„Przez media przetoczyła się fala interesujących publikacji, których autorzy szacowali, czy gospodarka jednego ze stanów USA – Kalifornii – już prześcignęła pod względem wielkości gospodarkę Niemiec – najsilniejszego gospodarczo państwa UE”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Gabryel.
Zdaniem publicysty taki stan rzeczy to najlepszy dowód na to, ile zostało z wielkich snów i marzeń o „wszechświatowej potędze UE”, którą jej włodarze zapowiadali od co najmniej 2009 roku, kiedy wszedł w życie traktat lizboński.
Gabryel zauważa, że stan Kalifornia, którego gospodarka stanowi 14 proc. gospodarki USA, przegonił Niemcy, których gospodarka stanowi aż 24 proc. gospodarek państw UE. Jego zdaniem jest tylko kwestią czasu, aż Kalifornia przegoni… całą UE, czyli 27 państwa. „Jest to wprawdzie droga daleka, ale – jeśli zważyć tendencje – z każdym rokiem coraz krótsza”, podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
„Wystarczy przyjrzeć się tempu pogoni gospodarki stanu Kalifornii za gospodarką Niemiec, by unaocznić sobie powagę sytuacji, czyli potwornie szybkie tempo zwijania się gospodarek UE w porównaniu z relatywnie wysokim tempem rozwoju gospodarki stanu Kalifornii (i oczywiście gospodarki całych Stanów Zjednoczonych). Jeszcze w 2008 r., a więc zaledwie 16 lat temu, PKB Niemiec było większe od PKB stanu Kalifornii aż o 1,8 bln dolarów”, wskazuje zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy”.
Na koniec publicysta przypomina, co jest powodem takiego stanu rzeczy. Są to „idiotyzmy UE”, czyli Zielony Ład, zrównoważony rozwój, „różnorodność”, „równość”, „inkluzyjność” oraz inne lewackie szaleństwa gospodarcze, polityczne i społeczne. „A teraz, po wyłączeniu tych idiotyzmów przez Trumpa w USA, Kalifornia jeszcze bardziej przyspieszy doganianie UE”, podsumowuje.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG