Donatan i Luxuria Astaroth robią furorę w sieci. Nacisk kładzie się na popularny teledysk o Słowiankach, lecz zachwyt wzbudza też „rodzimowierstwo” Donatana. Mało kto zajmuje się jednak satanistycznymi inspiracjami najbardziej znanej modelki z klipu „My Słowianie”.
Buszując po Youtube można czasami znaleźć rzeczy naprawdę zdumiewające. Zdarza się nawet, że owe dziwactwa są wyjątkowo popularne. Wtedy zasługują one na zaklasyfikowanie do zjawisk bardzo groźnych. Tak jest niewątpliwie z przypadkiem teledysku Donatana i Cleo „MY SŁOWIANIE”. Kiedy obejrzy wierzący, niewątpliwie niezwłocznie poszuka różańca…
Wesprzyj nas już teraz!
Na Donatana (Witolda Czamarę) trafiłem znacznie wcześniej, a konkretnie na jego „Nie lubimy robić” z albumu RÓWNONOC. Pomyślałem sobie, że to dziwne zjawisko – hip-hop pierwszego gatunku o polskiej wsi? O co tu chodzi?! Pamiętam, że w podstawówce i liceum noszenie przezwiska „wieśniak” bynajmniej nie było powodem do dumy. Oznaczało kogoś, kto rażąco nie pasuje do „cywilizowanej” popkultury z Zachodu, a zatem między innymi do hip-hopu. Jednak istnieje racjonalne rozwiązanie zagadki.
Po pierwsze, mam nieodparte wrażenie, że polska popkultura się usamodzielniła. Upewniła mnie w tym znajoma nauczycielka angielskiego, która stwierdziła, że młodzież nie jest już zainteresowana tym językiem. A przecież dobrze pamiętam, że była! Bo wszystko co POP, co popularne a zatem także co pożądane, było po angielsku. To był oczywiście efekt zmęczenia i znudzenia młodych PRL-owską siermięgą. Ale od czasów, kiedy każdy zdawał się myśleć „dobre, bo angielskie”, minęło wiele lat, więc należało się spodziewać zmian na tym polu. Ot i rodzima popkultura! Być może ktoś zaprotestuje, że nie ma czegoś takiego jak „pop” przypisany do narodowości, jednak przyznać trzeba, że tak właśnie przebiegła ewolucja popkultury w Polsce. Dziś mamy polskie filmy, muzykę, gry komputerowe, czasopisma nawet „sztukę” niewiele różniącą się od obcojęzycznego pop-u.
Po drugie, każdy chyba zauważył nasilenie nastrojów narodowych w Polsce. Marsz Niepodległości podobnie jak „awaryjny” marsz prezydencki nie wzięły się znikąd. Ale co by to było, gdyby polska młodzież stała się zwyczajnie patriotyczna? Ba, a co by to było, gdyby obok tego wierzyła w JEDEN, ŚWIĘTY, POWSZECHNY I APOSTOLSKI KOSCIÓŁ? Niektórzy mądrzy inaczej uznaliby to za katastrofę! Z ich punktu widzenia nie może być zwyczajnego patriotyzmu, prostej i szczerej miłości do ojczyzny: do jej tradycji, religii i kultury, do miejsca gdzie mam dom, żonę i dzieci; do ziemi, która nas żywi i granic, które nas chronią.
Co więc zamiast tego? Jak wykoślawić ten – zdrowy skądinąd – patriotyczny trend, jaki kolejny „prezydencki marsz” należy zafundować Polakom, by opanować sytuację? Historia znów rechocze: wraca znane nam doskonale „narodowe” i „rodzime” pogaństwo, które już raz pokazało na co je stać, produkując niejakiego Adolfa H i jego wesołą gromadkę.
W kraju biednie, a Donatan występuje w drogich teledyskach opiewających wieś – ale nie tą sympatyczną, którą pamiętam z dzieciństwa. Na jego „polskiej” wsi stoi ferrari, kręcą się wyuzdane dziewczyny i zaciągają po ludowemu o tym, że nic im się nie chce, albo że są ładniejsze od rywalek z innych części świata. Hmm… Przypomina mi się impreza ze słoniami, rycerzami i nagimi kobietami jaką wspomniany już Adolf H. swego czasu zafundował Niemcom na „dobry początek”. Ale, ale… czy aby nie przesadzam w tym brunatnym zestawieniu?
„MY SŁOWIANIE” to zupełnie niewpadająca w ucho linia melodyczna, drażniący wokal Cleo i… jeszcze więcej seksu. Na dodatek – niestety – piękny polski strój ludowy został tak zbrukany! Abstrahując od „głodnego” grania, warto zastanowić się, czy jest w tym produkcie jakiś głębszy sens? Otóż niewątpliwie jest! Zacznijmy od tego, że równonoc to nie tylko zjawisko w przyrodzie ale także pogańskie święto. A na płycie RÓWNONOC znajdziemy piosenkę „Noc Kupały”… Co więc o pogaństwie powie nam sam Donatan?
Pogaństwo to brzydkie słowo narzucone przez Kościół. Jestem rodzimowiercą. Ludzie, którzy starają się mnie przekonać, że wiara katolicka jest jedyną słuszną, nie są w stanie mi tego udowodnić. Tymczasem ja mogę pokazać, że to, w co wierzę, czyli siły przyrody, cykliczność pór roku, to że dzień zmienia się w noc, po prostu istnieje. To jest nasza wiara. Bez żadnych smrodków dydaktycznych. – powiedział Czamara w wywiadzie dla Wprost.
To bardzo optymistyczne przedstawienie pogaństwa kontrastuje z tym, co mówi psalm 95.: „wszyscy bogowie pogańscy to demony”. I tak się składa, że w tym przypadku związków z demonicznym pogaństwem daleko szukać nie trzeba. Jest nim 18-letnia modelka Kamila Smogulecka.
Karierę modelki Kamila zaczęła już w wieku 15 lat (sic!), a dziś – jak informują media – „cała Polska kocha się w jej dekolcie”. Kiedy trafił na nią Czamara, zagościła w jego twórczości na dobre. Wystąpiła w „Nocy Kupały” (jako wpółżywy topielec), „Budź się”, „Słowiańskiej krwi”, „Niespokojnej Duszy” (jako zjawa prześladująca mężczyzn), „Nie Lubimy Robić” i „MY SŁOWIANIE” – w dwóch pozostałych jako ucieleśnienie seksu. Jakby tego było mało, można podejrzeć jej makabryczne zdjęcia na facebooku, na których jawi się jako demon, czy wampir pożywiający się krwią.
Jednak najcięższym argumentem jest jej pseudonim – Luxuria Astaroth. Luxuria oznacza grzech nieczystości. Astaroth zaś to imię demona (również Ashtaroth, Astarot i Asteroth). Opisywany jest jako „wielki książę rządzący 40 legionami duchów” i „ohydny anioł ujeżdżający piekielną bestię trzymający w ręku węża”. Może dręczyć śmierdzącym oddechem, ale daje poznanie tego, co było, jest i będzie oraz odkrywa sekrety. Zna historię stworzenia i upadek aniołów. Wspiera w Sztukach Wyzwolonych, a także pomaga zdobyć przychylność wielkich panów.
To ostatnie jest bardzo intrygujące, jako, że ostatnio widzowie w Polsce mieli okazję oglądać Kamilę w programie Dzień Dobry TVN. Dziewczyna bynajmniej nie popisała się tam erudycją, a jednak jakoś się tam znalazła. Ba, stwierdziła, że w aktorstwie ma większe szanse niż ktokolwiek inny, a jej wymarzonym zawodem po byciu modelką jest adwokat! Zastanawia również jej dwuznaczna odpowiedź, kiedy prowadzący zapytał ją o oddawanie czci belzebubowi. Wykręcając się powiedziała, że ma swoje osobiste powody by używać demonicznego pseudonimu, ale to nie jest czas by o nich mówić. Jednak uważa się za „personifikację grzechów, za które umierał Chrystus”.
Przy tym wszystkim wyznanie, że jej idolem jest Doda, to już tylko wisienka na czarnym torcie. Darski ps. Nergal pewnie jest dumny z młodej gwiazdki…
Oto więc doczekaliśmy się prawdziwego POP-pogaństwa dla mas, które ma 23 miliony wyświetleń na YouTube! Donatan twierdzi, że potrzeba takiej alternatywy dla Zachodu i katolicyzmu. Tak wiec słowiańskie pogaństwo jako alternatywa nie tylko dla Kościoła Powszechnego, ale również dla Zachodu. Tego samego Zachodu – który poddał się innemu pogaństwu spod znaku rozumu zbuntowanego przeciw Bogu i Kościołowi. Tak więc z jednej jak i drugiej strony chcą nas przerobić na neopogan! Strzeżmy się więc.
I jeszcze jedna uwaga. Ciekawe, że na króla polskiego hip-hopu wyrasta ktoś, kto do niedawna byłby zaklasyfikowany przez nastolatków jako „wieśniak”? Czy ten segment pop-kultury rzeczywiście wyrósł z ludu, czy raczej został stworzony dla ludu – przez kogoś i w jakimś celu?
A może Czamara to jednak nie do końca taki polski wieśniak, skoro za swoją drugą ojczyznę uważa Rosję – wszak tam, a właściwie w ZSRR spędził kawałek swojego dzieciństwa. „Równonoc” zdecydowałem się zrobić m.in. po to, by podkreślić podobieństwo między Słowianami. – mówi o swojej płycie.
Chyba jednak nie do końca rozumie duszę Polaka, która jest do szpiku kości katolicka i zachodnia – oczywiście w tym sensie, w jakim zachodni jest Kościół Katolicki i Rzymski – nie zaś pogańska i panslawistyczna! A kiedy widzimy ferrari stojące przed chałupą krytą strzechą, wcale nie myślimy o polskiej wsi, ale raczej o tzw. noworuskich w złotych zegarkach, ciasno ułożonych orderach na niekoniecznie bohaterskiej piersi i luksusie przemieszanym z siermięgą.
Na koniec taka refleksja. Czamara powinien poważnie się zastanowić, czy nie woli kręcić teledysków z udziałem bardziej słowiańskich aut niż włoskie Ferrari, bo jest tu niekonsekwencja: kościół rzymsko-katolicki „be” za to włoskie Ferrari „cacy”.
Eugeniusz Kosiński