Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne postanowiło zadbać o uczucia tak zwanych osób transpłciowych, które mogą starać się o posiadanie potomstwa. Efektem tej troski jest „Przewodnik skutecznej komunikacji”. Zawarte w nim treści pouczają aby nie nazywać kobiet w ciąży… „kobietami w ciąży” czy też „przyszłymi mamami”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zatem polit-poprawnie nazywać kobiety w stanie błogosławionym? Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne zaleca, aby używać zwrotu „człowiek w ciąży” bądź „ludzie w ciąży”. Stosowanie przez lekarza jakiejkolwiek wzmianki o biologicznej płci może zostać zinterpretowane jako „uproszczenie”.
Nowe wytyczne są wdrażane ze względu na sprawę 20-letniego Hydena Crossa (kobiety uzurpującej sobie obecnie prawo do miana biologicznego mężczyzny). Cross przed zabiegiem pozbycia się niektórych anatomicznych atrybutów kobiecości zaszła w ciążę i teraz – według obowiązującego w Wielkiej Brytanii prawa – zostanie pierwszym „mężczyzną”, który urodzi dziecko.
Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne, do którego należy 156 tysięcy lekarzy, jak na razie nie wprowadziło stanowczego zakazu stosowania przez medyków opisanych krytycznie w rozporządzeniu sformułowań.
– Mimo, że z biologicznego punktu widzenia do tej pory tylko kobiety zachodziły w ciążę, to jednak osoby transpłciowe też mają prawo być rodzicami. Zapobieganie ich dyskryminacji jest ogromnym krokiem naprzód a zmiana terminologii może być odczytywana pozytywnie dla wszystkich, którzy pragną mieć potomstwo – stwierdziła prof. Heather Ashton ze stowarzyszenia TG Pals.
– Jeśli nie możesz nazwać ciężarnej kobiety matką spodziewającą się dziecka, to dokąd zmierza ten świat? – retorycznie pytał z kolei Philip Daves, poseł Partii Konserwatywnej. Miał on na myśli matki spodziewające się narodzin dziecka.
Zbigniew Herbert na początku lat 90. napisał felieton poświęcony „problemom z semantyką”. Podkreślał w nim, jak wielkie jest znaczenie odpowiedniego doboru słów w dyskusji publicznej i jak ogromne spustoszenie sieje nowomowa przygotowująca przedpole przed wybuchem rewolucji. W myśl założeń takiej właśnie, semantycznej rewolucji, w Wielkiej Brytanii nie godzi się już mówić, iż „osoby z porażeniem mózgowym” czy „osoby z zespołem Downa” są chore. Brytyjczycy twierdzą, że ich przypadłość jest wrodzona, a co za tym idzie – powinny być traktowane na równi z innymi zdrowymi ludźmi.
Może więc najwyższy czas pójść jeszcze dalej i zamiast określeń „kobieta w ciąży” i „przyszła matka” nakazać używanie zwrotu: „osoba, która nie podjęła jeszcze decyzji o zabiegu”?
Źródło: wpolityce.pl, radiozet.pl
TK