Dzisiaj

Tomasz Antoni Żak: Życzenia

(Boże Narodzenie, mal. Giotto)

Czy zauważyli Państwo, że składanie życzeń stało się poważnym wyzwaniem dla myślącego człowieka? Szczególnie dzisiaj, w konfrontacji z algorytmami sztucznie myślących maszyn, ale również wobec trwającej od dawna sekularyzacji, która zamiast tradycyjnego odwoływania się do patronów naszych imion, preferuje ersatz każdej dowolnej okazji, a najlepiej ten z datownikiem urodzin zakodowanym w identyfikatorze każdego prola. No i w konsekwencji mamy jeszcze jak najbardziej prawdziwą „wojnę rozpasania ze świętością”, czyli np. jakiś globalny „black friday” zamiast Bożego Narodzenia.

W adwentowy czas roku 2025 przyszła do mnie refleksja dotycząca właśnie narodzin; tych, które demografia określa jako „ujemny przyrost naturalny”, ale i tych, które już ponad dwa tysiące lat temu zmieniły nasz „padół łez” już na zawsze. To wszystko wiąże się ze sobą bardziej niż moglibyśmy sądzić. Bo jeżeli, jak słyszymy w kolędzie, „W Betlejem, nie bardzo podłym mieście, narodził się w ubóstwie, Pan wszego stworzenia”, to znaczy, że starotestamentowe piętno grzechu pierworodnego, czyli „rodzenia dzieci w bólu”, zostało wolą Bożą zamienione na błogosławiony i święty czas macierzyństwa i poczęcia. Odrzucenie prawdy o narodzinach Boga-Człowieka trzyma ludzi w błocie strachu przed byciem prawdziwą rodziną, a więc również przed posiadaniem potomstwa.

Moment Bożych Narodzin jest w sztuce jednym z najbardziej inspirujących tematów. I niezależnie czy jest to polskie ludowe widowisko jasełkowe (nawet to młodopolskie Lucjana Rydla), czy XII-wieczny fresk Giotta wykonany dla kościoła w słynnej Padwie, to artyści od wieków, w swych dziełach tegoż dotyczących, w centrum umieszczają grotę albo szopkę, a w niej Maryję i Dzieciątko.

Wesprzyj nas już teraz!

W malarskiej tradycji chrześcijaństwa bizantyjskiego wykształcił się typ ikonograficznego wizerunku zwany Galaktotrofousa, czyli „ta, która karmi mlekiem”. Zachodnie chrześcijaństwo ten typ obrazowanie zwie Virgo Lactans lub Madonna Lactans, co we Włoszech nazwano Madonną del Latte, a więc „Madonną z mlekiem”. I właśnie o to dokładnie chodzi – o ukazanie Maryi Dziewicy karmiącej piersią Dzieciątko Jezus. Ta, jakże intymna sytuacja, jest w naszej kulturze bezdyskusyjnie jedyną, która w przestrzeni publicznej potrafi uświęcić kobiecą nagość. Dziecko przy piersi matki to również swoisty znak zatrzymujący złe myśli i czyny. Uznawanie tegoż za niestosowne zdaje się mi być słabością tych, którzy piękno i dobro postrzegają dwuznacznie. Czasami dzieje się to pod wpływem różnych rewolucji (także w sztuce), które dekonstruują naturalne kody kulturowe. Na przykład schizmatycki purytanizm w Anglii spowodował w tym kontekście nadmierną – tak myślę – reakcję Kościoła podczas skądinąd arcyważnego dla wiary Soboru Trydenckiego, co przyniosło próbę zakazu przedstawiania nagości Matki Bożej i Dzieciątka, jako niestosowne. Szczęśliwie ta tendencja trwała krótko.

Dzięki temu możemy dzisiaj zachwycać się i estetycznie i duchowo dziełem Józefa Mehoffera, który jest drugim obok Stanisława Wyspiańskiego tak wybitnym polskim twórcą witraży i polichromii. Artysta znany m.in. z prac dla kolegiaty w szwajcarskim Fryburgu czy dla katedry wawelskiej, ma w swym dorobku również klasyczne dzieła malarskie, a wśród nich „Matkę Boską Karmiącą” z 1913 r. Obraz opowiada nam niby znaną historię, ale dzięki talentowi twórcy możemy z zrozumieć jeszcze więcej. Przede wszystkim mamy tutaj jakby dwa światy „wyczarowane” kolorem i światłem. Na pierwszym planie, w swoistych niebieskościach stoją dwa pochylone anioły, które dzięki swym skrzydłom tworzą jakby „betlejemską szopkę”, gdzie Madonna wpatrzona w swe Dziecię karmi je piersią. Twarze Jezusa i Maryi (podobnie jak i twarze aniołów) muska jakieś dziwne delikatne światło. Dalej, na drugim planie, w jakże innym dziennym oświetleniu, widzimy pastelowego kolorystycznie św. Józefa z oczywistym dla niego narzędziem w ręku, czyli piłą. Józef pracuje, a więc zajmuje się tym, co powinien robić mężczyzna, głowa rodziny, wówczas gdy kobieta zajęta jest dzieckiem.

 

(Józef Mehoffer, Public domain, via Wikimedia Commons)

 

Te dwa przedstawione na płótnie światy, to jest trochę tak, jak w życiu każdego z nas, gdzie duchowość sąsiaduje z rzeczywistością materialną. Mehoffer potrafił to pogodzić, a więc może i my powinniśmy w ten świąteczny czas spróbować uporządkować w sobie i wokoło siebie wszelkie punkty odniesienia, dzięki którym możliwym jest życie w prawdzie. A wtedy bez trudu zrozumiemy sens  naszej życiowej drogi i tej drogi, którą przeszła Niepokalana: od Dzieciątka trzymanego przy piersi (Matka Karmiąca) po Syna leżącego na jej nogach (Pieta).

Tego nam wszystkim życzę w ten czas Bożego Narodzenia i w nadchodzący czas Nowego Roku!

Tomasz Antoni Żak

 

 

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie