W niemieckiej Hesji od tygodni trwa walka przeciwko nowemu planowi edukacji seksualnej dzieci. Plan forsowany przez „chrześcijańską” CDU zakłada, że już najmłodszym wpaja się akceptację dla rozmaitych „orientacji” seksualnych i różnych „modeli rodziny”.
Plan edukacyjny został opracowany przez heskiego ministra kultury Ralpha Alexandra Lorza. Choć Lorz należy do CDU, partii teoretycznie nawiązującej do wartości chrześcijańskiej, ani on ani większość jego kolegów nie ma hamulców przed forsowaniem tak niezgodnego z tymi wartościami programu nauczania. Wszystko za sprawą Zielonych, którzy są w Hesji partnerem koalicyjnym CDU, a dla których wpajanie uczniom ideologii LGBT jest absolutną podstawą. Dla osiągnięcia stabilności władzy chadecja poświęca fundamentalne pryncypia.
Wesprzyj nas już teraz!
Przeciwko edukacyjnym trwają bardzo duże protesty. W heskim ministerstwie kultury swoje skargi złożyło już 19 tysięcy osób. Rzecz wykracza też poza samą Hesję. Niedawno do Lorza zapytanie skierowało Katolickie Stowarzyszenie Niemieckich Rodziców. Organizacja chce wiedzieć, dlaczego ministerstwo zapewniało, że będzie traktować rodziny jako partnerów, podczas gdy jedynie informuje ich o podejmowanych decyzjach, tak ważnych dla ich pociech. Rodzice pytają też, co powoduje, że władze chcą koniecznie nauczać dzieci o różnorodności seksualnej.
Pociesza, że skargi zaczynają płynąć nawet z samej CDU. Lokalna polityk Veronica Fabricius napisała do kierownictwa partii bardzo ostry list, w którym oskarża je o zdradę fundamentalnych wartości. Fabricius zauważa, że jest całkowitym nieporozumieniem ustawowe zapewnianie przez heskie szkoły wsparcia dla 10-12 latków w… coming-oucie (bo także taki punkt znajduje się w programie edukacyjnym).
Decydenci z heskiego CDU przekonują jednak, że wszystko jest w porządku, bo plan nie ma w sobie żadnych elementów ideologii gender. Manfred Pentz, sekretarz generalny heskiej CDU, twierdzi, że wspomniana ideologia zakłada, iż istnieją więcej niż tylko dwie płcie. Chociaż heski plan edukacyjny wpaja akceptację dla homoseksualizmu, transseksualizmu, w tym dla związków (lub też „rodzin”) budowanych na tych dewiacjach, to skoro nie mówi o istnieniu innych płci, nie jest genderowy. Problemu zatem nie ma.
Tę argumentację bardzo krytycznie ocenia katolicki publicysta Mathias von Gersdorff. Jak wskazuje, nawet jeżeli w programie nie pada słowo „gender”, to jednak mówi on o „różnorodności seksualnych orientacji i tożsamości płciowych”, a to właśnie jest największym zagrożeniem.
Niestety, oprócz petycji, apeli czy manifestacji hescy rodzice nie mają żadnych możliwości uchronienia dzieci przed zgorszeniem. Niemieckie prawo nie przewiduje edukacji domowej, a za nieposyłanie dzieci na lekcje surowo każe. Rodzice, którzy zabranialiby swoim dzieciom chodzić na deprawacyjne lekcje, zostaliby ukarani grzywną i aresztem, a ostatecznie potomstwo zostałoby im po prostu odebrane przez lokalny Jugendamt.
Zamieszanie wokół planu pogarsza jeszcze stanowisko „Kościoła” ewangelickiego. Podczas gdy Kościół katolicki w Hesji mówi jasno, że plan edukacyjny „nie jest wystarczający wyważony, miejscami zbyt daleko idący i niedostosowany do wieku”, to ewangelicy nie mają żadnych zastrzeżeń. „Akceptujemy różnorodne formy wspólnego życia, jeżeli są zbudowane na zobowiązaniach i trwałości” – komentuje całą sprawę rzecznik heskiej wspólnoty protestanckiej, Volker Rahn.
Choć rodzice póki co bezskutecznie apelują do lokalnych władz, nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Prorodzinna i chrześcijańska akcja „Demo für alle” zapowiedziała dużą manifestację w stolicy landu, Wiesbaden, na 30. października. Organizatorzy liczą nawet na 5000 uczestników, także z innych niemieckich landów. Tego samego dnia odbędzie się także kontrdemonstracja lewackiej, homoseksualnej grupy „Warmes Wiesbaden” (Ciepłe Wiesbaden).
Na swoim blogu wspomniany już Mathias von Gersdorff zauważa, że wielu protestujących zadowoliłaby prosta zmiana wyrażenia „akceptacja seksualnej różnorodności” na „tolerancja…” . Jednak von Gersdorff wskazuje, że prawdziwym problemem nie jest użycie wyrazu „akceptacja” zamiast „tolerancja”, ale samo pojęcie „seksualnej różnorodności”. „To w tym pojęciu zawiera się cała ideologia gender” – pisze publicysta. „Zakłada ona, że płeć nie jest dana przez naturę, ale jest konstruowana przez społeczne lub kulturowe czynniki. W rzeczywistości nie mieliby istnieć wyłącznie mężczyźni i kobiety, ale istniałaby również wielka różnorodność seksualnych orientacji i tożsamości […]. Wszystkie miałoby się akceptować. De facto chce się, by tożsamość i osobowość człowieka nie były jednoznacznie definiowane, ale by musiała być pojmowane w nieustannej zmianie” – tłumaczy publicysta.
Hesja to jeden z najbogatszych i najludniejszych niemieckich landów. Opracowane tam rozwiązania mogą stać się wzorem dla przyjmowanych przez inne parlamenty. Od 2013 roku tym krajem związkowym rządzi dość egzotyczna koalicja CDU i Zielonych. W tym roku analogiczną koalicję zawiązano jeszcze w jednym landzie, Badenii-Wirtembergii. Nie jest wykluczone, że po kolejnych wyborach CDU byłaby gotowa podjąć współpracę z Zielonymi także na szczeblu federalnym. Psucie edukacji w Hesji pokazuje, jak wielkimi problemami dla niemieckich rodziców, zwłaszcza chrześcijan, mogłoby się to zakończyć.
Źródła: kath.net, mathias-von-gersdorff.blogspot.de, pch24.pl
Pach