Duda i Tusk przylecieli do Waszyngtonu w atmosferze ogólnego kadzenia w związku z okrągłą rocznicą obecności Polski w NATO. „25 lat temu NATO postawiło na Polskę i się nie zawiodło” – powiedział Mark Brzeziński. Ale czy Głowa Państwa i szef rządu warszawskiego mają jakikolwiek pomysł na politykę zagraniczną inny niż przyjmowanie wytycznych z Waszyngtonu i podżeganie do wojny?
W połowie lat 90. Kazik uwiecznił wizytę Józefa Oleksego w Rosji w piosence Łysy jedzie do Moskwy. Utwór z albumu Oddalenie był reakcją na wizytę dyplomatyczną odbywaną w momencie, gdy Jelcyn rozprawiał się z czeczeńskimi separatystami. Staszewski śpiewał:
To jest normalne, że nie gadasz z bandytami
Nie zapraszasz ich do domu, nie odwiedzasz ich samych
Kto z kim przestaje, takim się staje
Na zawsze to w każdej jednej głowie zostaje
Myślę, że jest w tym coś żenującego
Odwiedzać gospodarza dzieci mordującego
W imię imperialnych bredni, to pomysł nieprzedni
Nie tłumaczy tego święto, ani dzień powszedni
Wesprzyj nas już teraz!
Dziś, gdy Andrzej Duda leci z Donaldem Tuskiem do Waszyngtonu, nastroje wobec Rosji są podobne. Z tym, że wyrażają je nie tyle artyści kontestujący rzeczywistość polityczną, co politycy, którzy tę rzeczywistość kształtują (a przynajmniej w niej uczestniczą).
W kwestii polityki rosyjskiej nie ma zaskoczeń, nie ma też istotnych różnic pomiędzy dwoma pozornie zwalczającymi się obozami, PiS i PO. Andrzej Duda wyrażał się jakiś czas temu o Rosji (z którą, jakby nie było, wciąż utrzymujemy stosunki dyplomatyczne!) jako „dzikim zwierzęciu”, które należy „po prostu upolować i zastrzelić”, a już chwilę później otrzymaliśmy w Sejmie show w wydaniu Szymona Hołowni, który grzmiał o „wgniataniu Rosji w ziemię”.
W przededniu wylotu politycy obu ugrupowań podkreślali, że bezpieczeństwo powinno być objęte współpracą ponadpartyjną i zgodnie powtarzają slogany kolportowane przez Biały Dom. Tematem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zwołanej 11 marca przez Andrzeja Dudę, był „odrodzony rosyjski imperializm”, na który pomstując, prezydent przeszedł jakby nigdy nic do wychwalania… amerykańskiego imperializmu.
– Z dumą możemy mówić o tym, że Polska jest od samego początku odpowiedzialnym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego – powiedział, otwierając posiedzenie. Na dowód prezydent podał fakt, iż polscy żołnierze walczyli ramię w ramię z amerykańskimi marines w Iraku, Afganistanie i w innych miejscach – „tam, gdzie trzeba było stawać w obronie wolnego świata”.
Pokazuje to jak jednowymiarowe jest stanowisko Warszawy, szczególnie, że w samych Stanach Zjednoczonych głosy podważające moralną zasadność „interwencji” na Bliskim Wschodzie są coraz powszechniejsze. Ale gdyby nie ta konstatacja, to trudno byłoby przejść do następnej, gdyż chwilę później Andrzej Duda stwierdził, że „dzisiaj ramię w ramię stajemy z naszymi sojusznikami, wspierając walczącą z agresją rosyjską Ukrainę”.
Duda zapowiedział powstanie „nowej strategii” polskiej obronności, która jest tworzona wspólnie z rządem Donalda Tuska. Zadeklarował przy tej okazji, że w Waszyngtonie zamierza lobbować za zwiększeniem obligatoryjnego minimum wydatków na obronność z 2 do 3 procent PKB.
Z cytatów obrazujących pomysły programowe prezydenta warto przytoczyć jeszcze ten: „Więcej Stanów Zjednoczonych w UE, więcej UE w Stanach Zjednoczonych, dlatego że Stany Zjednoczone są, i pokazały to ostatnie dwa stulecia, a w szczególności XX wiek, fundamentem bezpieczeństwa europejskiego”, a bezpieczeństwo Europy, jak wskazał, bez USA jest „bardzo kruche”.
Prezydent najwyraźniej „rozgrzewa” się przed spotkaniem z Joe Bidenem, gdyż nie tylko chwalił przyjęcie Finlandii i Szwecji jako „bardzo mocny sygnał w kierunku Rosji”, ale przede wszystkim wyraził nadzieję, że „NATO będzie umiało podjąć odważne decyzje i w niedalekiej stosunkowo przyszłości przyjąć Ukrainę do Sojuszu”.
Wobec wyraźnego stanowiska Rosji w tej sprawie trudno powiedzieć, czy prezydent Duda podżega do wojny atomowej czy po prostu jest na tyle oderwany od rzeczywistości w powtarzaniu waszyngtońsko-kijowskiej narracji, w każdym razie jedno jest niepokojące: pokój zdaje się nie leżeć w kręgu jego zainteresowań.
Dowodzi tego również inny fakt, mianowicie odpowiedź polskiej ambasady w Waszyngtonie na apel Polonii amerykańskiej o nieeskalowanie konfliktu zbrojnego na Ukrainie. To właśnie szef tej placówki (o której Duda sam powiedział, że traktuje ją jako „prezydencka”), Marek Magierowski, wystosował obraźliwe i bigoteryjne w swoim tonie oświadczenie.
„Ambasada RP w Waszyngtonie przyjęła do wiadomości stanowisko wyrażone przez niektórych członków Polonii w Stanach Zjednoczonych, dotyczące nielegalnej inwazji Rosji na Ukrainę i jej konsekwencji dla Polski. Jesteśmy zaniepokojeni treścią i tonem niektórych ostatnich wypowiedzi, odzwierciedlających retorykę Kremla w tej kwestii” – napisał Magierowski, po czym stwierdził, że należy doprowadzić do „strategicznej porażki Rosji w jej wojnie”, za czym opowiada się według niego większość Polaków.
Z kolei Donald Tusk mówił, że „dla Polski obowiązkiem moralnym, politycznym, ale też jej oczywistym interesem jest wspierać Ukrainę w jej obronie przeciwko rosyjskiej agresji” i chwalił się, że jego rząd wydaje 4 procent PKB na obronność, czyli de facto w obu sprawach utrzymuje linię poprzedników.
Mamy więc pomiędzy PiS i PO pełną zgodność co do „priorytetów” polskiej polityki zagranicznej, tak jak podobny był stosunek obu partii do protestu rolników broniących polskich granic przed zalewem ukraińskich produktów (z tą różnicą, że poprzednia ekipa jeszcze ich nie pałowała).
Gdy spojrzymy na postawę wobec Brukseli, to zauważymy osobliwą różnicę. Mianowicie PiS pomstował na Unię Europejską, narażając się na kolejne kary, po czym bez szemrania godził na wszystko, co ta Unia mu narzucała. Natomiast Tusk opowiada przed kamerami, że oto Polska „powraca do Europy”, wyciągając rękę po zaległe pieniądze z KPO i przyklaskując wszystkim ideologicznym wymysłom eurokratów. Skutek obu polityk jest dokładnie taki sam: realizacja unijnych dyrektyw ponad polskim prawem. Jedyna kosmetyczna różnica jest taka, że PiS delikatnie krygował się, manifestując opór przed pełnym przyjęciem rewolucyjnej agendy obyczajowej.
Czy „przywódcy” z Warszawy mają jakiś pomysł na swoją wizytę w USA? Co zamierzają wynegocjować dla Polski? To chyba pytania retoryczne. Natomiast sam Biden powiedział, że „nie ma potrzeby, by wysyłać dodatkowe siły USA na polską granicę”. Zasadniczych zmian raczej nie będzie, o co zatem cały ten hałas?
Powracając do cytowanej na początku piosenki, zmienia się dziś kolor włosów, zmienia się kierunek podległości, a także środek lokomocji. Już nie łysy, lecz „ryży”, nie do Moskwy, lecz do Waszyngtonu i nie jedzie, lecz leci samolotem. Ale poza tym, jak śpiewał Kazik:
Nie pierwszy raz, nie ostatni jak sądzę
Świata tego konstrukcja się na tym zasadza
Produkować broń, to na tym świecie
Jest pierwszy, najlepszy i największy interes
Wielu by straciło, gdyby się uspokoiło
Na wschodzie i zachodzie wszystko by ucichło
Życie tych czy owych? To drobnostka
To wszystko jest przecież wliczone w koszta
Filip Obara