14 listopada 2023

Powołanie Szymona Hołowni na funkcję marszałka Sejmu wcale nie kończy projektu Polska 2050. Prestiżowe stanowisko stanowi jedynie trampolinę do wymarzonej prezydentury. Tym samym na naszych oczach realizuje się, rozłożona na lata, koncepcja „zmiany jakościowej” w polskiej polityce, która ma doprowadzić niegdyś katolickie społeczeństwo do globalistycznego ideału, gdzie dzieciobójstwo stanowi „prawo człowieka”, jedzenie mięsa to grzech ciężki, a za próbę leczenia homoseksualnych skłonności można trafić do więzienia. Czy misję, której nie podołali postkomuniści, neoliberałowie i rząd Dobrej Zmiany, wypełni dopiero „katolicki publicysta”?

Na początku słowo wyjaśnienia. Z tą katolicką publicystyką Szymona Hołowni nie ma co przesadzać. Wartości, którym służył pisząc „Kościół dla średnio zaawansowanych” czy „Tabletki z krzyżykiem” już dawno złożył na ołtarzu politycznego kompromisu.

O błyskawicznej wolcie światopoglądowej redaktora m.in. Stacji7 czy Tygodnika Powszechnego napisano już wiele. W tym miejscu wystarczy przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno za obronę katolickiego podejścia do aborcji i in vitro blokowano mu teksty i dziękowano za współpracę.

Wesprzyj nas już teraz!

Dzisiaj natomiast, już jako członek zwycięskiej koalicji, Hołownia gwarantuje publiczne finansowanie zapłodnienia pozaustrojowego, przeciera szlak aborcjonistom (jest za referendum w tej sprawie) oraz deklaruje podpisanie ustawy udostępniającej pigułki wczesnoporonne nieletnim. Nowy marszałek Sejmu nie miałby również problemu z legalizacją tzw. związków partnerskich. Za to przeciwnikom środowisk LGBT+ – zgodnie z pomysłem rozszerzenia Kodeksu karnego o mowę nienawiści ze względu na orientację seksualną – chciałby najchętniej pozamykać usta.

I choć na mówienie o „grzechu sodomskim” w wizji Hołowni nie może być miejsca, to bluźniercy, bezczeszczący święte figury i obrazy symbolami zboczenia mogą już obficie korzystać z wolności słowa. W postulatach rozdziału Kościoła od państwa, Polska 2050 może bowiem spokojnie rywalizować z Partią Razem. Domyślna likwidacja religii w szkołach czy zniesienie kary pozbawienia wolności za obrazę uczuć religijnych, to jedne z wielu pomysłów podporządkowania państwu Kościoła instytucjonalnego.

Ta otwarta apostazja – jak pokazuje przykład ostatnich dni – podporządkowana celom politycznym, tłumaczona jest koniecznością budowy osobliwie rozumianego dobra wspólnego, gdzie demokratyzm i święty spokój wymaga schowania do kieszeni osobistych poglądów.

Ale nie jest to koncepcja nowa. Postawa „módl się w domu po kryjomu” towarzyszyła całym pokoleniom chadeków, którzy próbując dokonać mariażu ewangelicznych wartości z demoliberalizmem, nierzadko jako pierwsi przykładali ręce do rozmontowywania podstaw cywilizacji chrześcijańskiej. Hołownia ze swoim zakompleksionym przed światem „ale katolicyzmem”, nie jest jakoś specjalnie oryginalny.

Dlatego, o ile katolickim publicystą Szymon Hołownia bywał, to katolickim politykiem jest chyba już tylko w oczach radykalnej wierchuszki Strajku Kobiet. I choć jego wielkie ego i jeszcze większe ambicje dają o sobie znać na każdym kroku, naiwnym byłoby sądzić, że byłego gwiazdora TVN-u motywuje wyłącznie cyniczna pokusa stanowisk i prestiżu.

Życie nie zna próżni

Słuchając rozemocjonowanych przemów lidera Polski 2050 naprawdę ciężko stwierdzić, że to wszystko jest robione „pod publiczkę”. Słynne łzy ronione nad łamaną Konstytucją, mimo zabawności całej sytuacji, nie były efektem gry aktorskiej. Należy wierzyć Hołowni, kiedy mówi, że idzie do polityki, by „uratować świat dla swoich córek”. Tak samo, gdy lamentuje nad losem zwierząt hodowlanych, albo przekonuje, że „zwierzęta będą go sądzić na Sądzie Ostatecznym”.

Życie, a zwłaszcza życie duchowe nie znosi próżni. Tym bardziej u kogoś, kto dwa razy próbował swoich sił w nowicjacie i napisał kilka książek o tematyce religijnej. Wydaje się, że Hołownia wzorem powojennych chadeków również pragnie połączyć ogień z wodą. Ale już nie w postaci chrześcijańskiej demokracji, ale …chrześcijańskiego globalizmu.

Jeszcze przed głośnym startem do polityki, były prowadzący „Mam talent” napisał słynną książkę „Boskie zwierzęta”, w której prezentował połącznie specyficznie rozumianej nauki katolickiej z całym zestawem zasad nowej, globalnej międzygatunkowej etyki. Mentorami w tej podróży były takie sławy jak czołowy felietonista „Krytyki Politycznej”, Jaś Kapela czy Yuval Noah Harari, wieszczący koniec ery małp człekokształtnych homo sapiens.

I choć Hołownia jeszcze nie zakazywał tam jedzenia mięsa, to z całej siły starał się przekonać, że powinniśmy się jedzenia mięsa przynajmniej wstydzić. Ze swoim klimatycznym przesłaniem zjeździł Polskę wzdłuż i wszerz, jawiąc się jako posłany ze specjalna misją wyzwalania tkwiących w „mroku śmierci” i oparach dwutlenku węgla rodaków. Strategie walki ze zmianami klimatu brzmiały w jego ustach niczym Dobra Nowina XXI wieku, a straszenie konsekwencjami globalnego ocieplenia urastało do rangi przepowiedni o apokaliptycznym wymiarze.

O religijnym postrzeganiu zachodzących zmian niech świadczą jego słowa o Jezusie, który stał się Barankiem ponieważ „wziął na siebie ból, krzyk, krew, pot i łzy tysięcy zwierząt ofiarnych” czy kajanie za niedochowanie wierności rygorystycznym zasadom zero-waste. Tylko niezachwiana wiara w Zielony Ład każe mu powiedzieć, że transformacja energetyczna przyniesie Polsce „bogactwo o jakim się nie śniło”, a wymierzone w polski przemysł unijne dyrektywy są „drogą do szczęścia, sukcesu i spełnienia”.

Szymon Hołownia już dawno zamienił ewangelizację na nawracanie na roślinnego burgera. Choć nigdy nie był skory do „straszenia piekłem”, to podobnych skrupułów nie ma, gdy przychodzi mówić o katastrofie klimatycznej. Podobnie przekonywania o „rozszerzaniu empatii” na inne gatunki boleśnie kłócą się z licytowaniem, kto ma skuteczniejszy pomysł na legalizację aborcji do 12. tygodnia.

Ambasador globalistów

Władysław Kosiniak-Kamysz prezentując kandydaturę Hołowni przypomniał, że polityk jest ambasadorem oenzetowskich Celów Zrównoważonego Rozwoju. Mało kto może poszczycić się podobnym tytułem.

To tylko pokazuje, jak bardzo lider Polski 2050 oddany jest ideologii, w której smog stanowi większe zmartwienie niż dzieciobójcza hekatomba, niejedzenie mięsa i segregowanie śmieci urasta do roli sakramentu, a Kościół ze swym chrystusowym posłannictwem ma potulnie czekać na wytyczne Zgromadzenia Ogólnego ONZ, by następnie wpleść je do swojej teologii.

To oddanie nowej, globalnej etyce wystawiającej człowieka na żer własnych namiętności, przyznającej „prawo” do niezakładania rodziny, utrwalającej w błędach i strachu przed czyhającą katastrofą, a jednocześnie sprowadzającej wyłącznie do roli proleta uzależnionego od woli wielkich koncernów, autorytarnych reżimów i dysponentów dóbr niezbędnych do przedłużania jego marnej wegetacji. To stanięcie po stronie silniejszych w starciu z najsłabszymi.

Czyni to z Hołowni doskonałego partnera dla Brukseli odlatującej w samobójczym szaleństwie klimatyzmu, a także osi Paryż-Berlin, używającej polityki klimatycznej do budowania nowej przewagi nad państwami „młodej Europy”. Jeżeli projekt Polska 2050 zostanie faktycznie zrealizowany, Szymon Hołownia być może odegra w Polsce rolę niczym Leo Varadkar w Irlandii (legalizacja aborcji, wprowadzenie „homomałżeństw”) czy Mark Rutte w Holandii (zamach na rolnictwo i mobilność). Sama nazwa jego ugrupowania nie jest przypadkowa. 2050 rok został wyznaczony przez Unię Europejską jako termin osiągnięcia przez cały kontynent neutralności klimatycznej. I według tego celu Bruksela projektuje polityki coraz mocniej ograniczające naszą wolność.

W Europie największe straty chrześcijańskiej cywilizacji zadali nominalnie chrześcijańscy politycy. W USA twarzami najradykalniejszej polityki aborcyjnej w historii zostali „katolicy tylko z nazwy” – Nancy Pelosi i Joe Biden. Szymon Hołownia, niedoszły dominikanin i były katolicki dziennikarz, jest na najlepszej drodze, by pójść w ich ślady.

Piotr Relich

Odwagi, Panie Prezydencie. Do boju!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij