Informuję, że przed dwoma tygodniami w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, reprezentujący mnie pełnomocnicy mec. Monika Brzozowska i mec. Jerzy Pasieka z kancelarii PDB Legal, złożyli pozew o ochronę moich dóbr osobistych. Pozwanym w tym procesie jest prof. Arnold Kłonczyński.
(…)
Wesprzyj nas już teraz!
Będąca przedmiotem pozwu książka prof. Arnolda Kłonczyńskiego, zawierająca zniesławiające mnie kłamliwe informacje, opublikowana została przez Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego. W publikacji tej znalazły się informacje bądź nieprawdziwe, bądź nieścisłe, które są przedmiotem powództwa i które będą przedmiotem oceny sądu w Gdańsku.
Chciałbym jednak wskazać na nieco szerszy kontekst całej sprawy. W mojej ocenie publikacja ta wpisuje się (świadomie lub nieświadomie) w trwającą od 38 lat kampanię dezinformacyjną dotyczącą mojej osoby. Kampania ta, według mnie, została wszczęta przez te środowiska polityczne, na których ciąży odpowiedzialność za system cenzury obowiązujący w peerelowskich mediach. System ten udało mi się zdemaskować w „Czarnej Księdze Cenzury PRL” (Londyn, 1977). „Czarna Księga Cenzury PRL” to książka składająca się ze zbioru tajnych dokumentów cenzorskich, które po ich przepisaniu i skompletowaniu przemyciłem na Zachód i przekazałem do opublikowania. Spotkały mnie za to trwające do dziś represje.
Celem tego procesu jest przede wszystkim naturalna potrzeba obronienia się przed fałszywymi zarzutami i zniesławieniami. Trzeba podkreślić, że nie tylko w tej publikacji przedstawiane są informacje nieprawdziwe lub nieścisłe. Mam poza tym poczucie, że ustawiczne rozgłaszanie (w mediach, publikacjach, wydawnictwach itp.), iż jestem osobą niewiarygodną, powielanie nieprawd, przedstawianie półprawd czy manipulacji, pozwala na dalsze utrwalanie w przestrzeni publicznej „bajeczki dla grzecznych dzieci” na temat cenzury. „Bajeczka” ta ma przedstawić cenzurę jako budynek cenzorski, który dokonywał „PRL-owskiej korekty niewygodnych tekstów”. W rzeczywistości autorzy tekstów często nie potrzebowali cenzora, gdyż sami byli najlepszymi cenzorami swoich dzieł, którymi wprowadzali w błąd lub/i ogłupiali społeczeństwo. Była to w rzeczywistości tzw. cenzura „wewnętrzna” (autocenzura oraz cenzura redakcyjna). Funkcjonowała ona w systemie medialnym PRL samorzutnie i na zasadzie dobrowolności, w odróżnieniu od cenzury „zewnętrznej” sprawowanej przez Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Zadaniem tej cenzury „zewnętrznej” była (co wprost wynika z nazwy tej instytucjonalnej nadbudówki cenzorskiego systemu) kontrola szczelności tej pierwszej.
Należy w tym miejscu zadać pytanie czy prawdziwa jest teza, jakoby z chwilą likwidacji GUKPPiW zapanowała w Polsce wolność słowa?
Postanowiłem się z tym więcej nie godzić i nie pozwalać już na żadne przekazywanie informacji nieprawdziwych, półprawdziwych lub zmanipulowanych. Efektem mojego działania jest pierwszy pozew dotyczący książki prof. Arnolda Kłonczyńskiego. Gdybym tego nie zrobił, sprzeniewierzyłbym się imperatywowi moralnemu, który kazał mi przed 40 laty podjąć decyzję odwrotną od decyzji podjętej przez mych oszczerców. Imperatywem tym był sprzeciw wobec zniewalającej mocy kłamstwa, w tym wypadku „kłamstwa cenzorskiego”, oraz podjęcie wynikających z uświadomienia sobie tego faktu działań na rzecz wyzwalającej mocy prawdy. W połowie sierpnia 1975 roku, zgodnie z tym imperatywem, o tego właśnie rodzaju wolność postanowiłem podjąć walkę.
Sztokholm, dnia 11 września 2015
Tomasz Strzyżewski