Pojemnik z nasieniem, pobieranie komórki jajowej, igła embriologa, zarodki o słabszej i wysokiej klasie i dzieci w butli na podłodze – oto zabieg sztucznego zapłodnienia, tzw. in vitro.
W najnowszym „Gościu Niedzielnym” możemy przeczytać o tym, jak wygląda zabieg sztucznego zapłodnienia. Dziennikarze obserwują taki zabieg dokonywany na kobiecie, której mąż okazał się mieć problemy z płodnością.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wygląda taki zabieg? Najpierw pobierane są męskie i żeńskie komórki. Następnie tworzy się z nich zarodek. Dokonuje się to za pomocą igły, pod mikroskopem. Przeprowadzająca ten zabieg embriolog na pytanie czy zdaje sobie sprawę, że stwarza człowieka, odpowiada, że jest to zygota.
Następnie dzieci, nazywane chłodnym, medycznym językiem „zarodkami” są dzielone na te „słabszej klasy” i „klasy wysokiej”. Zarodki tej pierwszej klasy czekają do piątego dnia, jeśli przetrwają zostają zamrożone, w przeciwnym razie po prostu obumierają.
Czy lekarze zadają sobie pytania o to, czy zarodek jest człowiekiem? Ginekolog dr Tomasz Bączkowski: – Znowu ideologia. Zarodek ma pluripotencjalność, czyli z jego komórek rozwijają się inne, które dadzą włosy, skórę, serce, mózg, kości. Dla mnie przełom to 3. tydzień od zapłodnienia, kiedy pojawia się cewa nerwowa.
Chłodny, medyczny język, laboratorium, igły, ciekły azot – tak tworzy się zarodki „wysokiej klasy”, nowego człowieka. Więcej w najnowszym „Gościu Niedzielnym”.
Źrodło: „Gość Niedzielny”
ged