3 grudnia 2023

Tomasz A. Żak: Polacy czy gęsi?

(PCh24PL)

Lubujemy się w cytatach. Nie żeby było coś złego w erudycji publicysty, eseisty czy jakiegoś mówcy. Problem się zaczyna wtedy, gdy odwoływanie się do czyichś słów jest li tylko ozdobnikiem albo i wykalkulowanym dowartościowaniem tego, który cytatem się posługuje. Ten brzydki proceder i wybór takiego czy innego nazwiska, to nic innego jak wykładnia „mądrości etapu”. W gronie pojawiających się i przemijających autorytetów niezmiennie trwa Mikołaj Rej, bo – jak to już dawno zostało stwierdzone – cytaty z jego twórczości wyjątkowo skutecznie łechcą polską narodową megalomanię. A szczególnie jeden cytat.

Dokąd zmierzamy

W internetowym getcie, do którego niemal już zupełnie zepchnięto myśl polską, chcący znajdzie portal „eMisjaTV”. Niedawno redaktor naczelny tej telewizji, Piotr Korczarowski, zadał w studio swojemu gościowi, reżyserowi, Konradowi Łęckiemu, takie pytanie:  „Co czyni nas Polakami?” Niestety, oczekiwana przeze mnie konkretna odpowiedź nie pojawiała się. Kolejne minuty programu (nawiasem pisząc zatytułowanego „Dokąd zmierzamy?”) upływały na diagnozowaniu zła, które naszemu narodowi odbiera jego narodową tożsamość. Innymi słowy, zamiast rozmowy o przyszłości, czyli tego „dokąd zmierzamy”, ale już bez znaku zapytania (!) oraz jednoznacznego wskazania na to, co da nam „polską moc” na tej drodze, słuchałem – proszę wybaczyć – biadolenia. I żeby wszystko było jasne – ten program, ten portal, to nader pozytywna odsłona polskiego patriotyzmu. Ludzie współtworzący to medium, ze swoim „pochylaniem się nad kulturą”, należą do chwalebnych wyjątków po tzw. prawej stronie mocy. Moje krytyczne słowa o przywołanym programie to nic innego, jak świadomość tego, że czas na takie rozmowy minął co najmniej dekadę temu. Dzisiaj, my polscy odbiorcy, potrzebujemy konkretu, a nie psychologicznego alibi dla naszych „twierdz św. Trójcy”. Nie chodzi o to, aby przeciwnika „zaepitetować” słowem – „antykultura”, przy okazji epatując i trując się tejże antykultury przejawami. Chodzi o to, aby tworzyć kulturę, w rozumieniu tworzenia dzieł.

Wesprzyj nas już teraz!

Ostatnie zdanie akapitu powyżej udziela nam od razu odpowiedzi na pytanie, skądinąd zadane przez redaktora Korczarowskiego w przywołanym programie, dlaczego ludzie się nie buntują przeciwko serwowanej im antykulturze. Brak dobra to komfortowa sytuacja dla promocji zła. A dzieła, o których mowa wyżej, to nie tylko efekt różnorakich działań artystycznych, ale również edukacja u podstaw, ale również to uczenie, która jest związane z duchowością. Metaforycznie to ujmując, można by rzec, że ten który nie wie, że istnieje koło, będzie jeździł na płozach.

Kto ty jesteś?

Tymczasem do tego, aby „stać się Polakiem” potrzeba czasu rozpisanego na małe, a nawet maleńkie działania; na małe, a nawet maleńkie dzieła. Ale jest i coś dużego, można rzec fundamentalnego, a o czym jednak nie usłyszałem w telewizji eMisja – to język polski. Na świecie, pomimo bezlitośnie postępującej globalizacji, wciąż istnieje nie mniej jak 3000 języków. Po polsku mówi dzisiaj jeszcze ok. 50 milionów ludzi. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy w IX wieku lechickie plemiona zaczęły się łączyć w jeden polityczny organizm, a równolegle ujednolicały się używane dialekty. Będziemy bardzo blisko prawdy, gdy ten czas tworzenia naszej wspólnoty państwowej i jednocześnie narodowej skojarzymy z tzw. chrztem Polski. I tutaj od razu mamy „dwa w jednym”, gdy chodzi o korzenie naszej tożsamości: język i wiarę.   

Kiedy politycy odwołują się do polskiego patriotyzmu, najczęściej przywołują powstania z czasów zaborów oraz podziemie niepodległościowe z okresu okupacji niemieckiej i sowieckiej. Podobnie zresztą robią nauczyciele w szkołach. Myślę, że i jedni i drudzy nie za bardzo rozumieją, co w tym naszym przelewani krwi za „wolność i niepodległość” było najważniejszym czynnikiem sprawczym. Może najlepiej oddaje to pieśń „Boże coś Polskę”, gdzie kontekst religijny, duchowy jest wyrażony po polsku, a więc tak treścią jak i – co nie mniej ważne – formą, czyli polszczyzną. Nie bez powodu zaborcy i okupanci nakazywali Polakom używanie języka niemieckiego czy rosyjskiego w urzędach, szkołach i kościołach, a jednocześnie albo zakazywali albo deprecjonowali używanie polskiego języka w sytuacjach pozaoficjalnych (np. na targu, czy na zabawie). W efekcie nacisków i sprytnych promocji, posługiwanie się językiem polskim sprowadzano do jakiegoś „zacofania”, do czegoś „niecywilizacyjnego”; czegoś, czego należało się wstydzić. Okupacje czy zabory finalizują się praktycznie dopiero wtedy, gdy społeczeństwo czy naród przyjmie za swój jakiś język obcy. Język jest najlepszym nośnikiem kultury, a ta definiuje światopogląd. Efektem jest wynarodowienie, utrata tożsamości. Należy te myśli uzupełnić o to, co genialnie wyraził poetycką frazą Juliusz Słowacki: „Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą / Pawiem narodów i papugą byłaś / A teraz jesteś służebnicą cudzą”. Tak, chodzi o tę sytuację, w której nie potrzeba zbrojnego najazdu, aby podbić jakiś kraj. Wystarczy ekspansja kulturowa, wystarczy zaprzaństwo lokalnych elit.

Czytający powyższe słowa, m.in. ten cytat z wieszcza, najprawdopodobniej wyczuwają jakąś paralelę ze współczesnością – i słusznie. Zamiast rusyfikacji czy germanizacji mamy amerykanizację i dominujące myślenie stymulowane językiem (tym amerykańskim angielskim). Dawne makaronizmy czy romanizmy są niczym w porównaniu z dzisiejszym wszechobecnym brudem językowym. A co za tym idzie, a co widać już nieuzbrojonym okiem – powszechnymi się stały anglosaskie standardy kulturowe. Tak jest nie tylko na „salonach politycznych”, ale również w teatrach, ale także w szkołach, także w rodzinach. A gdzie wiara, gdzie Kościół katolicki, który – jak to się mawia – przez wieki był ostoją polskości? Dobre pytanie. Kościół również zmienił swój język. Nie chodzi tutaj o łacinę, choć posoborowe wyrugowanie jej z liturgii niczego dobrego nie przyniosło. Chodzi o kulturowy język wiary, w którym obecnie dominują trendy protestanckie, a więc nie tylko obce polskiej tożsamości (przypominam o chrzcie naszej Ojczyzny), ale wręcz jej wrogie.     

Duma i obowiązek

Kiedy ktoś w zapale retorycznym będzie „chylił czoła” przed tymi, co „oddali życie za polskość”, ma obowiązek w kolejnym zdaniu powiedzieć, że często ginęli z okrzykiem „Niech żyje Polska!”, a krzyczeli to w naszym języku. A w kolejnym zdaniu, w kolejnej myśli naszego hipotetycznego mówcy/trybuna powinno pojawić się to, że Polak dla obcych przez wieki był z definicji katolikiem, a tak rozpoznanych również mordowano, na przykład na Wołyniu. Podpowiedzmy tutaj puentę tej oracji, w której język i wiara muszą być nazwane „świętym elementem tożsamości”.

I kiedy już to wszystko udało się nam poukładać w zdania i słowa, to możemy wrócić do polskiego szesnastowiecznego szlachcica, któremu Opatrzność dała poetycki talent, a on ubrał go w strofy wyrażane w ojczystym języku. Mikołaj Rej z Nagłowic przekonuje nas więc, że nie jesteśmy jakimiś tam gęgającym stadem z kurnika, czego dowodem jest przede wszystkim język, którym się posługujemy. A jeżeli mówi o „języku ojczystym”, to na pewno nie ma na myśli języka używanego w  urzędzie, ale język, który od maleńkości dzieci słyszą od rodziców. Ma na myśli ten język, w którym Janek czy Marysia zmawiają pierwszy w życiu paciorek (tak kiedyś nazywano dziecięcą modlitwę). Ma na myśli ten język, w którym pisane są książki czytane do późna w noc i ten język, w którym śpiewa się pieśni przy ognisku, i w którym młodzieniec oświadcza się swej wybrance…

Powiecie Państwo, że to zbyt sentymentalne, jako praktyczny program na budowanie w ludziach polskości; powiecie, że to nie przystaje do dnia dzisiejszego. Tak, zgadzam się. I właśnie tak mamy to traktować. „Dzień dzisiejszy” niekoniecznie jest dobrym miejscem dla Polski, dla naszej tożsamości. A bez tożsamości – tutaj się pewnie zgodzimy – jesteśmy ledwie kolonią roślin, które można dowolnie przesadzać i poddawać genetycznym mutacjom. Tymczasem my jesteśmy Polakami, a to nie tylko powód do dumy, ale i obowiązek wpisany w duszę i język.

Tomasz A. Żak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij