Jak poradzić sobie ze spadającym nakładem? Najlepiej szokować. Takie właśnie metody stosuje już od dłuższego czasu „Tygodnik Powszechny”. Na okładce bieżącego numeru widzimy pół-kobietę pół-mężczyznę, a obok podpis: „Byłam mężczyzną, kocham Kościół. Wyznanie wierzącej transseksualistki”. Dalej jest tylko gorzej.
„Nigdy nie będziesz kobietą taką, o jakiej marzysz, w klasycznym rozumieniu kobiecości, zwłaszcza cielesnej. Czasem śni mi się, że tam, pod skórą, porusza się człowiek. Czuję jego ruchy. Śni mi się mały człowiek we mnie. To się nigdy nie stanie. Nigdy też nie będę miała okresu” – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” Kinga Kosińska, „trans-kobieta”, bohaterka numeru. „Po operacji przez pewien czas miałam sny o odrastającym penisie” – dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
Kosińska zwierza się także o wyzywaniu jej od „ciot, pedałów i lamusów” („byłam totalnym pedałem”), mówi o wykluczeniu w szkole podstawowej i ze strony rodziców, a także o dwukrotnych próbach samobójczych – najpierw podcinała sobie nadgarstki żyletkami, a później przedawkowała leki. Winą za transofobię obarcza Kościół. „Ludzie bardziej wierzą w to, że bycie gejem, lesbijką czy osobą trans to grzech, niż w samego Jezusa” – podkreśla. Kosińska jest aktywnym członkiem grupy Wiara i Tęcza, organizacji zrzeszającej rzekomo wierzące osoby LGBT. WiT rzecz jasna w żaden sposób nie żąda od swoich członków zaprzestania grzesznych stosunków seksualnych, jej zadaniem jest wpłynięcie na naukę Kościoła. A zatem to nie świat ma się dostosować do Ewangelii, ale Ewangelia do świata. Kosińska z Pana Jezusa czyni obrońcę prześladowanych. Faktycznie, Chrystus bronił słabych, ale nigdy nie usprawiedliwiał ich grzechu, zło nazywał złem. „Czasem źle się czuję w Kościele instytucjonalnym” – stwierdza Kosińska. Błażej Strzelczyk, dziennikarz przeprowadzający wywiad, dopytuje, czego „trans-kobieta” oczekuje od Kościoła. „Żeby nie stał na drodze do Jezusa. Przyjął medyczną definicję transseksualizmu. Żebyśmy wszyscy zrozumieli, że tożsamość trans płciowa jest nadana w okresie płodowym” – odpowiada.
„W moim ciele był uwięziony kwiat życia, który chciał rozkwitnąć” – żali się Kosińska. Narzeka też, że nigdy nie będzie „klasyczną kobietą”. „Jesteś przecież kobieca” – pociesza ją Strzelczyk. „Trans-kobieta” określa się również jako… straszna konserwatystka w relacjach damsko-męskich. Przyznaje, że marzy o związku z mężczyzną.
Zwróćmy uwagę na gramatyczne novum, pojawiające się w wywiadach z transseksualistami. „Byłam samotnym chłopcem” – twierdzi Kosińska. Takie zdanie jeszcze kilkanaście lat temu wzbudziłoby jedynie zastanowienie się nad stanem umysłowym wypowiadającego, dziś mainstream za wszelką cenę chce ukazać to jako normalność. Ateistycznym mediom wtóruje zaś „Tygodnik Powszechny”, czasopismo już tylko z nazwy katolickie.
Źródło: „Tygodnik Powszechny”
KRaj