– To ja wygrałem wybory prezydenckie – powiedział prezydent USA Donald Trump na wiecu swoich zwolenników, który w środę odbył się w Waszyngtonie.
Trump stwierdził, że jego zwycięstwo jest większe niż cztery lata temu, kiedy to pokonał w wyborach Hillary Clinton. – Mieliśmy 63 mln głosów, dziś mamy 75 mln. Nie ma możliwości, by takie wybory przegrać – stwierdził Trump po czym dodał: „Nigdy się nie poddamy, nigdy nie ustąpimy”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie damy się zastraszyć kłamstwom mediów. Wybory zakończyły się wieczorem, kiedy prowadziliśmy w Pensylwanii, Michigan i Georgii setkami tysięcy głosów… a potem bum! – przekonywał.
W środę amerykański Kongres ma dopełnić formalności uznania demokraty Joe Bidena za zwycięzcę wyborów prezydenckich w USA. Posiedzeniu Kongresu, dotyczącemu głosowania Kolegium Elektorów, przewodzi wiceprezydent Mike Pence.
Zazwyczaj uznanie przez Kongres wyborczych rezultatów to formalność, która nie przyciąga większego zainteresowania mediów. Tym razem jednak – w związku z oskarżeniami prezydenta o fałszerstwa wyborcze – proces może trwać dłużej.
Trump uważa, że jego zastępca może „decertyfikować rezultaty” lub „odesłać je do stanów do zmiany i certyfikacji” i publicznie deklaruje, iż oczekuje, że wiceprezydent stanie w Kongresie po jego stronie. – Mam nadzieję, że Mike postąpi słusznie. Jeśli Mike Pence postąpi właściwie, wygramy wybory – powiedział Trump.
Osoby z otoczenia Pence’a przekazują, że jego zdaniem w listopadowych wyborach dochodziło do nieprawidłowości i że kwestie te powinny zostać poruszone i omówione w Kongresie. Ale nie spodziewają się, że wykroczy on poza rolę określoną w konstytucji, która jest głównie ceremonialna.
Źródło: Polsat News, Interia.pl
TK