W „śniadaniówkach”, czyli popularnych programach telewizyjnych emitowanych w porze porannej, poruszane są wszelakie tematy. Do wyboru, do koloru. „Każdy znajdzie coś dla siebie” – to, zdaje się, hasło naczelne takich programów. Czytając sam opis jednej z takich „śniadaniówek” można odnieść wrażenie, że tego rodzaju pasma sączące się z ekranów są misją dziennikarską, w której reporterzy i prezenterzy dokonują starannych przygotowań, by jak najlepiej przekazać widzom informacje na dany temat… Dobrze, przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej, w jakie tematy pcha owa misja.
Diety – jakie stosować, przed jakimi lepiej uciekać; co zrobić, aby poprawić sobie wygląd – nie chodzi tu tylko o odpowiednie stylizacje dopasowane do twojej sylwetki, ale również o zabiegi kosmetyczne, po których człowiek sam siebie nieraz nie poznaje (uwaga: nie zawsze jest to pozytywny efekt); co robić, aby wyglądać i czuć się młodziej… Przysłuchując się tylko takim tematom szybko możesz dojść do przekonania, że młodość i witalność są wartością, o którą trzeba jak najdłużej walczyć (choć można i jeszcze dłużej). Kult młodości jest stale obecny. Bo kojarzy się z czymś pozytywnym, lekkim, przyjemnym, a przecież o to w życiu chodzi, prawda? Tak kreowany świat, w którym liczy się głównie pogoń za pięknym wyglądem zewnętrznym, pozostawia mało miejsca – o ile w ogóle – na realne problemy dotykające zwyczajnych ludzi, przy jakich zmarszczka na czole czy kurze łapki przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale byłoby niesprawiedliwością mówić, że „śniadaniowa” misja dziennikarska porusza tylko takie aspekty ludzkiego życia. W końcu misja to misja – dziennikarze pasm porannych dokonują wszelkich starań, aby obiektywnie i rzeczowo rozmawiać także o tych nieco trudniejszych tematach. I tak, obiektywizm i wieloaspektowość aż kipiały podczas rozmowy w Dzień Dobry TVN (z 28 maja br.) o mężczyznach mających żony, którzy okazali się homoseksualistami. Główny przekaz był taki: rodzina, z której wywodzi się ten mężczyzna, tłamsi go, zmusza do ożenku i posiadania dzieci, więzi jego autentyczną orientację. To rodzina doprowadza do „śmierci” jego seksualnej sfery. A przecież każdy ma prawo do miłości. Wiele kobiet dowiadujących się prawdy o swoich mężach żyje z nimi w przyjaźni. Wiadomo, homoseksualista najlepszym przyjacielem kobiety jest. Kropka. Puenta? Nie próbuj udawać, że jesteś kimś innym, wyzwól się z tej spirali kłamstwa, będzie ci lepiej. Trudny temat, ale jakie zakończenie! Brakowało tylko: „I żyli długo i szczęśliwie”…
Promocja homoseksualizmu stała się już normą, co więcej, sam ten styl życia stał się dla wielu ludzi normą, nie dopatrując się prawdziwych przyczyn doprowadzających człowieka do tego tzw. „coming out”. Kto by się przejmował, że człowiek ten najprawdopodobniej w dzieciństwie był wykorzystywany seksualnie, że nie miał ojca lub jego matka była tak dominująca, iż nie umiał sobie z tym poradzić? Kto by zawracał sobie głowę, że przecież istnieje demon homoseksualizmu? Mówi o tym ks. Piotr Glas – to jeden z najgorszych demonów odnoszących się do seksualności człowieka. Wystarczy sięgnąć po Pismo Święte, by przeczytać, że „ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13) czy też „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 9b-10). Ale takich odniesień do tego tematu nie doświadczysz, drogi widzu, oglądając tego typu „śniadaniowe” misje. Bo i po co zapraszać do studia np. mężczyznę, który wyszedł z homoseksualizmu, po co pytać duchownych, czym jest sakrament małżeństwa i czym jest małżeństwo w ogóle, po co zapraszać psychologów mających wiedzę o przyczynach homoseksualnego stylu życia i licznych zagrożeniach, jakie za sobą niesie? Ta typowa troska o gejów i lesbijki kończy się na misji powiedzenia im „czujesz się takim – to twoje prawdziwe ja. Gratulujemy”.
W „śniadaniowej” misji ogólnie bardzo chętnie poruszane są tematy związane z seksem. Nie ma to jak fachowy dziennikarz przemierzający ulice Warszawy i pytający przechodniów, kto ma przy sobie prezerwatywę i kto powinien w związku dbać o zabezpieczenie. A w studiu, tym razem także Dzień Dobry TVN (23 maja br.), goszczona jest pani z grupy „Ponton”. Grupa ta, jak wiadomo, lansuje i chce wprowadzić do szkół edukację seksualną. Dla dobra i odpowiedniego rozwoju dzieci i młodzieży. Pora skończyć z tym średniowieczem i mówieniem o czystości przedmałżeńskiej. Kochasz – masz prawo to okazywać na wiele sposobów. Popatrzmy na kraje zachodnie, w których ta nowoczesność już do szkół została wprowadzona: nauka masturbacji, czerpania przyjemności z doznań seksualnych, wczesne rozpoczęcie współżycia seksualnego, co często prowadzi do poczęcia przez nieletnich dziecka (wszyscy wiedzą, że antykoncepcja nie jest skuteczna w 100 proc.?), a to z kolei prowadzi do aborcji, wzrost przestępstw na tle seksualnym wśród nastolatków (gwałty i przemoc), uzależnienie od pornografii… Ale to wg „Pontonu” nie istnieje, bo najważniejsze jest to, aby dziecko wiedziało to i owo w zakresie seksu, a jeśli będzie miało fantazje seksualne – nie może ich hamować. Czystość i promowanie dojrzałej miłości, realizowanej w pełni w małżeństwie? „Śniadaniowa” misja dziennikarska nie zna takich pojęć.
Zna się za to na tym, kto jest odpowiedzialny za hejt w sieci na kobiety spodziewające się dziecka. „To najczęściej inne kobiety, które uważają się za ekspertów w każdej dziedzinie” – pada odpowiedź podczas Pytania na śniadanie TVP (2 czerwca br.). Rzecz dotyczy publikowania zdjęć i postów dotyczących samopoczucia w ciąży, porodu, dzieci i ich wychowania. Oczywiście, wiele osób publikuje w mediach społecznościowych zdjęcia swojej rodziny, często dziecka nowonarodzonego. Znajomi gratulują, a radość rodziców jest widoczna. Hejt nie jest pozytywnym zjawiskiem, a to niestety narasta. Pytaniem, które nie padło w ogóle podczas omawiania tego tematu, może być jednak to, jaka powinna być granica upubliczniania swojego życia prywatnego i jakie zagrożenia niesie za sobą taki krok? Wszak dewiantów na tym świecie nie brakuje, a w mediach społecznościowych mają otwartą drogę na realizowanie, albo chociaż próby realizacji swoich, delikatnie mówiąc, nieprawidłowych odruchów. Nie zawracajmy sobie tym jednak głowy, bo prowadzący „śniadaniówkę” w TVP (30 kwietnia br.) musieli zająć się palącym tematem o zabarwieniu religijnym, a mianowicie – ile włożyć do koperty udając się np. na I Komunię świętą. To ważna sprawa, bo przecież dziecko chciałoby smartfon, tablet, dobry rower, laptop czy quada. Co prawda jeden z gości nadmienił, że to religijna uroczystość i nie można zapomnieć o prezencie do tego nawiązującym, jednakże dziennikarze czujący swoją „śniadaniową” misję stwierdzili, że ciężko wybrać takowy, zwłaszcza w przypadku chłopców, więc lepiej skupić się na czymś praktycznym. No tak, idąc tokiem rozumowania owych prowadzących, lepiej niektóre usłyszane słowa pominąć milczeniem, bo ono jest złotem. To tak w kontekście pieniężnego, palącego problemu.
Można by jeszcze długo przytaczać przykłady nawiązujące do tej niebagatelnej misji „śniadaniowej”, jednak coraz wnikliwsze wgłębianie się w tematy takich porannych pasm powoduje, że człowiek czuje coraz większy głód do naprawdę rzetelnych wiadomości. Skoro to godzinny poranne, to może warto zjeść treściwe śniadanie, a nie mało wartościowy kogel-mogel?
Agnieszka Jarczyk