W dzień po wspomnieniu św. Wincentego z Saragossy, patrona winiarzy, inaugurujemy na portalu PCh24.pl kącik winiarski. Co dwa tygodnie będziemy przedstawiać Państwu gatunki i regiony winiarskie, historię wina oraz anegdoty i praktyczne informacje związane z napojem, o którym starożytny grecki pisarz Plutarch mówił: „najpotężniejszy spośród trunków, najsmaczniejsze spośród lekarstw i najprzyjemniejsza spośród potraw”.
Dlaczego wino? I dlaczego akurat na portalu katolickim? O „winie, co rozwesela serce ludzkie” pisał autor biblijnego „Hymnu na cześć Stwórcy” (Ps 104,B15). W Księdze Koheleta – której ton nadają słynne słowa „marność nad marnościami i wszystko marność” – odnajdujemy zadziwiające wezwanie: „Nuże więc! W weselu chleb swój spożywaj i w radości pij swoje wino!” (Ekl 9,7). Prorok Izajasz zapowiada zaś: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win” (Iz 25, 6). Właśnie w wino zamienił wodę Jezus w Kanie Galilejskiej (J 2), i sam zapewne je pijał (Łk 7, 33-34), a stosowanie tego trunku w celach zdrowotnych zalecał św. Paweł Apostoł (1 Tm 5, 23).
Wesprzyj nas już teraz!
Gwoli ścisłości: Biblia i nauka Kościoła katolickiego zdecydowanie potępiają pijaństwo i nieumiarkowane spożywanie alkoholu – tak jak potępiają obżarstwo. Ale wino, podobnie jak jedzenie, wcale nie musi łączyć się z nadużyciem – dowodem tego jest niemal cała historia napoju (od czasów wczesnego średniowiecza), nierozerwalnie związana z chrześcijaństwem. Różnice między winem a grzesznym z niego korzystaniem najtrafniej ujął wielki teolog i kaznodzieja z IV w. – św. Jan Chryzostom – który stwierdził: „Niech nie będzie pijaństwa; wino wszak jest dziełem Boga, pijaństwo zaś to dzieło diabła. To nie wino prowadzi do pijaństwa, lecz nieumiarkowanie. Nie oskarżajcie więc tego, co zostało uczynione przez Boga, lecz to, co jest szaleństwem bliźniego”.
A zatem wino wcale nie jest „niechrześcijańskie”, jak utrzymują niektórzy. Wręcz przeciwnie: od samego początku pełni ono niezwykle istotną rolę w Eucharystii; miłośnikami wina było wielu papieży, biskupów i chrześcijańskich monarchów; jego produkcję w krajach Ameryki Południowej zapoczątkowali właśnie katoliccy misjonarze; najsłynniejszy szampan, Dom Pérignon, został nazwany na cześć benedyktyna Piotra Pérignon, wielkiego winiarza specjalizującego się w winach musujących; wreszcie – to chrześcijańscy mnisi przechowali w burzliwych początkach średniowiecza arkana sztuki enologicznej.
Niestety – w Polsce, jednym z najbardziej katolickich krajów Europy – wokół wina narosło kilka innych mitów, równie niemądrych jak ten o „niechrześcijańskości”. Od wielu rodzimych „znawców” alkoholu możemy więc dowiedzieć się, że:
– „wino jest obce polskiej tradycji” (w domyśle: prawdziwym polskim trunkiem jest wódka). Jest to nieprawda, o czym można się przekonać, zaglądając choćby do dzieła arabskiego geografa z XII w., Al-Idrisiego. Pisał on o Polsce jako o kraju bogatym w winnice (pierwsze udokumentowane historyczne informacje o produkcji wina w Zielonej Górze pochodzą z 1314 r.). Tymczasem wódkę do celów spożywczych zaczęto produkować na większą skalę dopiero cztery wieki później; przez dłuższy czas służyła zresztą ona potem jako narzędzie do rozpijania chłopów.
– „wino jest niemęskie” (w domyśle: prawdziwy mężczyzna pije whisky albo gorzałkę). To jeszcze większe przekłamanie: wino pili najwięksi władcy, wodzowie, mężowie stanu i żołnierze – od Tutanchamona przez Juliusza Cezara po Napoleona Bonaparte i Winstona Churchilla.
– „wino jest dla bogaczy i snobów”. I znów nieporozumienie. Wino, choć gości i gościło na królewskich stołach, od zawsze wytwarzane i spożywane było przez prostych, ciężko pracujących ludzi. Dla większości narodów Europy picie go do posiłku lub dla „rozweselenia serca” to zwykła czynność, niemająca nic wspólnego ani ze snobizmem, ani z nadzwyczajnym wydatkiem. Tanie, codzienne wina stanowią gros sprzedawanych na całym świecie trunków. Owszem – drakońskie podatki, jakimi obłożona jest w naszym kraju sprzedaż wina, powodują, że za butelkę, która kosztuje w Holandii 5 euro, Polacy muszą płacić 7 lub 8 euro; nie zmienia to jednak faktu, że dobre wino można przy odrobinie wysiłku kupić w Polsce już za 20 zł.
– „wino wymaga szczególnej wiedzy”. To kolejny przesąd: przeciętny Węgier, Grek lub Gruzin, od młodości pijący wino, nie wie, czym różni się malaga od madery i z jakiego szczepu winogron produkowane są sławne burgundy. Nie przeszkadza mu to jednak w czerpaniu radości z picia i smakowania wina.
* * *
Aby cieszyć się winem – wystarczy więc niewiele. Ale ponieważ zapoczątkowany dziś cykl ma nie tyle nakłaniać do sięgania po kieliszek, co przybliżyć bogactwo stylów oraz niezwykłą historię kulturową i geograficzną tego napoju – zapraszam do stałej lektury naszego kącika. Już niedługo o tym, czym różnią się wina europejskie od nowoświatowych (Ameryka Płd., Stany Zjednoczone, Australia i Nowa Zelandia) oraz o ulubionych winach papieży.
Grzegorz Wierzchołowski
{galeria}