Ostatnio zwolennicy hipotezy globalnego ocieplenia w Stanach Zjednoczonych podnieśli alarm. Dlaczego? Ponieważ rok 2014 rzekomo był najcieplejszym rokiem w historii, a po 2000 roku odnotowano aż dziewięć rekordowo ciepłych lat. Wiele mediów poruszyło ten temat. Publicysta „WSJ” Holman W. Jenkins zarzucił im celowe wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
Agencja Associated Press, z której wiele gazet czerpie informacje podała, że aż „dziewięć z dziesięciu najgorętszych lat odkąd zaczęto robić pomiary przypadło po 2000 roku” i dlatego konieczne są natychmiastowe działania, by przeciwdziałać niekorzystnym procesom.
Wesprzyj nas już teraz!
AP poprosiła o „odpowiednią symulację” statystyka z University of South Carolina, Johna Grego. Ten przekonywał, że niekorzystne zmiany klimatyczne faktycznie zachodzą niezwykle szybko, bo prawdopodobieństwo wystąpienia dziewięciu najcieplejszych lat w tak krótkim okresie jest jak 1 do 650 milionów.
Klimatu jednak, przypomina dziennikarz, nie można ujmować statystycznie. Wyśmiał założenia Grega, który tłumaczył, że wykonał symulację dokładnie taką, o jaką go poproszono. To znaczy przyjął, że wszystkie lata z najwyższą temperaturą – jaką zanotowała Krajowa Agencja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) – mogą być z takim samym prawdopodobieństwem wybrane przez komputer.
Przyjmując takie założenie, symulacja nie ma żadnej wartości, bo nie przewiduje ona żadnych zmian klimatu w czasie, które przecież następują.
Jenkins abstrahując od „niepoważnego badania” wykonanego w oparciu o niezwykle skąpe dane (pomiary regularnie prowadzone są od 134 lat) pisze, że większym problemem jest to, że rzekome dowody przedstawione na poparcie argumentów, iż ocieplenie faktycznie następuje, nie są dowodami na to, przez co ów ocieplenie jest wywoływane.
Jak na razie nikt nie jest w stanie wykazać, by człowiek miał faktycznie wpływ na zmianę klimatu wskutek emisji dwutlenku węgla, jak wmawiają nam politycy. Dlatego – jego zdaniem – podejmowanie jakichkolwiek decyzji w tej kwestii będzie miało wpływ nie na klimat, lecz dobrobyt obywateli w danym kraju.
Publicysta „WSJ” dodaje, że koszty decyzji politycznych będą ogromne, a korzyści dla klimatu żadne.
Kolejny podatek z tytułu emisji dwutlenku węgla ma służyć zupełnie czemu innemu. Już w tej chwili wydaje się ogromne środki na badania nad energooszczędnymi bateriami. Jenkins zapytuje, co zrobią politycy, jeśli pojawią się wynalazki, przez które zmniejszy się emisja dwutlenku węgla do atmosfery? Jak wtedy, ten nagły spadek emisji gazów cieplarnianych będzie wpływać na klimat? Czy znowu politycy wprowadzą podatek?
Publicysta przypomina, że „zabawa w globalne ocieplenie” to „ekstrawagancja,” przynosząca określonym kołom uznanie i profity finansowe.
Źródło: wsj.com, AS.