10 stycznia 2013

Tolerancja z nożem w zębach

(Europride, parada poparcia dla postulatów środowisk homoseksualnych. Warszawa, lipiec 2010 r. Fot. W. Grzędziński/Forum)

 

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

 

Od morderstwa na Mary Stachowicz minęło już przeszło 10 lat. Ten dramat nigdy nie spędzał snu z powiek aktywistom lobby pederastów ani wygadanym obrońcom praw człowieka.

 

Również politycy, dla których priorytetami były wskaźniki poparcia elektoratu oraz własny cukierkowy wizerunek w mediach, chyłkiem omijali tę sprawę. Sprawę Mary Stachowicz z Chicago, amerykańskiej katoliczki polskiego pochodzenia, brutalnie zamordowanej przez homoseksualistę.

 

Knebel „tolerancji”

 

Aktywiści stowarzyszeń „gejowskich” od wielu lat usiłowali przedstawiać osoby dotknięte przypadłością pederastii jako cierpiące ofiary społeczeństwa. Ich zdaniem „kochający inaczej” byli dręczeni, prześladowani, szykanowani na tysiące sposobów przez nienawistnych „heteryków”. To nietolerancyjne społeczeństwo miało być winne, dyskryminując ludzi ponoć „tylko pragnących realizować odmienny styl życia”.

 

Pojawiające się tu i ówdzie informacje o morderczych skutkach, jakie powodował ów „styl życia”, przyczyniający się choćby do rozprzestrzeniania się epidemii AIDS i w efekcie do śmierci tysięcy ludzi, również doniesienia o wielkiej „nadreprezentacji” pederastów wśród seryjnych morderców i pedofili – zamiast wywołania rzetelnej dyskusji o faktach i ich przyczynach – były z miejsca zagłuszane wściekłym jazgotem. Oponentów próbowano kneblować zarzutami o propagowanie „faszyzmu” i „homofobii”.

 

Wydawało się, że wszystko to zmieni się pewnego listopadowego dnia 2002 roku, gdy pod podłogą mieszkania Nicholasa Gutierreza, 19-letniego homoseksualisty z Chicago, odkryto zmasakrowane zwłoki.

 

Wiara i wina

 

„Zginęła jako męczennica za wiarę” – napisał o Mary Stachowicz biskup pomocniczy Chicago Tadeusz Paprocki.

 

Ksiądz biskup poznał ją osobiście. Mary, matka czworga dzieci, była bardzo zaangażowana w życie swej parafii. Znajomym pozostał w pamięci obraz cichej, łagodnej kobiety, zawsze otwartej na potrzeby bliźnich.

Pewnego dnia Mary dowiedziała się o problemach kolegi z pracy, Nicholasa Gutierreza, homoseksualisty. Mary jako żarliwa katoliczka, nie zamierzała poddać się obowiązującej modzie na „tolerancję” i „polityczną poprawność”. Próbowała przekonać Nicholasa do porzucenia dewiacji, przedstawiając mu naukę Kościoła w sprawie grzechu sodomskiego i odwołując się do tradycyjnych wartości rodzinnych.

 

W niedzielę 13 listopada 2002 roku, po porannej Mszy Świętej, Mary odwiedziła Nicholasa Gutierreza w jego mieszkaniu. Rozmowa nieuchronnie zeszła na problemy płciowe chłopaka. Tym razem „kochający inaczej” nie chciał słuchać o grzechu, piekle i zbawieniu. Porwał za nóż…

 

Rodzina i znajomi Mary z niedowierzaniem przyjęli wiadomość o popełnionej zbrodni. Nikomu nie mieściło się w głowie, że ktoś mógłby skrzywdzić osobę tak dobrą i łagodną. „To tak, jakby ktoś strzelił nam prosto w serce!” – szlochała w rozmowie z dziennikarzami pani Coleman, przyjaciółka zamordowanej.

Morderca początkowo nie chciał zdradzić swych motywów. W końcu w śledztwie wydusił z siebie: „Tak bardzo przypominała mi matkę…”

Pani Gutierrez również nie akceptowała seksualnych preferencji swego syna.

 

Wrzask i milczenie

 

Wolno było żywić nadzieję, że hałaśliwi na co dzień aktywiści „gejowscy” przynajmniej teraz zamilkną. Że w obliczu takiego dramatu zwyczajnie, tak po ludzku, pozwolą spoczywać w pokoju kobiecie zgładzonej w tak okrutny sposób.

 

Tymczasem… nad jeszcze świeżym grobem zamordowanej rozpętała się wrzawa. Słuchając wystąpień zacietrzewionych krzykaczy odnosiło się wrażenie, że winna tragedii jest… ofiara zbrodni. Tak, zdaniem wielu to właśnie Mary Stachowicz była winna temu, że wbijano jej nóż w pierś, raz za razem! To Mary Stachowicz odpowiadała za to, że wciśnięto jej głowę w foliową torbę! To Mary Stachowicz miała ponosić odpowiedzialność za popełniony na niej gwałt…

 

Więcej, byli i tacy, którzy próbowali przekonywać, że Mary dokonała napaści fizycznej na Gutierreza, który zmuszony był podjąć działania w obronie własnej (!!!). Ponoć jej postępowanie było przejawem „fanatyzmu religijnego” i „nietolerancji wobec odmiennego stylu życia”…

 

Znaleźli się ludzie pilnie monitorujący proces mordercy oraz relacje z sali sądowej – czy aby nie są one zabarwione „homofobią”…? Odmówiono uznania morderstwa na Mary za „zbrodnię nienawiści” (tak określa się w USA czyny wynikające z uprzedzeń narodowościowych, rasowych, religijnych, płciowych itp.; występki z tej kategorii są znacznie srożej traktowane przez wymiar sprawiedliwości). Wprawdzie do „zbrodni nienawiści” może zostać zaliczona nawet słowna krytyka homoseksualistów czy innych „dyskryminowanych” – wszakże mord na katoliczce, jak się okazało, nie zasługiwał na tak surową ocenę.

 

Zastanawiający był niemal zupełny brak zainteresowania mediów tą zbrodnią (szczególnie, gdy porównać to z reakcją na wcześniejsze o cztery lata zabójstwo homoseksualisty M. Sheparda – z ówczesnym ogromnym rozgłosem wokół tamtej sprawy, z niekończącymi się debatami telewizyjnymi i stale ponawianymi aktami potępień). Knebel „politycznej poprawności” i strach przed łatką „homofoba” zamykały usta. Znani z ciętych komentarzy pogromcy „nietolerancji” teraz milczeli; tym razem woleli kierować wzrok w inną stronę.

 

Prawda jak kamień

 

Jeszcze stosunkowo niedawno misjonarze z narażeniem życia nieśli światło Ewangelii między dzikie plemiona pogan. Mary Stachowicz podążyła tym szlakiem, podejmując w szlachetnym odruchu walkę o duszę bliźniego dotkniętego homoseksualizmem; poświęcając własne życie dla ocalenia przyszłości swego zabójcy.

Czas pokaże, czy morderstwo na Mary było pojedynczym wybrykiem zboczeńca ogarniętego amokiem, czy też stanowi ono zapowiedź fali nowych prześladowań chrześcijan. Nienawistna kampania prowadzona wobec ofiary, która ośmieliła się skrytykować „gejowski styl życia” zabrzmiały złowrogo.

 

Trzeba nam pamiętać o zbrodni na Mary Stachowicz. Musimy przeciwstawiać się kłamstwom wpływowych lobbystów i modnej propagandzie.

 

Bo jeśli dzisiaj będziemy milczeć – to kiedyś przemówią kamienie.

 

Andrzej Solak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie