Po obejrzeniu superprodukcji Gibsona nie można oprzeć się wrażeniu, że oprócz głównego bohatera – Jezusa, równie istotną – choć stojącą nieco na uboczu – rolę odgrywa Jego matka. Cierpienia Chrystusa są cierpieniami Maryi, a radości i doświadczenia głównego bohatera dzielone są z matką za pomocą niezwykle silnej więzi.
Zdaniem ekspertów teologia maryjna w filmie Gibsona jest czytelna i w pełni zgodna z nauką Kościoła. Od początku filmu w oczy rzuca nam się niezwykła więź, za pomocą której Maryja dzieli z Chrystusem radości, obawy a także – ukazane w niezwykle plastyczny sposób – ogromne cierpienie. Jak przepowiedział matce Jezusa Symeon: „A twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”, Maryja współcierpiała razem z Chrystusem podczas jego męki, co w znakomity sposób udało się ukazać Gibsonowi. Z drogi usuwają się jej oprawcy, czuć od niej jakąś niesamowitą siłę.
Wesprzyj nas już teraz!
W momentach biczowania czy przybijania Jezusa do krzyża widzimy jak ciosy zadawane Jezusowi odczuwane są tak samo przez Maryję w niemal fizyczny sposób. Przepięknie ukazana jest stacja Drogi Krzyżowej – „Jezus spotyka swoją Matkę”. W scenie Maryja biegnie do upadającego Jezusa, a w międzyczasie widzimy retrospekcję z czasów jego młodości, kiedy jako dziecko przewrócił się w podobny sposób. W obu przypadkach reakcja matki jest taka sama – nie zważając na nic dookoła, zostawiając wszelkie obowiązki, jak najszybciej biegnie by pomóc upadającemu Jezusowi.
Mimo, że Maryja podtrzymywana jest cały czas przez Jana i Marię Magdalenę, cierpienie odczuwa niezwykle świadomie. Kulminacyjnym punktem „pasji” Maryi jest złożenie ciała Chrystusa w jej ręce. Ze spokojem, bez jakiejkolwiek widocznej rozpaczy matka żegna się ze swoim synem. Jednocześnie jej wzrok skierowany jest „do kamery” czyli na widza. Z tego spojrzenia niemal wyczytać można słowa „mój syn cierpiał za Wasze grzechy”.
Ukazanie w ten sposób Maryi jest świadectwem osoby, która darzy Matkę Bożą autentycznym, żywym uczuciem. Gibson w sposobie jej przedstawienia, pokazał swoją osobistą relację z Matką Chrystusa. Postać Maryi daje nam wizualny, odczuwalny zmysłami przykład dlaczego w Kościele oddajemy jej taką cześć. Jest to także ewangelizacyjne przesłanie do protestantów, którzy dobrowolnie ale także częściowo nieświadomie odcinają się od obfitości Łask, jakie Maryja może wyjednać nam u swojego Syna. Maryja jak wiemy, jest szczególnie pomocna jeżeli chodzi o sferę czystości i warto prosić ją o wstawiennictwo w tych intencjach.
Matka Boża ukazana jest w filmie także z zupełnie innej strony. Jako prosta kobieta, wychowująca swoje dziecko, opiekująca się domem i troszcząca się o jego mieszkańców. W scenie, w której Jezus jako cieśla wykonuje stół dla swojego klienta, jego matka – jak matka każdego człowieka – pyta się czy jest głodny, przypomina – dorosłemu już – Jezusowi żeby umył ręce. Przedstawienie w ten sposób, czasem nieco humorystyczny Matki Boga pozwala nam dostrzec ją tak jak często dostrzegali Maryję święci Kościoła – jako człowieka, mającego te same troski i zmartwienia jak każdy z nas.
Widząc filmową Maryję dużo łatwiej znaleźć nam sens i znaczenie słów wypowiadanych podczas każdej stacji Drogi Krzyżowej – „I ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna przyczyń się za Nami”.
Artykuł na podstawie książki Stanisława Krajskiego „Mel Gibson – droga do Pasji”.
Piotr Relich
Zobacz także:
Mel Gibson. Powstawać z upadków na drodze ku Prawdzie
Mel Gibson. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny