Utrzymujący się kryzys na Ukrainie zdopingował szwedzkich strategów do zmiany doktryny obronnej skandynawskiego kraju. Dotychczasowa polityka opierała się na przekonaniu, iż Szwecji nie grozi żadne niebezpieczeństwo inwazji.
Szwedzką armię „odchudzono” do tego stopnia, że w razie agresji zewnętrznej na terytorium państwa, siły obronne byłyby w stanie odpierać ataki zaledwie przez tydzień. Teraz wojskowi na nowo mają opracować doktrynę obronną. Kilka tygodni po ogłoszeniu planowanych cięć wydatków w armii, minister finansów Anders Borg powiedział agencji prasowej TT, że „wiele wskazuje na to, iż będzie musiał przeznaczyć na obronę wojskową znacznie więcej pieniędzy niż planował”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze kilka tygodni temu wśród polityków i wojskowych panowało przekonanie, że w najbliższym czasie nic i nikt nie będzie w stanie realnie zagrozić terytorium Szwecji. Zredukowano więc personel armii i skupiono się na udziale w operacjach międzynarodowych. Jednak po interwencji Rosji na Krymie, politycy z różnych partii wnioskują, by jednak nie obcinać funduszy na obronę. Proponują także wzmocnienie obecności wojskowej w Gotlandii, pełniącej ważną funkcję strategiczną na szwedzkiej mapie.
Jan Björklund, szef centroprawicowej Partii Liberalnej – jednej z czterech partii koalicyjnych rządu – powiedział w środę, że Szwecja potrzebuje „pilnej zmiany w doktrynie”. Chodzi o to, aby zagrożenie terytorialne „brać na serio” i przygotować odpowiednią strategię obronną.
Komitet Obrony skupiający przedstawicieli wszystkich partii ma do 15 maja przedstawić założenia nowej strategii obronnej Szwecji. Wojskowi przypominają jednak, że żaden wzrost wydatków na armię nie będzie w stanie zagwarantować bezpieczeństwa kraju. Postulują, by na nowo rozważyć możliwość wstąpienia w struktury NATO.
Źródło: wsj.com, AS.