Zaledwie kilka dni po katastrofie samolotu Tu-154M, szwedzki Instytut Obrony Radiołączności zgłosił się do Agencji Wywiadu z nagraną rozmową załogi samolotu. Polskie służby nie były tym zainteresowane. Czego jeszcze nie chciano wiedzieć o katastrofie?
Według ustaleń portalu tvp.info, kilka dni po katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku szwedzki Instytut Obrony Radiołączności skontaktował się z centralą Agencji Wywiadu. Skandynawom udało się zarejestrować rozmowę załogi samolotu Tu-154M od startu w Warszawie, aż do momentu nawiązania łączności z wieżą kontroli lotów na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Szwedzi chcieli materiał przekazać stronie polskiej. Ta jednak odmówiła – wynika z audytu przeprowadzonego w AW.
Wesprzyj nas już teraz!
Instytut Obrony Radiołączności to szwedzka cywilna agenda rządowa odpowiedzialna za wywiad łączności. Współpracuje z Agencją Bezpieczeństwa Narodowego USA. Według Edwarda Snowdena, byłego pracownika NSA, Szwedzi byli najważniejszym ogniwem w nasłuchu Rosji.
Szwedzi współpracują też z polską Agencją Wywiadu, z którą zrealizowali kilka operacji nasłuchowych skierowanych na Rosję i Białoruś. Tym bardziej zastanawia dlaczego w 2010 roku AW nie była zainteresowana współpracą. – Czy przyjmujemy od partnerów wszystko? Teoretycznie nie, ale ocena wiadomości lub materiału może wymagać wiedzy, której łącznik nie musi posiadać. Przyjmijmy, że podarunki z natury się przyjmuje, chociaż czasem niestety tylko po to, by włożyć je do szafy, a z czasem spuścić do archiwum i zapomnieć – mówi Michał Rybak, były funkcjonariusz Agencji Wywiadu, szef Kancelarii Bezpieczeństwa.
Sprawa wyszła na jaw podczas audytu. Wówczas Mariusz Kamiński, koordynator ds. służb polecił szefowi AW, by ten skontaktował się ze Szwedami. Wiosną nagrania zostały Polsce przekazane.
Audyt w AW pozostawia wiele pytań o to, czego jeszcze nie służby nie chciały wiedzieć o katastrofie. Wiadomo, że z niszczono szereg nośników danych, niewykluczone że zawierających dane z nasłuchu polskiego samolotu, depesze i notatki służbowe. Audyt wykazał też, że AW była niezwykle pasywna na kierunku wschodnim – zrezygnowano z części rezydentur, a te, które pozostały, miały być ograniczane. Zaś po katastrofie ponoć podjęto decyzję o zaniechaniu wszelkich działań operacyjnych, związanych z wydarzeniami w Smoleńsku. Efektem tego miało być zlekceważenie Rosjanina, który zgłosił się do polskiej ambasady w Moskwie twierdząc, że posiada ważne informacje na temat katastrofy. Świadek został odesłany do rosyjskiej FSB.
Źródło: tvp.info
MA