Rodney Stark obala mit mówiący o wiodącej roli protestantów w budowie kapitalizmu. Według autora korzenie tego systemu sięgają już IX wieku i wielkich majątków klasztornych, kiedy to nawet nie słyszano o protestantach.
Stark wspomina, że został wychowany w tradycji protestanckiej. Jako dziecko luteranów, w każdą niedzielę był edukowany w zakresie „[…] niegodziwości katolików i o tym jak Marcin Luter wyswobodził nas byśmy myśleli za siebie i byśmy poszukiwali wiedzy, zatem jak doprowadził do ukształtowania współczesnego świata”. W szkole średniej z kolei Stark spotkał się w dziełami Maxa Webera, wskazującymi, że protestantyzm doprowadził do powstania unikalnej etyki pracy, która to zrodziła kapitalizm. Wniosek: nowoczesność jest bezpośrednim efektem reformacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Tezy Webera dotyczące „protestanckiej etyki pracy” pozostają nadal obecne w wielu podręcznikach do socjologii, wskazuje Stark. Zgodnie z myślą Webera protestanci dominowali w kapitalistycznej ekonomii Zachodu, ponieważ tylko oni, spośród wyznawców wszystkich religii świata, posiadali moralną wizję, która wiązała się z ograniczeniem konsumpcji dóbr oraz intensywnym dążeniem do bogactwa. Weber wskazywał jakoby przed reformacją ograniczenie konsumpcji było powiązane z ascetyzmem, a zatem z potępieniem handlu. Etyka protestancka umożliwiła przerwanie tych połączeń kreując kulturę oszczędnych przedsiębiorców, dążących do systematycznego inwestowania swoich zysków, które to miało doprowadzić do zwiększenia ich majątku. Tak właśnie, zdaniem jednego z najbardziej znanych na świecie socjologów początku XX wieku, doszło do powstania kapitalizmu.
Rodney Stark w książce „Bearing False Witness. Debunking Centuries of Anti-Catholic History” [Wpływ Fałszywego Świadka. Obalanie Wieków Anty-katolickiej Historii”] wskazuje, że Weber oraz jemu podobni mylili się. Zdaniem Starka wiele badań wskazuje, że rejony zamieszkałe przez katolików na terenach Europy Zachodniej nie były opóźnione pod względem rozwoju przemysłowego. Natomiast w pełni ukształtowany kapitalizm miał się pojawić w Europie wiele wieków przed reformacją. Kraje Europy północnej, które obecnie pełnią rolę wiodącą na tym kontynencie, jak wskazuje Fernand Braudel, były niegdyś okupowane przez stare, kapitalistyczne ośrodki wywodzące się znad Morza Śródziemnego. Mieszkańcy tych terenów [północnych] nie wymyślili nic ani pod względem technologicznym, ani zarządzania w gospodarce. Ponadto, jak zauważa Stark, w krytycznych momentach swojego rozwoju kapitalistycznego były one zarządzane przez katolików, a nie protestantów – „Refomacja nadal pozostawała kwestią przyszłości”.
Większość badaczy definiujących czym jest kapitalizm, opiera jego fundamenty na wolnym rynku, zabezpieczeniu praw własności, a także wolnym rynku pracy. Zdaniem autora ten właśnie sposób definiowania jednoznacznie wskazuje, że kapitalizm został stworzony przez katolików, a pierwsze jego przejawy są obecne w zarządzaniu wielkimi majątkami klasztornymi już w IX wieku! Stark przyznaje, że wielu Ojców Kościoła potępiało handel, jako aktywność poniżającą oraz wielkie ryzyko moralne. Jednakże wkrótce po nawróceniu Konstantyna w 312 roku postawa względem handlu uległa zmianie. Już Augustyn pisał, że handel nie wiąże się z niegodziwością, ale ważnym jest, by jak w przypadku każdego zawodu, po prostu „żyć właściwie”.
Ze względu na znaczące zwiększenie wydajności produkcji rolnej, która wiązała się z takimi przełomowymi odkryciami jak wykorzystanie koni, wynalezienie ciężkiego pługu lemieszowego i systemu trójpolówki – majątki klasztorne przestały funkcjonować jako zwyczajne gospodarstwa rolne. W zamian za to, zaczęły się specjalizować w produkcji szczególnych rodzajów upraw i produktów, a także ich sprzedażą. Gromadzone w ten sposób zyski pozwalały zaspokoić potrzeby związane z funkcjonowaniem klasztorów, a zarazem zainicjowały gospodarkę pieniężną. Z kolei reinwestowanie zgromadzonych zasobów pieniężnych pozwalało na podniesienie zdolności produkcyjnych klasztorów, co prowadziło zwrotnie do wzrostu zysków i umożliwiało zakonom funkcjonowanie na zasadzie banków udzielających pożyczek dla szlachty np. w czasie krucjat. Amerykański socjolog Randal Collins określa to zjawisko jako „religijny kapitalizm” i wskazuje, że „dynamizm średniowiecznej ekonomii tkwił głównie w Kościele”.
Stark zauważa, że przecież w Średniowieczu to Kościół był największym właścicielem ziemskim w Europie, a jego płynne aktywa, jak również roczny dochód przewyższał najbogatszych królów, jak również majątek całej europejskiej szlachty razem wziętej. Wiele z gospodarstw należących do Cystersów liczyło sobie ponad 40 tys. hektarów, a jedno z gospodarstw na Węgrzech miało nawet ponad 101 tys. hektarów! Autor podkreśla, że właściwie do czasów Średniowiecza większość z opisywanych majątków była samowystarczalna, a wielkość zysków pozwoliła na ich specjalizację w prowadzenie handlu.
Niektóre majątki zajmowały się wyłącznie produkcją wina, inne uprawą tylko określonych rodzajów zbóż, a inne z kolei hodowlą bydła lub owiec. Szybki wzrost nadwyżek rolnych, prowadził do rozwoju miast, co ciekawe Stark wspomina, że wiele z monastycznych ośrodków stało się miastami. Wraz z ewolucją klasztornych gospodarstw pojawiła się potrzeba bardziej wyrafinowanego i dalekowzrocznego zarządzania. W przeciwieństwie do majątków świeckich, w przypadków majątków kościelnych nie było mowy o dziedziczeniu zarządzania włościami, kierownictwo przejmowali ci administratorzy, którzy posiadali umiejętności realizacji długotrwałych planów rozwoju tychże dóbr. Historyk Georges Duby wyjaśnia, że nowa era zmusiła zakonnych „administratorów, by zainteresowali się krajową ekonomią, dokonywali stosownych obliczeń w oparciu o dostępne dane, obliczali zyski i straty, by myśleli o sposobach i środkach rozszerzenia produkcji”. Wkrótce również nieopłacalna i niewygodna okazała się ekonomia barterowa, którą przekształcono w ekonomię gotówkową. Transport i wymiana towarów stała się już zbyt skomplikowana. Łatwiej było przykładowo sprzedać wino i otrzymać za to pieniądze, by następnie kupić potrzebne towary z najbardziej odpowiednich i ekonomicznych źródeł.
Jak podje Stark, jeden z franciszkańskich kronikarzy opisał w 1247 roku zarządzaną przez siebie posiadłość w Burgundii, w której mnisi „nie sieją ani nie żną, nie przechowują również niczego w stajniach, ale sprzedają wino do Paryża, ponieważ pod ręką mają rzekę, która wiedzie do Paryża i sprzedają je [wino] za dobrą cenę, dzięki czemu mogą kupić wszelkie jedzenie oraz ubrania, których potrzebują”.
Wielkie klasztory zaczęły również w tamtym okresie wykorzystywać najemną siłę roboczą, która była bardziej wydajna niż „okresy pracy przymusowej realizowane przez mnichów czy też dzierżawców”, wyjaśnia Stark. Ponadto autor porównuje średniowieczne zakony do nowoczesnych firm, które są dobrze zarządzane oraz dostosowane do najnowszych technologicznych rozwiązań: „Wraz z tym jak rozwijał się religijny kapitalizm mnisi wiernie wykonywali swoje obowiązki, jednak oprócz tych którzy byli zaangażowani w liturgię, reszta pracowała jako kierownicy czy też brygadziści”.
Zdaniem Starka powszechnie znane stwierdzenie Maxa Webera jakoby etyka protestancka – wolna od kultury katolickiej przyczyniła się do powstania kapitalizmu – jest błędne. Autor przyznaje, że cnota pracy, a także prostota życia towarzyszyły rozwojowi kapitalizmu, ale stało się to całe wieki przed narodzinami Marcina Lutra. Cnota pracy została wyraźnie podkreślona już w VI wieku przez Świętego Benedykta, który to napisał słynną regułę: „Bezczynność jest wrogiem duszy. Dlatego też bracia muszą się zajmować w określonych godzinach pracą fizyczną i również w określonych godzinach czytaniem duchownym….bo właśnie wówczas są prawdziwymi mnichami, jeśli żyją z pracy rąk swoich, jak Ojcowie nasi i Apostołowie”.
Nie ulega wątpliwości, że chrześcijańskie umiłowanie pracy, doskonale widoczne na podstawie funkcjonowania średniowiecznych zakonów, wyróżnia naszą religię spośród wszystkich innych. Stark podaje przykład osób duchownych w religiach wschodnich, którzy specjalizują się w medytacji i żyją z dobroczynności. Historycznie stanowi to silny kontrast w stosunku do klasztorów chrześcijańskich w Średniowieczu utrzymujących się z własnej pracy i zarządzających ogromnymi, a także produktywnymi gospodarstwami.
„Jeśli nie jest to kapitalizm w świetle swojej chwały, to przynajmniej jest to coś bardzo zbliżonego”, pisze Stark kończąc swoje rozważania.
Źródło: „Catholic Herald”
malk