Już nie tylko metropolie, ale i mniejsze szwedzkie miasta borykają się z problemami z islamskimi imigrantami. Wyrazem tego jest wzrost liczby stref „no go”, do których niechętnie zapuszczają się nawet stróże prawa.
Według dziennika „Dagens Nyheter” liczba miejsc „szczególnie narażonych na wykluczenie” w ostatnim czasie wzrosła z 15 do 23. To strefy „no go”, zamieszkałe przez imigrantów, w których nawet policji trudno jest podejmować interwencje.
Wesprzyj nas już teraz!
Do tej pory, takie strefy tworzone były w metropoliach, gdzie skupiska imigrantów były większe. Teraz oprócz kolejnych dzielnic Sztokholmu, Goeteborga oraz Malmoe na liście „no go” znalazły się osiedla mieszkaniowe w Uppsali, Boras oraz Lund.
Policja określa takie obszary jako miejsca, w których „istnieją równoległe struktury społeczne, a ludność narażona jest na ekstremizm religijny”. Jak wskazują, mieszkańcy tych zon niechętnie też uczestniczą w procesach sądowych. Gazeta podała także, że w dzielnicach „dotkniętych wykluczeniem” brakuje policjantów.
Co ciekawe, według ubiegłorocznych danych w Szwecji obowiązywało 15 stref „no go” (obecnie 23), które były w języku formalnym „szczególnie narażone na wykluczenie”. Obok funkcjonowało kolejne 53 stref, w których ludność była narażona na wykluczenie „w różnym stopniu”.
Źródło: tvp.info
MA