Karol Wojtyła został Papieżem w samym środku konfliktu o tradycyjną liturgię. Bezwzględnie egzekwowana zmiana obrzędów doprowadziła do zimnej wojny Rzymu ze środowiskami przywiązanymi do tradycyjnej liturgii. Stosunki z abp. Marcelem Lefebvrem założycielem Bractwa Świętego Piusa X i – przynajmniej w latach siedemdziesiątych – głównym rzecznikiem tradycji, były coraz bardziej napięte.
Abp Lefebvre dwa lata przed wyborem kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową odrzucił wezwanie Pawła VI do podporządkowania się obawiając się, że tradycyjne seminarium w Econe zostanie zamknięte. Traktowano go zresztą bardzo szorstko. Nieskuteczne okazały się także próby namówienia Arcybiskupa do pojednania się z Rzymem jakie podejmował choćby opat Fontgombault Dom Jean Roy OSB.
Wesprzyj nas już teraz!
Wymiana korespondencji tych dwóch ludzi, którzy pozostają w pamięci jako ważne postacie historii Kościoła tamtego czasu, wyznacza też dwie linie stosunku do pontyfikatu Jana Pawła II środowisk tradycjonalistycznych. Bardzo krytyczną i krytyczną umiarkowanie. Opat Roy pisał: „Wiesz tak jak ja, że Econe [seminarium Bractwa Świętego Piusa X – przyp. TR] nie jest konieczne dla Kościoła, nie możemy służyć Kościołowi przeciw niemu, nieśmiertelnemu, zawsze czystemu, bez zmazy ni zmarszczki” (List Opata Fontgombault Dom Jean Roy OSB do Arcybiskupa Lefebvre’a (1976), „Christianitas”, 45-46/2010). W tym okresie opactwo Fontgombault z coraz większym trudem zachowywało starą liturgię w pełnionej Służbie Bożej, by wkrótce – nie znajdując już wymówek wobec rzymskich nacisków – na kilka lat z niej zrezygnować. Jednocześnie – jak wielu tradycjonalistów – mnisi tego opactwa, jednego z najważniejszych dla odrodzenia liturgii tradycyjnej, przechowywali w tych mrocznych latach intencję powrotu do dawnych obyczajów liturgicznych, gdy tylko stanie się to możliwe.
Arcybiskup Lefebvre zaraz po wyborze Jana Pawła II prosił Papieża o zezwolenie na choćby ograniczoną możliwość odprawiania starej liturgii i wydaje się, że Papież nie pozostał osobiście obojętnym na tę prośbę. Jest wiadomym, że w pierwotnej wersji listu papieskiego Dominicae Caenae poświęconego tajemnicy i kultowi Eucharystii znajdowała się zgoda na korzystanie z dawnego Mszału przez tych kapłanów, którzy by sobie tego życzyli. Ostatecznie fragment ten został zatrzymany z powodu sprzeciwu w Kurii Rzymskiej (P. Milcarek, Historia Mszy, „Christianitas”, 41-42/2009).
Był to rok 1980 a zatem możemy sądzić, wbrew niektórym autorom, że Jan Paweł II nie był ani negatywnie nastawiony do dawnych obrzędów, ani też nie zainteresował się sprawą dopiero wraz z pojawieniem się w kurii rzymskiej kardynała Ratzingera. Prawdopodobnie zabrakło mu na tyle silnego przekonania, by swoje intuicje o konieczność pojednania przekuć w decyzje. We wspomnianym liście pojawiły zaś przeprosiny za nadużycia liturgiczne okresu posoborowego jako pozostałość po pierwotnej inicjatywie Papieża.
Rzeczywiście jednak zasadniczym elementem relacji pomiędzy środowiskami tradycjonalistycznymi i Janem Paweł II było pojawienie się u boku Papieża kard. Josepha Ratzingera, ponieważ jego obecność poskutkowała konkretnymi decyzjami. Ratzinger był dość niespodziewanym sojusznikiem nie tylko tych tradycjonalistów, którzy zdecydowali się od początku iść drogą zupełnego posłuszeństwa wobec Papieża, ale także dla Arcybiskupa Lefebvre’a, jego zgromadzenia oraz katolików znajdujących w tym środowisku swój duchowy dom choć trwający w sytuacji nieuregulowanej. Ratzinger zauważony przez Karola Wojtyłę jako człowiek niezwykle zdolny, już w czasach Soboru, był przez lata kojarzony z postępowymi hierarchami Kościoła niemieckiego. Tymczasem w trudnej dekadzie lat siedemdziesiątych przeszedł intelektualną konwersję, która oznaczała w praktyce, że w centrum jego teologii znalazło się powiązanie jakie istnieje pomiędzy wiarą, prawdą i tradycją. Ten zwrot sprawił, że znalazł się on blisko tradycjonalistów, choć w swoich rozważaniach posługiwał się także nowoczesnym aparatem teologicznym i filozoficznym, a we wnioskach wykraczał poza prosty „integryzm”. Można prawdopodobnie postawić tezę, że od roku 1981, aż do roku 2013 to kard. Ratzinger był odpowiedzialny za relacje Rzymu z tradycjonalistami a linia Jana Pawła II w znacznej mierze była linią prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Nie wydaje się jednak by Papież z Polski był sprawą zupełnie niezainteresowany lub wobec niej sceptyczny skoro zostawiał tu wolną rękę swojemu przyjacielowi.
Już w roku 1984 roku pojawiło się restrykcyjnie ograniczone zezwolenie (list Quattuor abhinc annos) na odprawianie starej liturgii (wtedy wraca do starej Mszy opactwo Fontgombault), które było efektem prac zarządzonych przez kardynała Ratzingera już w 1982 roku, czyli niemal na samym początku jego urzędowania w kongregacji. Co ważne tematy te zostały poruszone przez powołaną komisję „niezależnie od sprawy abp Lefebvre’a”. Rzecz jasna wielu tradycjonalistów, którzy już wcześniej kwestionowali możliwość zakazania starej Mszy uznało ten dokument za rzecz bez wielkiego znaczenia wobec nieodwołalności przywileju Piusa V. Jednak z perspektywy psychologicznej, a także pewnej dynamiki działania instytucji Kościoła był to krok ważny. Równie ważne było to, że niemal w tym samym czasie kard. Ratzinger w swojej książce Raport o stanie wiary wyraził opinię, że kwestie podnoszone przez tradycjonalistów dotyczące liturgii nie są tylko lokalnym problemem niszowych grup, ale sprawą całego Kościoła. Mówił to najbliższy współpracownik Jana Pawła II, człowiek darzony przez Papieża całkowitym zaufaniem.
Już w roku 1986 komisja dziewięciu kardynałów uznała, że restrykcje dotyczące pozwolenia sprzed dwóch lat są zbyt szerokie, jednak ich złagodzenia – pod naciskiem niektórych episkopatów – Jan Paweł II nie podpisał. Być może trzeba potraktować to nie jako objaw słabości, ale wybieg polityczny, wszak trwały już zaawansowane prace nad porozumieniem z abp Lefebvrem. Do porozumienia jak wiadomo nie doszło, a w konsekwencji Papież opublikował zasadniczy dokument motu prorio Ecclesiae Dei, który przywracał niejako prawa starej liturgii w Kościele, ustanawiał odpowiednią komisję rzymską dla wiernych tradycji łacińskiej. Erygowany został także instytut o nazwie Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra, które w praktyce założyli ci członkowie zgromadzenia arcybiskupa Lefebvre’a, którzy nie chcieli już dalej podążać za swoim przełożonym drogą sprzeciwu wobec Papieża. Wydarzenie to skłóciło środowiska tradycjonalistyczne, które podzieliły się na “indultowców” (korzystających z łacińskiej liturgii na podstawie papieskich liberalizacji) i “piusowców” (zwolenników abp Lefebvre’a). Siłą rzeczy ocena pontyfikatu Jana Pawła II w obu tych grupach jest odmienna, ci drudzy sądzą, że tylko dzięki ich uporowi stara liturgia została uratowana, ci pierwsi wskazując na źródła historyczne pokazują, że sprawa tradycji liturgicznej nigdy w Rzymie nie upadła całkowicie niezależnie od działalności francuskiego hierarchy.
Wartościowe podsumowanie relacji Kościoła, także tego za czasów Jana Pawła II, z abp Marcelem Lefebvrem dał jeden z jego współbraci ks. Bisig FSSP, który w roku 1988 przeszedł do Bractwa św. Piotra:
Rozmowy między arcybiskupem Lefebvrem a Stolicą Apostolską trwały od 1975 roku, ale te rozmowy przypominały raczej dialog głuchych, ponieważ, jak stwierdził kard. Mayer, Arcybiskupowi nie okazano wystarczającego szacunku, a przecież był on zasłużonym delegatem Episkopatu na Afrykę francuskojęzyczną, przyjacielem papieża Piusa XII. Do postawy schizmatyckiej apb. Lefebvre’a mogły się również przyczynić niesnaski w łonie episkopatu francuskiego… Postawa pewnego rodzaju autonomii wobec Rzymu, zawodu i nieufności, nie pojawiła się od razu, ona powoli wzrastała u Arcybiskupa. Przypominam sobie bardzo dobrze rok 1972, kiedy wstąpiłem do seminarium w Ecône, gdy zdarzyło się któremuś z seminarzystów krytykować Papieża, abp Lefebvre osobiście wyciszał te krytyki. Niemniej jednak, na początku lat osiemdziesiątych napisał zdanie, że obecny Papież nie jest katolicki… Myślę, że Rzym okazał szczególnie pod koniec wiele zrozumienia w swym wyjściu naprzeciw Bractwu [św. Piusa X]. Niestety było już chyba nieco za późno, ponieważ abp Lefebvre był wtedy, psychologicznie biorąc, mocno zamknięty w sobie i tak bardzo nieufny wobec Kurii Rzymskiej, iż jakby nie wierzył, że te z jej strony daleko idące propozycje mogą być prawdziwe. Ta nieufność zrodziła się jeszcze w latach 70., a więc w okresie niezwykle trudnych pertraktacji z kardynałami Garrone, Wright i Tabera, podczas których arcybiskup Lefebvre był przez nich nie najlepiej traktowany. (Historia Mszy, s. 323-324).
Po roku 1988 w Kościele nastąpiła swoista wiosna tradycji łacińskiej wśród tradycjonalistów „indultowych” i jednocześnie swoiste zgorzknienie (choć także rozwój liczebny) wśród „piusowców”. Zgorzknienie to wyraził abp Lefebvre mówiąc w 1990 roku, że ci którzy poszli z Rzymem podali rękę ludziom niszczącym Kościół. Trzeba bowiem powiedzieć, że choć Jan Paweł II zahamował wiele przejawów nadużyć liturgicznych, co często można słyszeć np. od francuskich katolików, to z perspektywy wielu tradycjonalistów sprawy w dalszym ciągu nie szły w dobrym kierunku. Nie dawało się zauważyć by ustępstwa wobec środowisk tradycji łacińskiej przekładały się na praktykę liturgiczną Papieża, której niepodzielnym władcą był związany z radykalnymi reformatorami liturgicznymi abp Piero Marini. Przepaść w liturgii zdawała się więc powiększać a nie zmniejszać.
W sensie prawnym pontyfikat Jana Pawła II już nic nie zmienił, wolność motu proprio była permanentnie ograniczana przez biskupów a Rzym nie reagował. Nie zareagował także na petycję w tej sprawie, której inicjatorem był w 1995 roku Dom Gerard Calvet, opat Barroux. Zebrano wtedy 75 tys. podpisów za liturgią tradycyjną. Jednocześnie jednak kard. Ratzinger konsekwentnie „rozpraszał obawy przed dawną liturgią” (zob. J. Ratzinger, Rozproszyć obawy przed dawną liturgią, „Christianitas”, 1-2/1999) oczekując na lepszy moment dla szerszego powrotu tradycji liturgicznej w Kościele. Nie będzie przesadą powiedzieć, że pontyfikat Jana Pawła II dał pewną nadzieję i ograniczoną, ale jednak przestrzeń do rozwoju dla środowisk przywiązanych do katolickiej tradycji liturgicznej. W to miejsce weszli już nie tylko starzy defensorzy, ale także zupełnie nowe pokolenia katolików.
Tomasz Rowiński
Zobacz także:
Grzegorz Kucharczyk: 40 lat minęło i… co Kościół uczynił z naukami Jana Pawła II?
Paweł Chmielewski: Za czyim przyzwoleniem? Niemieckie manipulacje Janem Pawłem II
Marcin Austyn: Zapomniane proroctwo. Dlaczego Polska zdradza Jana Pawła II?