Komentator polityczny Marcin Palade ocenił skandaliczne zachowanie Ukraińców, którzy prezentowali na Stadionie Narodowym w Warszawie nazistowskie symbole związane z ideologią banderowską. Uważa, że sprawy zaszły tak daleko, iż jest w tym dobra strona – ślepi wyznawcy bezwarunkowej i jednostronnej przyjaźni z Ukrainą może wreszcie się opamiętają.
Banderowskie flagi i okrzyki na Stadionie Narodowym w Warszawie? A pamiętacie jak rodzimi, tak zwani patrioci i demokraci, czyli neojagiellońscy naiwniacy, szantażowani za aktywność w domach publicznych na Podkarpaciu przez SBU lub korumpowani przez ukraińskich oligarchów, zapewniali przez lata, że banderyzm to margines? Bez znaczenia – napisał Palade na platformie X.
Tymczasem każdy przyzwoity i myślący Polak wie, że to wiodący nurt. Główny krwiobieg postsowieckiej Ukrainy – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
Politolog zwrócił przy tym uwagę na szerszy kontekst wydarzeń, który jego zdaniem może mieć wpływ na zmianę nastrojów w Polsce. Ale jest jeden plus tego co było na Narodowym. To się mocno dołożyło do bankructwa kościoła wyziewów Giedroycia i spółki. Tych od „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” – czytamy.
Marcin Palade zakończył gorzką refleksją na temat klasy politycznej trzymającej władzę w Polsce: Czyli, jak od lat, w praktyce: plują na nas, poniewierają nami a my mamy siedzieć cicho tak? A może w podziękowaniu kolejny miliard bezzwrotnej pożyczki dla Kijowa, za chwilę rozkradzionej? Nie spodziewajcie się reakcji w tak zwanych mediach patriotycznych czy demokratycznych. W sprawie Ukrainy to jest ta sama banda antypolskich, obłąkanych sprzedawczyków.
Źródło: X
FO