncie rzeczy i tak niebawem wycofa się z kierowania resortem w okresie, było nie było, rzekomo kluczowym dla losów walki z nowym wirusem? Przecież profesor Szumowski od długiego czasu przekonywał nas, iż wiosna to wiosna, ale jesień… no, wtedy to się dopiero będzie działo.

 

Pytanie o to, jak wyglądało w ostatnim czasie zarządzanie resortem zdrowia pozostaje zatem otwarte. Z licznych informacji, które dotarły do nas m.in. dzięki kontroli poselskiej polityków opozycji, wiemy, że na te kluczowe miesiące „drugiej fali epidemii” jesteśmy przygotowani wcale nie lepiej niż na początku tego roku. Respiratorów jest zaledwie niewiele więcej niż przed kilkoma miesiącami, nie mamy też żadnych danych dotyczących ewentualnościowych planów szybkiego budowania szpitali polowych na wypadek wzrostu liczby chorych wymagających hospitalizacji. W zamian dostrzegamy kompletnie zdewastowaną przez koronapanikę służbę zdrowia, która obłąkana żądaniem robienia testów każdemu pacjentowi, stała się wręcz twierdzą, do której niemal nie sposób się dostać. Nie dalej jak kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że zmarła kobieta w ciąży, której nie przyjęto do szpitala pomimo nagłego pogorszenia stanu zdrowia m.in. dlatego że… nie miała zrobionych testów na SARS-Cov-2. I, proszę mi wierzyć, nie jest to ani pierwszy ani ostatni punkt czarnej księgi służby zdrowia czasów zarazy.

 

Bądźmy jednak szczerzy: winni tej sytuacji nie są lekarze, lecz procedury. Cała machina bowiem została skierowana na walkę z epidemią. Czy naprawdę dlatego trzymano nas w zamknięciu przez wiele tygodni, byśmy dzisiaj dowiadywali się, że polskie szpitale nie radzą sobie z dwoma tysiącami hospitalizowanych i 82 osobami na intensywnej terapii?

 

Czas sprzątania?

Minister Szumowski odchodzi zatem w czasie wielkiego chaosu, panującego w polskiej służbie zdrowia. I odchodzi jako jego główny winowajca. A w dodatku dość niepokojąco przyznaje, że tak naprawdę rezygnację składał już dawno, ale premier nie wyrażał na nią zgody.

 

Walka z koronawirusem, jaką deklaruje resort zdrowia, jest – to widać doskonale – walką pozorowaną, opierającą się przede wszystkim na nieustannym sianiu paniki wśród obywateli. Kupiony przez rząd czas w okresie kwarantanny został wymieniony na respiratory, których większość nigdy do nas nie dotarła i już nie dotrze, oraz trefne maseczki, które przyleciały do Polski ogromnym samolotem, hucznie witane przez panów Szumowskiego i Morawieckiego.

 

A zatem być może dymisja Szumowskiego oznacza, że nadchodzi koniec polityki medycynizmu? Być może w końcu nadchodzi czas, gdy resort zdrowia przestanie odgrywać zasadniczą rolę w kreowaniu polityki państwa – w ostatnich tygodniach zresztą wpływy ministra zdrowia w obozie władzy topniały – i wreszcie zacznie się oczekiwany przez wielu okres sprzątania po tej nieszczęsnej wojnie?

 

Film klasy C

Niestety, niewiele na to wskazuje. Sierpień rząd przywitał ogłoszeniem kolejnych obostrzeń, stanowiących w gruncie rzeczy namiastkę powrotu do absurdalnych procedur, jakimi katowano nas w marcu i kwietniu. Wprowadzanie jakichś żółtych i czerwonych stref, zmienianie kolorków na obszarze Polski co kilka dni i wysyłanie ostrzeżeń do kolejnych powiatów, że jeśli ludzie będą tam niegrzeczni to teren, na którym mieszkają, zostanie pomalowany na jedną z dwóch napawających grozą barw, brzmiał jak fragment scenariusza pseudoapokaliptycznego filmu taniej klasy C. A jednak, zrobiono to. Znów zamykano kluby fitness, deklarując, że ludzie nie robią tam niczego sensownego oprócz sapania na siebie nawzajem czy ograniczano ilości osób w restauracjach. A to wszystko zaledwie na parę dni, aż tu nagle „cyk” i kolorek zmieniony na zielony, „cyk” i już jest żółty…

 

Nie ma sensu dłużej znęcać się nad całą tą „grą w kolorki” czyli kolejnym, rzekomo nowym i genialnym, pomysłem resortu zdrowia na walkę koronawirusem. Dość powiedzieć, że żyrował go premier Mateusz Morawiecki a zatem niewiele wskazuje na to, by cokolwiek w najbliższych tygodniach miało się zmienić. Szczególnie, że resort zdrowia raczej nie ma wielkiego szczęścia do dobrych gospodarzy.

 

Jeśli zatem ktoś sądzi, że odejście ministra Szumowskiego zwiastuje choćby odrobinę bardziej racjonalną politykę państwa wobec pandemii koronawirusa, niech prędko porzuci te marzenia. Pisałem to już w jednym z tekstów, iż pomysł obecnej władzy na metody walki z rozprzestrzenianiem się wirusa to nie tylko kwestia osobowości byłego już szefa resortu zdrowia, ale sprawa rozumienia przez obecną władzę roli państwa w życiu obywatela. I kropka.

 

Miejmy tylko jedną nadzieję: być może nowy szef resortu nieco zracjonalizuje przynajmniej działalność służby zdrowia, wyciągając lekarzy z matni koronapaniki, w jaką wpędził ją odchodzący pryncypał. Jeśli tak się nie stanie, pozostaje pytanie, dlaczego w dalszym ciągu mamy płacić przymusową składkę zdrowotną, skoro publiczna służba zdrowia właściwie nie jest w stanie nam pomóc lub nieustannie straszy nas epidemią, by przypadkiem nie przyszło nam do głowy zgłosić się do szpitala. Rząd musi być świadomy tego, iż lada moment postawione zostaną twardo postulaty racjonalizacji usług publicznych. Ich jakość w czasach walki z koronawirusem, pozostawia wiele do życzenia. I stan ten budzi negatywne emocje Polaków.

 

A zatem bez wielkich nadziei, ale jednak z oczekiwaniem zmiany na lepsze, oczekuję rządów nowego ministra. Czy będzie choć trochę lepiej, czas pokaże.

 

Tomasz Figura

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie