– Oni będą namawiać rządzących, żeby pozwalali im stawiać te instalacje wszędzie, bo dzięki waszym dopłatom, z waszych podatków i z waszych rachunków za energię elektryczną, zarabiają krocie. Ale czy to jest propaństwowe, taka prywatyzacja zysków i uspołecznianie kosztów? Ja uważam, że nie – podkreślała Anna Trzeciakowska, była minister klimatu i i środowiska w radiowej rozmowie o ustawie wiatrakowej. Obecnie ważą się losy tego rządowego projektu. Karol Nawrocki nie zapowiedział jeszcze ostatecznie, czy zastosuje wobec niego weto.
– Pan prezydent ma świetny zespół i na pewno tą decyzję podejmie po konsultacjach z nim. Gdyby mnie zapytał o zdanie, powiedziałabym: zawetować bez litości, bo to, co w tej ustawie zostało zaprojektowane, to jest mówiąc krótko, gruby skandal – oceniła ekspert na antenie Radia Wnet.
Była minister zwróciła uwagę, że wprowadzone do projektu senackie poprawki zmniejszyły wymagane minimalne odległości instalacji wiatrakowych od infrastruktury krytycznej, w tym wojskowych lotnisk i tras przelotów, a także autostrad, dróg krajowych, sieci najwyższych napięć. – To jest absolutnie niedopuszczalne i to jest zagrożenie bezpieczeństwa. Mamy wojnę za granicą, mamy zagrożenia hybrydowe…. To jest po prostu niewyobrażalne, że dobro inwestorów ma być ważniejsze niż dobro i bezpieczeństwo nas wszystkich. To jest pierwszy powód taki absolutnie kardynalny. Drugi to są dopłaty, którymi macha się przed oczyma ludziom – mówiła Anna Trzeciakowska.
Wesprzyj nas już teraz!
Według jej obliczeń za uciążliwe sąsiedztwo wiatraków jedno gospodarstwo domowe będzie mogło otrzymać tytułem miesięcznej „rekompensaty”… kilkaset złotych. Tymczasem przykładowo w Danii wartość nieruchomości położonych w pobliżu tego rodzaju instalacji spadła średnio o… 20 procent.
Energia z odnawialnych źródeł staje się zaś z czasem coraz droższa. Ponadto z racji jej niestabilności, zależności od czynników pogodowych, umasowienie OZE zakłóca krajowy system energetyczny.
– Proszę spojrzeć, najnowszy przykład z wczoraj. Niemcy zaczynają ograniczać dostawy prądu do największych odbiorców, bo mają za dużo OZE w systemie, bo sieci tego nie wytrzymują. Dlaczego chcemy zrobić sobie to samo? – pytała gość Radia Wnet.
Anna Trzeciakowska nawiązała do propagandy mówiącej o niskich kosztach tak zwanej zielonej energii.
– Te wyniki, którymi państwu machają przed oczami, te słupki, to jest po prostu manipulacja. Tak, sama produkowana energia, ponieważ ma niskie koszty bieżące, jest tania. Natomiast w systemie jest już bardzo droga. Pozwoliłam sobie na moich mediach społecznościowych pokazać ten pełny koszt wprowadzenia i utrzymania energii w systemie. Trzykrotnie, czasami dwu-trzykrotnie przekracza on koszt samego wyprodukowania, i ta energia jest po prostu droga – tłumaczyła.
Gość popularnej rozgłośni wskazała, że podatnicy dopłacają do wiatraków m.in. poprzez tak zwane zielone certyfikaty, przez opłatę OZE uwidocznioną na rachunkach za prąd. Natomiast operatorzy instalacji wiatrowych na jednej z nich zarabiają w ciągu miesiąca od około 130 do 250 tysięcy złotych netto.
– Oni będą namawiać rządzących, żeby pozwalali im stawiać to wszędzie, bo dzięki waszym dopłatom – z waszych podatków i z waszych rachunków za energię elektryczną, zarabiają krocie. Ale czy to jest propaństwowe, taka prywatyzacja zysków i uspołecznianie kosztów? No, ja uważam, że nie – mówiła Trzeciakowska.
W jej przekonaniu znamienna była deklaracja minister Urszuli Zielińskiej, która przekonywała, że Polska chce być wzorem polityki klimatycznej. Stąd mielibyśmy realizować cele klimatyczne z naddatkiem.
Tymczasem w Niemczech obserwuje się odchodzenie od tego rodzaju ideologicznego zaczadzenia. Tamtejsza minister oznajmiła, że już dość za Odrą wiatraków i farm słonecznych, wstrzymując wsparcie finansowe dla tych technologii.
– Matematyka i fizyka są bezwzględne. Zwyczajnie ten system nie wytrzymuje tej ilości OZE. Powszechna elektryfikacja wszystkiego i wszędzie pompy ciepła, samochody elektryczne i tak dalej powodują, że energii stabilnej potrzeba coraz więcej. Z obydwu stron tego równania mamy manko i w związku z tym musimy się z tego rakiem wycofywać. Oczywiście na konferencjach prasowych w Brukseli będziecie słyszeć, że będziemy młodzi, zdrowi, piękni i bogaci, ale fakty są, jakie są. Holandia racjonuje prąd, Niemcy wstrzymują odnawialne projekty i racjonują prąd. Hiszpania zafundowała sobie blackout tydzień po tym, jak się pochwaliła, że ma najwięcej OZE w historii. Ten blackout kosztował miliardy i kosztował życie, bo tam kilka osób niestety z tego powodu umarło – wyliczała Anna Trzeciakowska.
– Bądźmy mądrzy przed szkodą. Przestańmy w ślepo nadążać za trendem, który ideologicznie jest bliski pani minister Zielińskiej, ale który powoduje na koniec drożyznę i braki w energii – podkreślała.
Źródło: Radio Wnet
RoM