29 stycznia 2021

Szymon Hołownia – progresista, który rozprawi się z „fundamentalistami”?

(Fotograf: Hubert Mathis/Archiwum: Zuma Press/FORUM)

Szymon Hołownia budując ruch społeczny, który miał go wynieść na stanowisko prezydenta Polski zapewniał, że nie zamierza tworzyć kolejnej partii. Po przegranej w czerwcu 2020 r. już w sierpniu zarejestrował stowarzyszenie Polska 2050. A 3 listopada złożył wniosek o rejestrację partii Polska 2050 Szymona Hołowni.

 

Celebryta nie jest wiarygodny, a co istotniejsze, nie stanowi żadnej nowej jakości. Program proponowany przez niego i związanych z nim ludźmi nie odbiega od agend różnych polityków „wystruganych z banana”, jak Macron we Francji, Trudeau w Kanadzie czy Ardern w Nowej Zelandii. „Trzecia droga”, którą de facto reprezentuje, jest faceliftingiem starych ideologii, mających pomóc zbudować „elitom” ekonomicznym i zorganizowanym grupom interesu tzw. kapitalizm nadzoru, dziś chętnie określany mianem zrównoważonego rozwoju, kapitalizmu interesariuszy, inkluzywnego, włączającego itp. Polega on na realizacji programów finansjery i korporacji Big Tech, wiodących prym w Czwartej Rewolucji Przemysłowej oraz na ciągłym zadłużaniu obywateli, wprowadzaniu coraz większego fiskalizmu i ograniczaniu wolności w związku z rozbudowaną rolą rządów, które nie są już subsydiarne i realizują konkretne wytyczne globalistycznej polityki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

By upowszechnić nieakceptowane propozycje, tworzy się think tanki, kształci liderów i promuje agentów zmian, przesuwających tzw. okno Overtona, chcąc doprowadzić do szerszej akceptacji niepopularnych pomysłów. Potem realizują je politycy, wskazując, że tego chcą obywatele. Globalni progresiści podkreślają, że to, co jest radykalne dla jednego pokolenia, może być już normalne dla następnego. Trzeba jedynie znaleźć twarze, celebrytów, aktywistów, którzy pomogą w „pchnięciu” niepopularnych idei. I taką właśnie twarzą wydaje się być Szymon Hołownia. Od lat zaangażowany w szkolenia dla liderów, promujących Agendę dla zrównoważonego rozwoju 2030. W końcu jest jej oficjalnym ambasadorem.

 

Hołownia zalicza się do tej samej grupy, co obecni przywódcy Kanady, Francji, czy Nowej Zelandii, USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii, którzy realizują cel globalizacji sprowadzający się do transformacji eko-społecznej. Propagują system wymagający ciągłego zadłużania państwa w związku z mrzonkami o możliwości całkowitego odejścia od paliw kopalnych do 2050 r. i przeformułowania gospodarki, by przyniosła ona wszystkim „dobrobyt i szczęście”. Hołownia, podobnie jak kanadyjski premier Justin Trudeau, podkreśla, że jest praktykującym katolikiem i oburzył się, gdy jeden z kapłanów odmówił mu udzielenia Komunii świętej za głoszenie poglądów sprzecznych z nauką moralną odnośnie aborcji, homoseksualizmu itp. Na początku epidemii COVID-19 zażądał nawet, by Kościół wszystkim udzielał Komunii wyłącznie na rękę… Głosi różne aberracje, jak niegdyś Pierre Trudeau – ojciec obecnego premiera Kanady, także „pobożny katolik”, który zalegalizował w kraju aborcję, sodomię i rozwody.

 

Szymon Hołownia – podobnie jak młody Trudeau – lansuje się za pośrednictwem inicjatyw katolickich (Justin Trudeau był twarzą komitetu przygotowującego Światowe Dni Młodzieży i brał udział w licznych spotkaniach z młodzieżą organizowanych w katolickich szkołach). Felietonista „Tygodnika Powszechnego” jest od dawna promowany przez „katolików otwartych” jako autorytet właśnie dla katolików. Z jednej strony walczy o „prawa zwierząt,” z drugiej gani decyzje Trybunału Konstytucyjnego o opublikowaniu uzasadnienia do orzeczenia zakazującego aborcji eugenicznej. Hołownia uznaje za „barbarzyństwo” prawną, pełną ochronę dzieci poczętych. Ma problem z zapewnieniem fundamentu, od którego wywodzi się szereg innych praw i wolności. – Państwo może wspierać obywatelki i obywateli w dokonywaniu heroicznych wyborów, ale barbarzyństwem jest do nich prawnie zmuszać –  komentował.

 

Tymczasem przypomnijmy, że za aborcję – nie tylko zmuszanie, ale także zachęcanie do niej – byli sądzeni zbrodniarze wojenni w Norymberdze: Hermann Göring i Ulrich Greifelt. Czyny te traktowano jako „zbrodnie przeciwko ludzkości”, akty z samej swej natury złe, które nie mogą być w żaden sposób usprawiedliwione. Główny oskarżyciel Jim McHaney podkreślał, że niedopuszczalne jest nawet samo zachęcanie do uśmiercania dzieci poczętych.

 

Podczas spotkania autorskiego z okazji dziesięciolecia „katolickiego portalu” Deon.pl w 2019 r. Hołownia przekonywał, że Jezus stał się zwierzęciem: Barankiem Ofiarnym. Ludzie nie widzą jednej podstawowej rzeczy, że Jezus stał się człowiekiem, ale też – przecież powtarzamy to w każde święta Paschy – stał się zwierzęciem. Stał się Barankiem Ofiarnym. Jezus wziął na siebie ból, krzyk, krew, pot i łzy tysięcy zwierząt ofiarnych, które byłyby zabijane jeżeli On nie złożyłby swojej ofiary – mówił.

 

„Nowy prolifer”

Celebryta, dziennikarz, filantrop to typowy przedstawiciel zainicjowanego przez progresistów amerykańskich Nowego Ruchu Obrony Życia, który zamiast koncentrować się – jak wskazuje szef obecnego episkopatu USA abp Jose Gomez – na obronie życia od poczęcia, proponuje dekryminalizację aborcji, racjonalizację eutanazji („jakość życia”), ochronę wszelkich istot poza człowiekiem, więcej praw socjalnych, likwidację kary śmierci, przyjaznej dla imigrantów polityki otwartości itp. Krótko mówiąc, zastępuje się, czy też spycha na dalszy plan kwestie realnej obrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci na rzecz praw socjalnych i ekologii. Nowy „ruch pro life” brata się z feministkami, walcząc o tzw. sprawiedliwość reprodukcyjną i społeczną. By „przepchać” radykalne postulaty oferuje się w pakiecie szereg propozycji tzw. ekologii głębokiej i program dla grup zmarginalizowanych.

 

Jak groźna jest ta strategia ujawniło spotkanie konferencji biskupów amerykańskich podczas dyskusji na temat listu pt. „Formowanie sumień wiernych do obywatelstwa”, który w 2018 r. miał być dołączony do przewodnika dla wiernych i kapłanów. Doszło wówczas do burzliwej wymiany zdań między hierarchami mianowanymi przez papieża Franciszka a bardziej konserwatywnymi duchownymi. Kardynał Blase J. Cupich z Chicago walczył, by nie akcentować w dokumencie kwestii aborcji, ale sprawiedliwość dla szerokiego segmentu ludzi zmarginalizowanych. Z kolei biskup Robert W. McElroy z San Diego sugerował, że uznanie walki z aborcją za priorytetową jest określeniem, które „jest co najmniej niezgodne z nauczaniem papieża, jeśli nie niespójne” i takie, które „zostanie wykorzystane do podważenia tego, o czym mówi papież Franciszek”(sic!). – To nie jest katolickie nauczanie, że aborcja jest najważniejszym problemem, przed którym stoimy w świetle katolickiego nauczania społecznego. Nie jest tak – usiłował przekonywać McElroy, dodając, że tego typu nauczanie może spowodować „poważną szkodę” wśród wiernych…

 

Na szczęcie zdecydowana większość hierarchów opowiedziała się za przyjęciem dokumentu, podkreślającego nadrzędne zobowiązanie duchownych do głoszenia tradycyjnej nauki Kościoła i uznania walki z aborcją za „absolutny priorytet”. Biskupi potwierdzili też, że małżeństwo to związek jednego mężczyzny z jedną kobietą, a katolik w pierwszej kolejności ma być katolikiem, dopiero potem politykiem. Nie może „zostawiać swojej wiary w domu”. Wiara musi stać na pierwszym miejscu. „Katolicy są nieustannie powołani, aby być wiernymi nauczaniu Kościoła odnośnie aborcji, pseudomałżeństw homoseksualnych i walczyć o właściwe uregulowania prawne w tej materii, a dopiero później zajmować się innymi kwestiami społecznymi” – stwierdzono.

 

Dokument pt. „Formowanie sumień dla wiernego obywatelstwa: wezwanie do odpowiedzialności politycznej” jednoznacznie potwierdził, że wszystkie prawa uzależnione są od prawa do życia, które jest poważnie naruszane przez aborcję. Społeczna akceptacja procederu zabijania dzieci nienarodzonych powoduje, że wszelkie próby osiągnięcia wspólnego dobra stają się niemożliwe. „Nie jest możliwe osiągnięcie dobra wspólnego bez uznania i obrony prawa do życia, na podstawie którego wszystkie inne niezbywalne prawa jednostki są uzasadniane i od którego się wywodzą” – napisali wówczas hierarchowie.

 

Ruch Hołowni, do którego przeszła posłanka Wiosny Roberta Biedronia i Zielonych Hanna Gill-Piątek, chce zabronić prezentowania prawdy na temat aborcji chirurgicznej. „Chcemy postawić tamę wizualnym sadystom, którzy napawają się drastycznymi zdjęciami rozszarpanych płodów. Po konsultacjach z samorządowcami Polski 2050 proponujemy zmianę art. 51 KW – do wykroczeń chcemy dodać zdjęcia i grafiki, które mogą wywoływać szok i traumę” – napisała na Twitterze. Działania „nowego ruchu pro life” wpisują się w nową strategię fanatyków aborcji, którzy chcą walczyć ze stygmatyzacją i „głęboko zakorzenioną społeczną niechęcią” do kobiet uśmiercających swoje dzieci poczęte oraz do innych osób, które pomagają w tym procederze.

 

Dekarbonizacja

Hołownia jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej podkreślał, że kluczowa dla niego jest transformacja energetyczna, dekarbonizacja, czyli pozbycie się wszelkich paliw kopalnych i przejście na tzw. odnawialne źródła energii (biomasa, energetyka wiatrowa, fotowoltaika itp.), które dziś nie są stabilnymi źródłami energii dla przemysłu. Jest on kolejnym kandydatem, który mówi o konieczności odejścia od paliw kopalnych. W swoich zapatrywaniach wydaje się nawet bardziej radykalny niż premier Morawiecki, odpowiedzialny z ramienia rządu za wdrażanie Agendy 2030 w naszym kraju.

 

W programie swojej partii wskazuje, że kluczowa jest dekarbonizacja i tzw. zielona transformacja. Mocno wybrzmiewa konieczność prowadzenia zdecydowanej dyplomacji klimatycznej i uzależnianie wszelkich decyzji inwestycyjnych od realizacji programu dekarbonizacji. To także potwierdza, że Hołownia nie jest nowością na „rynku politycznych idei”. Po prostu chce realizować plan, który już wcześniej wypracowali globaliści w organizacjach międzynarodowych.

 

Agenda 2030 i depopulacja

Przypomnijmy: w 2000 r. ONZ przyjęło tzw. Milenijne Cele Rozwoju, które miały być osiągnięte do 2015 r. Niezadowoleni z ich realizacji progresiści podjęli działania w celu przyspieszenia wdrażania zasad „zrównoważonego rozwoju”, doprowadzając – z niemałą pomocą i zaangażowaniem Watykanu – do przyjęcia we wrześniu 2015 r. na słynnej sesji ONZ w Nowym Jorku z udziałem papieża Franciszka Nowej Agendy na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030. Według słów sekretarza ONZ, Ban Ki-Moona, Agenda zawierająca 17 celów i 169 zadań (wraz z porozumieniem osiągniętym w Addis Abebie) miała być początkiem „nowej ery” i wprowadzić świat na ścieżkę tzw. zrównoważonego rozwoju. W grudniu 2015 r. w Paryżu doszło do podpisania ważnego porozumienia klimatycznego, ściśle powiązanego z Agendą 2030.

 

Nowy program ONZ „Agenda 2030” w dużej mierze opiera się na postulatach Klubu Rzymskiego. W połowie września 2016 roku w Berlinie obecni członkowie Klubu, skupiającego polityków, finansistów i „obywateli świata, podzielających wspólną troskę o przyszłość ludzkości” – jak się określają – szumnie ogłosili kolejny raport. Prezentował je m.in. niemiecki minister środowiska Gerd Müller oraz kilku ekonomistów, w tym prof. John Schellnhuber, ten sam, który w 2015 roku został mianowany przez papieża Franciszka członkiem zwyczajnym Papieskiej Akademii Nauk i przedstawiał encyklikę „Laudato si”. Inicjatorzy opracowania domagali się, by rządy w poszczególnych krajach koniecznie wprowadziły „politykę jednego dziecka” i ograniczyły wzrost gospodarczy do poziomu zaledwie 1 proc. rocznie. „Dobrze byłoby, gdyby przyrost naturalny się zmniejszył. Idealnie byłoby, gdyby nawet liczba ludności na świecie znacznie się skurczyła” – argumentowali autorzy dokumentu, pt. „Reinventing prosperity”, Jorgen Randers i Graeme Maxton. UE uznała Agendę 2030 za priorytet, który ma pozwolić ściągnąć z podatników środki potrzebne na inwestycje w nowe technologie, by przynajmniej zachowała obecną pozycję w światowej gospodarce, którą zaczęła tracić m.in. z powodu starzejącej się populacji.

 

Propagatorzy „zielonej transformacji” realizują program opracowany przez powołaną przez ONZ w 2009 r. specjalną grupę – environmental management group on green economy (EMG). Przedstawiła ona dwa lata później konkretne wytyczne „W kierunku inkluzywnej i zielonej ekonomii”, w których poza czysto technicznymi rozwiązaniami dot. dekarbonizacji wskazano na konieczność powszechnej polityki planowania rodziny i usług w zakresie „zdrowia reprodukcyjnego” oraz szerzenia ideologii gender na wszystkich poziomach nauczania  (określono to jako edukację wysokiej jakości). Zgodnie z wizją dekarbonizacji cały świat winien być objęty pozwoleniami na emisję dwutlenku węgla i regulacjami, które de facto będą stanowić, jakie państwa będą mogły się rozwijać, a jakie nie.

 

Prof. Jeffrey Sachs (współtwórca Planu Balcerowicza), obecnie m.in. szef oenzetowskiej SDSN (Sieci Rozwiązań na rzecz Zrównoważonego Rozwoju) w swoim wykładzie z lutego 2015 r. w London School of Economic and Political Science zaznaczył, że kluczowe dla zrównoważonego rozwoju jest ograniczenie liczby ludności i wielka transformacja energetyczna. Podkreślił, że zrównoważonego rozwoju nie osiągniemy, jeśli populacja wciąż będzie szybko rosnąć. – Oczywiście mówienie o tym nie jest łatwe – mówił Sachs – ponieważ to niepoprawne politycznie. Przekonał się o tym papież Franciszek, gdy powiedział, że katolicy nie mogą rozmnażać się jak króliki. Sądzę, że to było dobre otwarcie, żeby papież rozpoczął tę dyskusję. Powinniśmy wziąć sobie to do serca, że możemy mieć tyle dzieci, ile jesteśmy w stanie wychować i wykształcić dobrze, by miały szansę na dobrobyt. A to oznacza, że można mieć dwoje, może troje, ale nie pięcioro, siedmioro, ośmioro i więcej.

 

ONZ opublikowała także raport pt. „Trends in contraceptive use worldwide”, w którym przypomniano, że Międzynarodowa Organizacja na rzecz Ludności i Rozwoju w 1994 r. zaleciła, by wszystkie kraje do 2015 r. wywiązały się z zadania umożliwienia powszechnego dostępu do „planowania rodziny”. Ponieważ jednak nie osiągnięto zamierzonych celów, przyjęto program Agenda 2030, w którym potwierdzono „zobowiązanie do zapewnienia powszechnego dostępu do nowoczesnych metod antykoncepcji do  2030 r.”; metod, które obejmują sterylizację mężczyzn i kobiet oraz aborcję.

 

Raport UNFPA z 2016 roku już nie kryje, że „zrównoważony rozwój” można osiągnąć jedynie wskutek walki z ubóstwem polegającej na ograniczeniu liczby ludności na świecie. UNFPA proponuje, by poza powszechną propagandą dotyczącą stosowania antykoncepcji długotrwałej (zastrzyki hormonalne, spirale, sterylizacja), rozpocząć zakrojone na szeroką skalę działania strukturalne zwalczania nierówności płci, które można osiągnąć  jedynie poprzez zapewnienie pełnego dostępu do „praw reprodukcyjnych i seksualnych”. Wtedy dopiero będziemy mieć „inkluzywną i tętniącą życiem ekonomię”…

 

Czwarta Rewolucja – „pożeracz prądu” i odmowa rozwoju niektórym krajom

Agenda 2030 i paryskie porozumienie klimatyczne stawiają na dekarbonizację i zachowanie tzw. otwartego społeczeństwa. Czwarta Rewolucja Przemysłowa, która została zainicjowana przez szybkopasmowy internet, technologię 5G, Internet rzeczy (IoT) i blokchain, będzie „pożerać” prąd. Digitalizacja gospodarki światowej będzie wymagała eliminacji pewnych branż. Dużo energii mają pochłaniać farmy serwerów przechowujących dane cyfrowe z miliardów smartfonów, tabletów i innych urządzeń podłączonych do sieci. Dostęp do przystępnej i niedrogiej energii jest kluczowy dla zachowania konkurencyjności gospodarki. Jednak globalnie narzucony system handlu emisjami brutalnie eliminuje konkurencję ze strony niektórych państw i zamyka drogę do szybkiego uprzemysłowienia. Naraża miliony osób na popadnięcie w większe ubóstwo.

 

W przypadku Polski wysokie koszty transformacji energetycznej – sztuczne regulacje i postępujący fiskalizm (nowe podatki ekologiczne, tzw. prozdrowotne opłaty przerzucone na obywateli) – będą dławić gospodarkę, a „zielona transformacja”, którą się proponuje, nie jest ekologiczna (ogromny problem recyklingu baterii, paneli słonecznych, wiatraków itp.). Dekarbonizacja sprawi, że nasz kraj nie będzie miał dostępu do przystępnej cenowo energii i nastąpi spowolnienie jego rozwoju, a wraz z tym ubożenie społeczeństwa coraz bardziej uzależnionego od pomocy i tak już bardzo zadłużonego państwa.

 

Koszty obsługi nowych długów będą rosły, więc w końcu może uda się wprowadzić – jak zaproponował finansista George Soros – obligacje wieczyste, od których państwa już nigdy nie byłyby w stanie się uwolnić, płacąc daniny instytucjom finansowym. W związku z tym nie będzie nawet jakichkolwiek szans na samodzielną politykę, nie mówiąc o namiastce zachowania suwerenności.

 

„Konserwatysta pragmatyczny” pomoże uporać się z „fundamentalistami i ekstremistami”

Hołownia jest ucieleśnieniem osoby, która zgodnie z zaleceniami progresistów, jako „katolik” może pomoc uporać się z „fundamentalistami” i wprowadzić rewolucyjne zmiany „jako swój człowiek”. Jest m.in. z tego powodu twarzą chociażby „Masterclass Leadership with the Pope”, notabene obok Janusza Gajosa. „Moja praca wiąże się z jeżdżeniem po całej Polsce, gadaniem, pisaniem, wykładami i dyskusjami. Mówię często niewygodną dla konserwatystów prawdę o chrześcijaństwie, mianowicie, że jest to religia nadziei, miłości i akceptacji” – pisze. Hołownia dodaje, że oferuje „wsparcie w odpowiednim poprowadzeniu nieszablonowego myślenia. Porady jak nie wybrukować piekła dobrymi chęciami, ale przerodzić interesującą koncepcję w faktycznie wartościowe czyny”.

 

18 października 2019 r. w Szczawnicy, a następnie w Rzymie, w ramach „Masterclass Leadership with the Pope”, organizował „program dla młodych liderów (20-29 lat). Kto uczył przyszłych agentów zmian? Obok abp. Grzegorza Rysia, Krzysztof Zanussi, Janusz Gajos, Jerzy Trela, Szymon Hołownia, ale i Dorota Wellman czy prof. Zbigniew Izdebski (seksuolog), instruując o „własnych kryteriach wzrostu prowadzących do sensownego i szczęśliwego życia”. Młodym zaoferowano szansę „wygrania półrocznej relacji z mentorem” oraz bezpłatne zaproszenie na Masterclass w Castel Gandolfo.

Ambasador Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ jako wcielenie nowej generacji przywódców – jak tłumaczy szef jego partii, były dyrektor polskiego oddziału globalistycznego think tanku Atlantic Council, Michał Kobosko – ma być przedstawicielem nowej generacji polityków, nie takich jak członkowie Koalicji Obywatelskiej i PiS. W praktyce jednak frontman „społeczeństwa otwartego”, chcącego zagospodarować duży elektorat zarówno po prawej, jak i lewej stronie, może utworzyć kolejną Unię Wolności. Niedawno liderzy ruchu Szymona Hołowni ze Śląska poinformowali , że odchodzą, skarżąc się na brak szacunku dla lokalnych działaczy i wolontariuszy. Ci. którzy mieli mieć wpływ na to, co się dzieje w kraju, w nowej partii szybko przekonali się, że to tak nie działa.

 

Rada Programowa Instytutu „Strategie 2050”, który opracowuje agendę partii Hołowni i Kobosko, teoretycznie dąży do „budowania sprawnego państwa opartego o zasady społecznej gospodarki rynkowej”. Wśród „ekspertów” są osoby związane z Fundacją Batorego i finansowanymi przez nią programami „otwartego społeczeństwa”. Są byli członkowie rządu Tuska itp.

 

Hołownia przedstawia się jako umiarkowany i pragmatyczny konserwatysta – notabene w ostatnim czasie sporo ich mamy – jednocześnie pobożny katolik, który mocno wierzy w rozdział Kościoła i państwa, akceptuje związki partnerskie osób tej samej płci. Michał Kobosko tłumaczy, że „jest duże zapotrzebowanie na polityka, który reprezentuje trzecią drogę” i będzie budować „Polskę zieloną, solidarną i demokratyczną”. Przyznaje, że kluczowa dla nich jest kwestia transformacji energetycznej i nowe inwestycje w OZE. Think tank z pewnością będzie podsuwał sprzyjające lobbystom gotowe rozwiązania, zwłaszcza na szczeblu lokalnym, ale i krajowym.

 

„Trzecia droga” teoretycznie mająca łączyć „prawicową politykę gospodarczą z niektórymi elementami lewicowej polityki społecznej”, krytykowana jest tak przez konserwatystów, jak i liberałów oraz libertarian za zdradę zasad leseferyzmu, a przez anarchistów, komunistów i socjalistów za zdradę wartości lewicowych. Stąd między innymi niechęć części lewicowców do Hołowni.

 

Siedem lat temu amerykański prawnik William K. Black oceniał to zjawisko następująco: „Trzecia droga to grupa udająca czasami, że jest centrolewicą, ale tak naprawdę jest ona w całości dziełem Wall Street – kierowana jest przez Wall Street dla Wall Street, używając operacji prowadzonych pod obcą banderą, tak jakby była to formacja centrolewicowa”.Dla byłego przywódcy Czech, Václava Klausa, trzecia droga jest „głupia” i mieliśmy już z tym doświadczenie w latach 60-tych. ub. wieku, gdy budowaliśmy „socjalizm z ludzką twarzą”.

 

Nowi liderzy mają uosabiać dążenia kosmopolitycznego pokolenia wychowanego w zglobalizowanej kulturze. Politycy mają wzbudzać sympatię, zaufanie i sprawiać wrażenie ludzi zwyczajnych, empatycznych, autentycznych. Mają też być zdecydowani w działaniu, by budować nowe, ekologiczne społeczeństwo. By wprowadzić lansowany program, konieczne jest uporanie się z „fundamentalizmem”, „ekstremizmem prawicowym”. A to jak zasugerował w 2019 r. działacz CIVICUS, Gordan Bosanac, który był współautorem raportu Global Philanthropy Project („Religijny konserwatyzm na arenie globalnej: zagrożenia i wyzwania dla praw LGBTII”), można to osiągnąć pozyskując ludzi wierzących, którzy zadbają, by konserwatywne partie nie przechyliły się zanadto w prawo.

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij