Współcześnie w przekazie medialnym, a więc i w świadomości społecznej, dominuje obraz teatru ogarniętego totalną (totalitarną) wolnością twórczą. Coraz częściej całym krajem „trzęsie”, po premierze jakiegoś spektaklu szokującego wulgaryzmami, pornografią czy profanacją. Najświeższym przykładem tego jest profanacja wizerunku Matki Bożej, dokonana przez kuglarzy z Teatru Dramatycznego w Warszawie. To prawda, że nie brakuje dyrektorów teatrów i aktorów, którzy za wszelka cenę, nawet za cenę wiecznego potępienia, gotowi są zwrócić na siebie uwagę. Jednak czy cały teatralny cech jest właśnie taki? Na pewno nie. Żeby udowodnić to moje „nie” dla wrzucania wszystkich do jednego worka, posłużę się dobrym przykładem dwóch polskich teatrów dramatycznych, których współpraca przynosi bardzo dobre owoce.
Teatrami tymi są Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku oraz Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Co najmniej od 4 lat te instytucje kultury współpracują ze sobą. Dzieje się tak głównie dlatego, że dyrektorów obu teatrów łączy wspólnie wyznawany pogląd, iż głównym celem europejskiej sztuki teatralnej powinno być niesienie wartości wysokich – takich jak prawda o ludzkim życiu, ukazana w świetle wiary chrześcijańskiej. Nie oznacza to oczywiście, że teatry ograniczają się do prezentacji spektakli jedynie o tematyce, nazwijmy to, „poważnej”. Proponują też repertuar lżejszy, który potrafi dać widzom rozrywkę, jednak bez przekraczania granic przyzwoitości.
Całą, można powiedzieć, serię „wysokich” spektakli zrealizowanych w białostockim Teatrze Dramatycznym, rozpoczęło nawiązanie współpracy dyrektora tego teatru Piotra Półtoraka z Janem Nowarą, szefem rzeszowskiego Teatru im. Wandy Siemaszkowej, który jest również reżyserem. Pierwszym przedstawieniem zrealizowanym wspólnie w Białymstoku był spektakl „Popiełuszko”. Jego premiera w białostockim teatrze miała miejsce w październiku 2017 roku. Dzieło to reżyserował, oraz był głównym autorem scenariusza, Jan Nowara.
Wesprzyj nas już teraz!
Miałem przyjemność oglądać tę sztukę. W mojej ocenie jest to spektakl bardzo dobry i doskonale zagrany przez aktorów białostockiego teatru dramatycznego i nie tylko. Główną rolę – ks. Jerzego, gra w nim Jakub Lasota, aktor z Warszawy. W wywiadach udzielanych mediom często mówił, że w czasie niektórych granych przez siebie scen, mało brakowało do tego, aby się rozpłakał – tak głęboko identyfikuje się on z wartościami jakie reprezentował całym sobą bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Doskonale widać było to na scenie. W spektaklu nie ma żadnych niepotrzebnych udziwnień czy nadinterpretacji. Jego kanwę tworzą oryginalne zapiski z życia księdza Jerzego Popiełuszki. Twórcy sięgnęli do dokumentów, notatek, listów, skorzystali z mów procesowych oprawców księdza. Efekt tego jest doskonały. Doceniła to m.in. dyrekcja TVP, transmitując „Popiełuszkę” w październiku roku 2019 w Teatrze Telewizji.
– W spektaklu mamy okazję zobaczyć Jerzego Popiełuszkę jako pogodnego, empatycznego, oddanego ludziom człowieka w codziennym, zwyczajnym życiu: od narodzin, poprzez naukę w warszawskim seminarium, przymusową służbę wojskową, posługę kapłańską w Hucie Warszawa, aż po nieludzkie prześladowania ze strony komunistycznych władz – mówi Jan Nowara, reżyser spektaklu „Popiełuszko”.
Po sukcesie tej sztuki, dwa teatry, z tzw. ściany wschodniej Polski, kontynuowały współpracę. Następnym jej dobrym owocem był spektakl „Obława”, ukazujący tragiczne losy ofiar Obławy Augustowskiej, sowieckiej akcji ludobójczej przeprowadzonej w rejonie Puszczy Augustowskiej w lipcu roku 1945. Premiera tej sztuki miała miejsce w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, dokładnie 1 marca 2019 roku, w Dzień Żołnierza Niezłomnego. Spektakl reżyserował Jan Nowara. Scenariusz napisał on wspólnie ze swoją żoną Jagodą. Scenografię i wizualizacje do przedstawienia przygotował Marek Mikulski, a kostiumy Maciej Mikulski. Za choreografię odpowiada Tomasz Dajewski.
Sztuka „Obława” to bardzo udane połączenie różnych opisów, autorstwa wielu osób żyjących w różnym czasie, zbrodni popełnionych przez rosyjskich żołdaków. Trzy główne źródła, które zasiliły scenariusz to dokumenty z archiwów IPN, sceny z dramatu „Dziady” Adama Mickiewicza oraz niektóre rozdziały powieści, mojego skromnego autorstwa, pt. „Śmierć przyszła w lipcu”. – Obława Augustowska jest wielką zagadką i traumą w historii podziemia niepodległościowego, a także w losach bardzo wielu ludzi, dlatego poprzez nasz spektakl chcielibyśmy oddać hołd ofiarom Obławy Augustowskiej. Chcemy podnieść dramat tych osób do rangi wielkiej literatury, dlatego w przedstawieniu obok dokumentów pojawiają się „Dziady” Adama Mickiewicza – będące wielkim, literackim aktem na temat polskiego pragnienia wolności – mówi Jan Nowara.
Spektakl „Obława” grany był, aż do czasu wybuchu pandemii w roku 2020, w białostockim teatrze, oraz w Suwałkach i Rzeszowie. Szczególnie mocny odbiór miał w Suwałkach, gdzie na widowni siedziało wielu przedstawicieli rodzin, które straciły w obławie swoich bliskich. Kiedy aktorzy grali, bardzo realistycznie, sceny przedstawiające cierpienia osób ujętych podczas obławy, na widowni słychać było płacz. Byłem tym głęboko wstrząśnięty. Aktorzy też to mocno przeżywali – Kiedy rozpoczęły się próby do spektaklu i zaczęliśmy zagłębiać się w tę historię, chyba każdy z nas uświadomił sobie, że nie jest to opowieść stworzona w wyobraźni, tylko materia, która jest oparta na losach prawdziwych ludzi. Pracując przy tego typu spektaklu inaczej podchodzi się do roli. Trudno jest nie myśleć o tym, że stojąc na scenie odgrywa się realną postać, realne sytuacje, które – w nieco innej formie, ale naprawdę się wydarzyły – mówi Bernard Bania, odtwórca roli majora Wasilenko.
Co godne podziwu nawet w czasie trwania tzw. pandemii, szczególnie trudnej dla pracowników teatrów, które były zamknięte, dwa zaprzyjaźnione teatry nie zaprzestały współpracy, tworząc kolejny wartościowy spektakl. Tym razem został on poświęcony osobie bł. ks. Michała Sopoćki, apostoła Miłosierdzia Bożego, który wiele lat życia, aż do śmierci w roku 1975, żył w Białymstoku. Kilka lat temu błogosławiony ksiądz Michał został ustanowiony przez radnych patronem Białegostoku, dlatego spektakl ten był jednocześnie hołdem złożonym przez białostocki teatr wspaniałemu obywatelowi miasta. Równocześnie ukazuję szerszą misję w całym świecie, jaką spełnił spowiednik św. Faustyny – Nasz spektakl to rodzaj duchowego testamentu księdza Sopoćki, próba uchwycenia istoty jego wiary – mówi Piotr Półtorak, dyrektor Teatru Dramatycznego w Białymstoku.
Premiera sztuki odbyła się 6 listopada 2020 roku. Co ciekawe następnego dnia zaczęły obowiązywać kolejne restrykcje covidowe, a jedną z nich było zamknięcie teatrów. Następne przedstawienie „Sopoćki” odbyło więc dopiero za rok. W pewnym sensie zespół, który przygotował spektakl, mógł czuć w momencie premiery, to co ksiądz Michał Sopoćko na progu życia, kiedy odchodził ze świadomością, że nie ujrzy na ziemi owoców swojej apostolskiej pracy, włożonej w dzieło szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego.
Spektakl „Sopoćko” stworzył ten sam zespół osób, który wcześniej pracował przy „Popiełuszce” oraz „Obławie. Spora cześć scenariusza oparta została na bardzo ciekawym opowiadaniu Adama Jakucia pt. „Sopoćko. Nieznane przesłuchanie spowiednika św. Faustyny”. Jak widać – razem można więcej. Współpraca dwóch teatrów i wielu osób dobrej woli, potrafiła dać zaskakująco pozytywne efekty. A kto wie jakich jeszcze głębokich, budujących przeżyć w teatrze, w przyszłości nam dostarczy? Można ten przykład, a zapewne jest ich w teatrze więcej, potraktować jako zachętę do wytężenia swoich sił, nie ukrywajmy – często wymagającego ofiary, aby tworzyć dzieła niosące dobre przesłanie, promujące wiarę, nadzieję i miłość. Zamiast czekać, na nowe zgorszenie, jakie zapewne jeszcze nie raz uderzy w nas i w nasze świętości z desek teatru, czy innej „artystycznej armaty”, ci którzy otrzymali od Boga twórcze talenty, powinni z nich korzystać i tworzyć dobre dzieła.
Adam Białous
Zobacz także: