„The Irish Times” spotkał się z ostrą krytyką w kraju i za granicą za reportażu nt. pierwszej legalnej aborcji, która miała być rzekomo przeprowadzona w Dublinie. Jak się okazało, przedstawiono fikcyjną historię. Redakcja tłumaczy, że publikując ją działała w „interesie publicznym” – troszcząc się o właściwe ukazanie znaczenia „zdrowia reprodukcyjnego”.
W artykule, który ukazał się 23 sierpnia br. pt. „First abortion carried out under new legislation”, przedstawiono nieprawdziwą historię kobiety, która miała mieć „legalną aborcję”. Była to jednak zwykła dziennikarska kreacja. Do tej pory bowiem nie weszło w życie prawo, dopuszczające w pewnych okolicznościach zabijanie nienarodzonych dzieci.
Wesprzyj nas już teraz!
Po ostrej krytyce, która przetoczyła się w mediach na całym świecie, „The Irish Times” opublikował krótkie przeprosiny. Ukazały się one na siódmej stronie w wydaniu gazety z 31 sierpnia. Redakcja stwierdziła, że „sprawa, która została opisana w artykule, nie miała miejsca”.
Według prawnika Simona McGarrego, przeprosiny w związku z kontrowersyjnym artykułem o aborcji nie były odpowiednio wyeksponowane, jak wymaga tego ustawa medialna.– Rada Prasowa Irlandii posiada kodeks postępowania, który stwierdza, że jeśli pojawia się obowiązek sprostowania lub złożenia przeprosin w związku z opublikowaniem danego artykułu, to należy to odpowiednio wyeksponować – przekonuje McGarr.
Autor reportażu z 23 sierpnia stwierdził, że pewna kobieta dokonała „legalnej aborcji” w National Maternity Hospital, mieszczącym się przy Holles Street w Dublinie. Aborcja miała być rzekomo możliwa dzięki znowelizowanej ustawie o ochronie życia w czasie ciąży. Kobieta, którą przedstawił dziennikarz, miała być w 18. tygodniu ciąży bliźniaczej, która zagrażała jej życiu. Gazeta pod naporem krytyki przyznała, że choć opisywana historia została zmyślona, to została opublikowana „w dobrej wierze”.
McGarr oburzony ignorancją redakcji zauważył, że przeprosiny i sprostowania, które dot. artykułów z czołówki gazety, powinny być – zgodnie z prawem prasowym – opublikowane na jednej z czterech kolejnych stron dziennika. Przeprosiny powinny także zawierać wyjaśnienie, dlaczego się ukazują. Stały czytelnik „The Irish Times” nie ma wątpliwości, iż dziennik nie wywiązał się z tego obowiązku. Jak się okazuje, redakcja uznała, iż może wprowadzać w błąd pod pozorem realizacji „interesu publicznego” – promocji aborcji.
Po opublikowaniu artykułu dyrektor kliniki dr Peter Boylan uznał reportaż gazety za „skandaliczny”. Zapowiedział, że przeprowadzi wewnętrzne śledztwo, które ma ujawnić źródło przecieków. W artykule bowiem dokładnie opisano stan medyczny jednej z pacjentek kliniki. Nie podano jednak jej tożsamości.
Źródło: Independent.ie, AS.