Eksperci finansowi z uniwersytetu Stanforda w USA na łamach gazety „The Wall Streert Journal” przedstawili raport o stanie gospodarki amerykańskiej. Ich zdaniem panuje w niej ogromny bałagan, a nieodpowiedzialna polityka banku centralnego, najpewniej wpędzi kraj w jeszcze większe tarapaty. Zwłaszcza, że nie ma ona wyznaczonych długoterminowych celów, a jedynie sprzyja wybranym grupom interesu.
George P. Shultz, Michael J. Boskin, John F. Cogan, Allan H. Meltzer i John B. Taylor często pełnili różne funkcje w organach skarbowych i finansowych w poprzednich administracjach.
Wesprzyj nas już teraz!
Eksperci już na samym początku artykułu zadali pytanie: „Gdzie teraz jesteśmy?” Wydatki rządu federalnego od 2007 r. co roku rosną średnio o ponad 1 bilion dolarów. Poziom przychodów od tamtego okresu nie zmienił się ze względu na spowolnienie gospodarki. W rezultacie deficyt budżetowy w ciągu zaledwie kilku lat wzrósł niebotycznie. W 2009 r. był on wyższy o 1,4 bln dol. od deficytu rok wcześniej. W 2010 r. deficyt wzrósł znowu o 1,3 bln dol. w porównaniu z rokiem poprzednim, podobnie w 2011 – o 1,3 bln dol. i w tym roku będzie on wyższy o 1,2 bln dol. w porównaniu z rokiem ub. Wskutek deficytu przeciętne gospodarstwo domowe w USA zadłużone jest na 55 tys. dol.
Eksperci zauważają, że kwota zadłużenia to jedno. Czym innym jest jednak spłata odsetek od tego zadłużenia. Skarb Państwa korzysta obecnie na sztucznie utrzymywanych niskich stopach procentowych. Jednak, gdy tylko te stopy wzrosną, wysokość zadłużenia wzrośnie także i to znacząco.
Rząd może sfinansować swoje wydatki dzięki kolejnym pożyczkom albo zwiększając podatki. Ekonomiści zauważają, że chociaż wydaje się kuszące podniesienie podatków osobom najzamożniejszym, to jednak trzeba pamiętać, że już w tej chwili 1 proc. społeczeństwa płaci 37 proc. wszystkich podatków dochodowych, a 50 proc. obywateli nie płaci nic.
W ciągu ostatniego roku obrotowego, około trzy czwarte deficytu była finansowana przez Rezerwę Federalną. FED posiada obecnie jeden na sześć dolarów długu narodowego. To więcej nawet niż pod koniec II wojny światowej.
FED skutecznie zastąpił rynek obrotu pieniędzmi na rynku międzybankowym. Dzięki temu może sztucznie utrzymywać stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. Jednak poprzez zastąpienie dużych zdecentralizowanych rynków scentralizowaną kontrolą, wykonywaną przez kilku urzędników rządowych, FED zakłóca obrót na rynku międzybankowym, co może spowodować poważne konsekwencje gospodarcze.
FED finansuje banki, wykupując dług publiczny, papiery wartościowe zabezpieczone hipoteką itp. Odbywa się to wirtualnie, za pośrednictwem elektronicznych depozytów. W tej chwili salda depozytowe wzrosły do 1.5 bln dol. z 8 mld dol. w 2008 r.
Na razie FED płaci 0,25 proc. odsetek od rezerw, które posiada. W sumie to jest 4 miliardy dolarów rocznie, przekazywanych bankom. Jeśli oprocentowanie wzrośnie do 2 proc., to FED będzie musiał zapłacić już 30 mld dol. rocznie.
Polityka FED polegająca na utrzymywaniu niskich stóp procentowych przez tak długi okres sprawia, że wartość realna depozytów spada z roku na rok, co oznacza, że gwałtownie kurczą się środki przeznaczone na wypłacanie emerytur w przyszłości itp.
Ten nadmierny interwencjonizm tworzy dwustronne ryzyko: gwałtownego wzrostu inflacji i wstrzymania akcji kredytowej przez banki, które mogą nie być w stanie dostosować swojej polityki do zmieniającej się sytuacji na rynku finansowym.
Oprócz krytyki polityki FED, eksperci zarzucają administracji wydawanie pieniędzy na projekty, które nie przynoszą żadnych korzyści. Niedawno inspektor generalny Departamentu Pracy zalecił zaniechanie realizacji wszystkich programów szkoleniowych, mających służyć zwalczaniu bezrobociu.
Uczeni obwiniają obecny rząd także za gwałtowny wzrost zatrudnienia w agendach federalnych i niebotyczny wzrost regulacji rynkowych. W 2010 r. było ich o 25 proc. więcej niż w 2008 r. Różnego rodzaju przepisy zwiększają obciążenia małych firm i przyczyniają się do wzrostu bezrobocia.
To wszystko – zdaniem wykładowców z uniwersytetu Stanforda jest złe, ale jeszcze gorsze jest to, dokąd zmierzają USA.
Proponowany przez obecnego prezydenta budżet przewiduje zwiększenie długu federalnego do 80.4 proc. PKB w ciągu dwóch lat.
W ciągu 10 lat deficyt budżetowy może wzrosnąć z 10,8 bln dol. do 18,8 bln dol. Koszty obsługi zadłużenia wzrosną do 743 mld dol. rocznie. To więcej niż obecnie wydaje się na system zabezpieczenia emerytalnego (Social Security), opiekę zdrowotną (Medicare) i obronę narodową. Eksperci obawiają się, że gdyby taki budżet był realizowany w najbliższych latach, to wkrótce rząd USA będzie w stanie finansować jedynie dług publiczny, emerytury i świadczenia zdrowotne. Nie będzie mógł wykonywać innych funkcji.
Uczeni przestrzegają przed gwałtownym wzrostem obciążeń podatkowych zwykłych obywateli. Zwrócili także uwagę na fakt, że rząd federalny wykorzystał bankructwo dwóch koncernów samochodowych do transferu pieniędzy należących m.in. do funduszy emerytalnych do zaprzyjaźnionych central związkowych. To tylko znacznie zwiększyło niepewność wierzycieli posiadających papiery wartościowe upadających firm.
Działalność FED powoduje także niepewność na rynku finansowym. Gracze zastanawiają się, kiedy Bank Rezerwy Federalnej będzie znowu interweniował. FED może interweniować nie tylko na rynku papierów wartościowych, ale także na rynku nieruchomości zabezpieczonych hipoteką, kredytów samochodowych i pożyczek studenckich.
Obecna sytuacja niepewności powoduje, że wielu inwestorów wstrzymuje się z inwestycjami i zatrudnianiem pracowników.
Eksperci uważają, że taka polityka jest nieodpowiednia. To nie są czasy wojny, aby Rezerwa Federalna tak bardzo angażowała się w rynek. Ekonomiści twierdzą także, że rząd nie może wydawać pieniędzy na finasowanie projektów, które wyłącznie służą określonym grupom interesu.
Uczeni ze Stanforda w obecnej sytuacji sugerują obniżenie podatków, liberalizację handlu, kontrolę wydatków, mądrą polityką pieniężną (nie uznaniową) i reformy podatkowe, edukacyjne oraz regulujące kwestie rozstrzygania sporów itp.
Źródło: wsj.com, AS.