18 lutego 2025

„The National Interest”: dlaczego tzw. zieloną transformację trzeba natychmiast porzucić?

(PCh24.TV)

Prof. Benjamin Zycher z American Enterprise Institute podkreśla, że „zielona transformacja energetyczna nie jest konkurencyjna na wolnym rynku”, a w szczególności pokazuje to upadek morskiej energetyki wiatrowej.

Czysta transformacja energetyczna – hurtowe zastępowanie konwencjonalnej (w większości kopalnej) energii takimi niekonwencjonalnymi technologiami, jak energia wiatrowa i słoneczna – była racją bytu dla wielkich mas zamożnych żyjących wygodnie w gospodarkach zachodnich przez wiele lat. A teraz cierpią. Dlaczego? Ponieważ ta transformacja, wspomagana ogromnymi dotacjami i gwarantowanymi udziałami w rynku oraz innymi przywilejami politycznymi, załamuje się zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie” – czytamy w artykule pt. The Collapse of Offshore Wind Power is Only the Beginning zamieszczonym na łamach wpływowego „The National Interest” w dniu 11 lutego br.

Autor wskazuje, dlaczego niekonwencjonalna energia „nie jest i nie może być konkurencyjna”. Faworyzowana przez władze polityka po prostu nakłada zbyt duże koszty zarówno ekonomiczne, jak i środowiskowe na wielu zwykłych, pracujących obywateli.

Wesprzyj nas już teraz!

Dlatego w Stanach Zjednoczonych anulowane są projekty związane z tworzeniem wielkich morskich elektrowni wiatrowych. W styczniu projekt Orsted A/S odnotował aż 1,7 miliarda dolarów straty. Shell również w styczniu ujawnił 996 milionów dolarów odpisu po wycofaniu się z projektu Atlantic Shores Offshore Wind. Na początku lutego New Jersey State Board of Public Utilities „anulowało przetarg na czwarte zamówienie na morską elektrownię wiatrową w stanie, powołując się na niepewność spowodowaną ostatnimi działaniami federalnymi wpływającymi na branżę”.

Profesor Zycher sugeruje, że nie chodzi jedynie o dekret Donalda Trumpa dotyczący rezygnacji ze wszystkich dzierżaw na szelfie kontynentalnym. Po prostu wynika to z tego, że morska energetyka wiatrowa jest nieopłacalna i jest nawet mniej ekonomiczna niż inne formy niekonwencjonalnej energetyki. Wszystkie koszty związane z jej realizacją ostatecznie przerzucane są na konsumentów energii i podatników.

Szacunki Energy Information Administration dotyczące opłacalności kosztów produkcji energii elektrycznej (za megawatogodzinę w dolarach z roku 2022) przy użyciu alternatywnych technologii pokazują, że koszt generowania energii elektrycznej z gazu ziemnego w cyklu łączonym wynosił 42,72 dol., ultra-superkrytycznego węgla – 89,33 dol., energii jądrowej: 71,00 dol. fotowoltaiki: 36,27 dol., z energii wiatrowej na lądzie: 31,07 dol., a na morzu: 100,34 dol.

W przypadku szacunków kosztów energii słonecznej i wiatrowej zignorowano koszt mocy zapasowej – 128,82 dol. za megawatogodzinę (MWh) – potrzebnej do uniknięcia przerw w świadczeniu usług, ze względu na niedostępność energii słonecznej i wiatrowej. (Systemy akumulatorów są tak bardzo drogie, że w praktyce nie mają znaczenia). Zignorowano także inne czynniki związane z czasem oczekiwania, aż wiatrowe elektrownie lądowe i morskie oraz słoneczne wygenerują energię.

Profesor wyjaśnia, iż z powodu niekonkurencyjności morskiej energetyki wiatrowej cierpią konsumenci w Kalifornii czy w Nowej Anglii, mając jedne z najwyższych cen energii elektrycznej spośród 48 stanów.

Już w 2019 r. Zycher szacował, że całkowite przejście na tak zwaną energię odnawialną sektora energetycznego – nawet bez przechodzenia na pojazdy elektryczne – wyniosłoby około 500 miliardów dolarów rocznie na stałe, lub około 4000 dolarów rocznie na gospodarstwo domowe, nie mówiąc o szkodach środowiskowych związanych z produkcją OZE: zanieczyszczenie metalami ciężkimi, niszczenie dzikiej przyrody, hałas i efekt migotania, masowa  degradacja terenów, problemy ze składowaniem odpadów i tak dalej.

Nie ma bowiem „czystej energii”. To „polityczna propaganda”.

Również inne programy, które przedstawia się jako konieczne, związane z tak zwaną zieloną transformacją są polityczną propagandą, ponieważ „nie ma żadnych dowodów – żadnych – na kryzys klimatyczny teraz dla nas, ani zbliżający się. Nawet Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) w swoim Szóstym Raporcie Oceniającym (AR6 w Tabeli 12.12) przyznaje pośrednio, że nie ma takiego kryzysu dla nas, ponieważ każdy przewidywany negatywny wpływ rosnących stężeń gazów cieplarnianych (GHG) w atmosferze jest napędzany przez jeden scenariusz, reprezentatywną ścieżkę koncentracji 8.5. IPCC zauważa (str. 238), że prawdopodobieństwo scenariuszy wysokich emisji, takich jak RCP8.5 lub SSP5-8.5, jest uważane za niskie. W rzeczywistości scenariusz RCP8.5 jest zasadniczo niemożliwy.

Obserwuje się od 1895 r. niewielki trend, jeśli chodzi o występowanie „gorących” dni. „Jedenaście z dwunastu lat z największą liczbą takich dni miało miejsce przed 1960 r. (Dzieje się tak, ponieważ standardowa fizyka atmosferyczna w podręcznikach przewiduje nie wzrost rekordowych maksimów, ale spadek rekordowych minimów)” – czytamy.

Również dane U.S. Climate Reference Network nie wskazują na trend wzrostowy (chodzi o temperatury) w okresie sprawozdawczym 2005–2023. Podobnie, „średni globalny poziom morza wzrastał o około 3,3 mm rocznie od rozpoczęcia pomiarów satelitarnych w 1993 r., czyli o około trzynaście cali w ciągu stulecia, co jest mało prawdopodobne, aby okazało się kryzysem”.

Chociaż zmniejsza się arktyczna pokrywa lodowa, to jednak nie wiadomo, w jakim stopniu przyczyną są antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych. Poza tym nie ma długoterminowego trendu, jeśli chodzi o lód morski Antarktydy. Również aktywność tornad w USA wszystkich klas skali EF („Enhanced Fujita”) nie wykazuje trendu wzrostowego od 1950 r., a dane za okres od 1970 r. dla tornad EF-3+ wykazują trend spadkowy. Cyklony tropikalne i skumulowana energia cyklonów nie wykazują niepokojących zmian od rozpoczęcia pomiarów satelitarnych na początku lat 70”.

Profesor wylicza także inne czynniki, które wskazują, że nie obserwuje się jakichś nadzwyczajnych zjawisk, jeśli chodzi o zmiany klimatu, na które miałyby wpływ czynniki antropogeniczne (np. pożary lasów, indeks intensywności suszy Palmera, powodzie, zakwaszenie oceanów itp.). Dodaje, że nawet po wdrożeniu polityki redukcji emisji gazów cieplarnianych, praktycznie nie mielibyśmy wpływu na zmiany klimatu.

„Nikogo nie dziwi fakt, że wzrasta opór polityczny wobec takich polityk, ponieważ nie mogą one zdać żadnego wiarygodnego testu korzyści/kosztów. Są ogromnie kosztowne. Są reklamowane jako rozwiązanie rzekomego kryzysu klimatycznego, na który nie ma dowodów. Do końca stulecia miałyby one niezauważalny wpływ na klimat – odchylenie standardowe zapisu temperatury powierzchni wynosi 0,11°C. Są absurdalne w każdym wymiarze i należy je porzucić, podobnie jak faworyzowanie niekonwencjonalnej energii” – puentuje.

Źródło: nationalinteresrs.com

AS

„Brudne zagranie”, czyli wyznawcy klimatyzmu na tropie… „rosnącego śladu węglowego” branży piłkarskiej

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Nie zwalniamy w walce o katolicką Polskę! Wesprzyj PCh24.pl w 2025 roku i broń razem z nami cywilizacji chrześcijańskiej!

mamy: 81 790 zł cel: 500 000 zł
16%
wybierz kwotę:
Wspieram