– Będzie teraz więcej zachorowań, więcej osób w tym upale będzie miało gorączkę, będzie miało objawy infekcji. Musimy być na to przygotowani – mówił we wtorek na antenie TVP Info Główny Inspektor Sanitarny dr Paweł Grzesiowski.
Grzesiowski został zapytany „czy my już covid mamy całkowicie za sobą?”. W odpowiedzi najpierw złośliwie się zaśmiał, a potem stwierdził, że „absolutnie nie”. Skąd taki wniosek? Ponieważ szef GIS odebrał… telefon od znajomego.
– Ja jadąc tutaj odebrałem telefon od osoby, która jest właśnie w tej chwili chora na covid. 39 stopni gorączki, złe samopoczucie, bóle mięśniowe. Była dwa dni temu na jakiejś imprezie rodzinnej i stamtąd wróciła z covidem – relacjonował. To jednak nie wszystko, ponieważ 2 dni wcześniej Grzesiowski odebrał… inny telefon. – Kolega, dorosły mężczyzna. Ciężka biegunka, wymioty. Myślenie, że to zatrucie jelitowe. Musimy w takich sytuacjach też zrobić test. Okazało się, że to jest covid – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie Grzesiowskiego w Polsce mamy do czynienia z nową falą pandemii. Na uwagę dziennikarza, że w przypadku „poprzednich fal” mieliśmy do czynienia z dziesiątkami tysięcy zakażeń szef GIS odpowiedział: „Skąd pan wie, że nie mamy teraz kilkunastu tysięcy zakażeń?”. – Mamy pośrednie dowody na to, że jest kilkanaście tysięcy, a może i więcej, ponieważ ilość wirusa w ściekach, ponieważ na szczęście wciąż badamy w kilku miastach w Polsce ścieki pod kątem wirusa. I jest sygnał, że z tych ścieków uzyskuje się więcej wirusa. Więc ktoś tego wirusa do ścieków wydala – podkreślił.
Zaraz potem Grzesiowski stwierdził jednak, że obecna „fala pandemiczna”, nie jest taka jak fale w poprzednich latach, ponieważ „nasze organizmy znają już wirusa i mamy wirusa omikron, czyli tego łagodniejszego”. – Ale to, że będzie teraz więcej zachorowań, więcej osób w tym upale będzie miało gorączkę, będzie miało objawy infekcji. Musimy być na to przygotowani. Testujemy, zakładamy maseczki wtedy, gdy jest przy nas osoba chora i pamiętajmy: kiedy odczuwamy objawy, które nas niepokoją powinniśmy zgłosić się do lekarza – podsumował.
– A myśleliśmy, że już o covidzie zapomnieliśmy… – zakończył redaktor prowadzący.
Warto przypomnieć, że po wyborze na szefa GIS, Grzesiowski był pytany w rozmowie z PAP o to czy w Polsce prowadzony jest monitoring ścieków. „Nie jest, niestety, rozpowszechniony. W tej chwili ścieki są regularnie badane w Warszawie, Olsztynie i Rzeszowie. To namiastka monitoringu. Nie ma monitorowania krajowego. To błąd poprzedniej ekipy, do naprawienia dzisiaj. I nie chodzi tu tylko o COVID. Ścieki to bardzo cenny materiał do różnego rodzaju analiz – możemy również badać grypę, norowirusy, bakterie wielooporne. Uważam, że monitoring ścieków powinien zostać rozszerzony na cały kraj” – odpowiedział.
Jak widać, marny stan monitorowania nie przeszkadza wyciągać służbom sanitarnym daleko idących wniosków. Czy zatem należy rozumieć, że to owe szczątkowe dane i telefony od znajomych będą decydujące jeśli idzie o politykę „antypandemiczną”?
Nic dziwnego, że słowa Grzesiowskiego wywołały spore poruszenie w mediach społecznościowych. Rafał Otoka-Frąckiewicz w kąśliwym wpisie przypomniał, że przed wybuchem wojny na Ukrainie „covid mutował raz na pół roku, potem raz na trzy, na dwa miesiące, co tydzień, aż tu nagle stary dobry Omikron wystraszony wojną siedział bez mutacji dwa lata i czekał na żniwa. W styczniu 2022 miał wysłać do piachu parę milionów Polaków”. W dalszej części swojego wpisu dziennikarz przypomniał, że kolejnymi mutacjami koronawirusa straszył właśnie obecny szef GIS, który „dziś ma władzę, którą dał mu Donald Tusk”. Władzę i „żadnych hamulców”.
Źródło: TVP Info
TG
Zamykanie lasów, maseczki, izolacja… W co wpakuje nas dr Grzesiowski jako szef GIS?
Sanitaryści śmieją się nam w twarz. Covid-celebryta Paweł Grzesiowski szefem sanepidu