30 października 2022

Telepromocja rozwodów. Czy mamy świadomość co sączy się z ekranów?

(Źródło: pixabay.com / Oprac. GS)

Gdy przekonywałam znajomych, że współczesna kultura masowa (głównie filmy i seriale) promuje homoseksualizm, kpili ze mnie, mówiąc, iż równie dobrze można powiedzieć, że promuje rozwody. Mieli rację. I pilne uświadomienie sobie tego niezbędne jest każdemu z nas.

Tekst ukazał się w 72. numerze magazynu „Polonia Christiana” (styczeń-luty 2020)

Przychodzę zmęczona po pracy do domu. Szybko obiad – gotuję, a córeczka bawi się przy mnie w kuchni. Do domu wraca mąż, obiad gotowy – wspólny posiłek, rozmowa o tym, co przydarzyło się nam tego dnia – mile spędzony czas. Jestem „padnięta”. Chwila na wspólną rodzinną zabawę albo naukę czytania z małą. Wreszcie mąż kładzie ją spać. Ja mam czas dla siebie w mojej oazie spokoju – kuchni. Zaczynam przygotowywanie posiłków na dzień następny, bo przecież zdrowo się odżywiamy i nie kupujemy gotowych produktów. Jest godzina 20.00. Relaks w towarzystwie deski do krojenia, robotów kuchennych, kuchenki oraz piekarnika potrwa pewnie do 22.00 – jak zawsze.

Wesprzyj nas już teraz!

Dwie godziny to dużo czasu, szczególnie jeśli taki rytuał powtarza się każdego dnia. Trzeba go jakoś zagospodarować. Zmęczona codzienną rutyną i złożonością życia włączam serial. Jest poniedziałek, więc na komórce przez aplikację uruchamiam TVP2 – a tam Barwy szczęścia (emitowany od poniedziałku do piątku). Potem chwilka przerwy i jest M jak miłość (niestety tylko w poniedziałki i wtorki), kultowy polski serial, którego aktorów zna już każdy polski dom. W inne dni tygodnia jest jeszcze Na wspólnej na TVN, a jeśli wracam do domu wcześniej – to również polsatowska Pierwsza miłość. Serial to przecież dla niejednej kobiety (i wcale nie tak małej grupy mężczyzn) dobry sposób na to, by pomyśleć o „niczym”, oderwać się od problemów i zapomnieć o zmartwieniach. Zaczyna się – może nie do końca słucham, bo przecież robię jeszcze mnóstwo innych rzeczy – siekam, duszę na masełku, gotuję, blenduję i tak dalej. Mimo to trzeba przyznać, że serial mnie wciągnął. Tak naprawdę, to chętnie wędruję do mojej kuchni każdego wieczoru, bo losy bohaterów, coraz bardziej złożone – coraz bardziej mnie fascynują. Do czasu…

Zdrowy głos niewinności

Pewnego popołudnia jest przy mnie córka – bawi się przy stole kuchennym. Ja z kolei poprzedniego wieczoru nie obejrzałam ani Barw… ani M jak…, więc gotując, nasłuchuję, co się dzieje w Zakrzewiu oraz na osiedlu „Pod Sosnami”. Wiem, że mała też słucha, więc staram się słuchać uważniej. W pewnym momencie jedna z bohaterek całuje mężczyznę. Mała zerka na ekran i mówi:

– Mamo, to jej mąż.

A ja mechanicznie odpowiadam znad garnka:

– Nie, skąd, to mąż innej pani.

Mała patrzy na mnie zdziwiona i pyta:

– Jak to? To tatuś też zna taką panią?

Dębieję… Wreszcie koncentruję się na tym, co pokazuję dziecku…

– Nie, kochanie, to tylko serial – odpowiadam.

Wyłączam Barwy szczęścia. Tego popołudnia darowałam sobie obejrzenie M jak miłość – jakoś serce matki podpowiedziało mi, żeby nie ryzykować. Najwyżej potem obejrzę wieczorem w kuchni, gdy będę przygotowywać jutrzejsze „menu”.

Jednak wieczorem też nie obejrzałam. Było mi źle z myślą, że mała mogła pomyśleć, iż jej tatuś może znać inną panią, która go całuje. Zaczęłam za to intensywnie zastanawiać się, kto w naszych polskich serialach nie zdradził, nie został zdradzony, nie rozwiódł się lub przynajmniej nie wspierał dorosłego dziecka w trakcie rozwodu, namawiając je do rozstania w imię „prawa do szczęścia”.

Szybka rachuba wskazuje, że praktycznie każdy z bohaterów telewizyjnych telenoweli przeżył coś takiego! Nawet najbardziej prawy z bohaterów Barw szczęścia, Stefan Górka (ojciec mojej ulubionej Kasi), wzór cnót, dobry ojciec i mąż – kiedyś w przeszłości zdradził swoją żonę i ma nieślubną córkę, jak się po latach okazało. Przy okazji w Barwach… jako najszczęśliwsza przedstawiana jest para… homoseksualistów. Oni się nie zdradzają, nie rozstają i nie oszukują.

Jaki otrzymujemy zatem przekaz? Oto każdy jest przecież tylko człowiekiem, więc nie można odeń zbyt wiele oczekiwać! Ważne, że jest dobry (tak ogólnie – raz dla tej, raz dla innej pani), a że zdradził kiedyś… Przecież każdy zdradza. Że się rozwodzi? A któż się dziś nie rozwodzi?!

Chcąc nie chcąc to wspieramy

Strach pomyśleć, że mówimy również o serialach emitowanych przez telewizję publiczną. Przecież takie M jak miłość czy Klan to bijące przez lata rekordy popularności seriale o „porządnej polskiej rodzinie”. Ale rozpusta i niewierność zakończona rozwodem została przez scenarzystów (opłacanych z naszych pieniędzy) wpisana w niemal każdą z przedstawianych tam par małżeńskich. Nawet słynna Barbara z Grabiny miała nieślubne dziecko. Była w ciąży z innym mężczyzną, kiedy wyszła za mąż za Lucjana, który okazał się bardzo dobrym człowiekiem. Dzieci Mostowiaków, Lubiczów czy Chojnickich, bo już nie wspomnę o ich wnukach i znajomych, również nie obroniły się przed pokusami cielesnymi i zdradzały swoich współmałżonków, partnerów, a także duża część z nich miała nieślubne dzieci.

Ta konstatacja, którą zawdzięczam zdrowej i niewinnej uwadze kilkulatki, wzbudziła mój niepokój – czy właśnie taki świat chcę prezentować mojemu dziecku bawiącemu się po południu przy mamie, która gotuje obiad?

No, dobrze – myślę sobie – ale przecież u nas w rodzinie i wśród najbliższych tak nie jest. Mała wie, jak wygląda rodzina, i wie, że tata kocha mamę i zawsze tak będzie,… ale czy na pewno? Była tego pewna do popołudnia, kiedy zobaczyła, że mąż może być całowany nie tylko przez żonę…

A co ze mną? Czy oglądając seriale takie jak dwa wspomniane powyżej (które należą do kategorii soft seriali obyczajowych w porównaniu chociażby do tych z HBO czy Netflixa) nie oswajam się dobrowolnie z powszechną opinią, że zdrady istnieją i są powszechne; że w imię „szczęścia” można się rozwieść; że w imię zauroczenia spokojnie można porzucić rodzinę? Dla tych, którzy żywią jeszcze wątpliwości: oglądając w wakacje hiszpański serial na słynnej amerykańskiej platformie usłyszałam, że wiara w wierność małżeńską to zwykła naiwność… Cóż za bzdura! A ja fundowałam ją sobie każdego wieczoru! A Państwo?

Monika Klarowska

Tekst ukazał się w 72. numerze magazynu „Polonia Christiana” (styczeń-luty 2020)

Kliknij TUTAJ i zamów wybrany numer pisma

 

Cichopek i Kurzajewski w „nowym związku”? Opłakane skutki kultury rozwodowej!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij