11 listopada 2023

Transformacja UE: Czy obudzimy się w Generalnym Gubernatorstwie?

Pod pretekstem koniecznej reformy przyspieszył proces budowy scentralizowanego superpaństwa europejskiego pod zarządem Berlina. Polska stanie się czymś na kształt Generalnego Gubernatorstwa w ramach IV Rzeszy Niemieckiej.

Już w 2017 roku niemiecki polityk Martin Schulz powiedział, że do 2025 roku powstaną Stany Zjednoczone Europy i kto się nie podporządkuje, opuści Unię Europejską. Realizując tę zapowiedź, pod koniec października 2023 roku Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego przyjęła w głosowaniu sprawozdanie zalecające zmianę Traktatu o Unii Europejskiej i Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Treść dokumentu, który zawiera propozycję 267 zmian, została przygotowana przez czterech eurodeputowanych z Niemiec i jednego z Belgii oraz uzgodniona przez przedstawicieli pięciu eurofrakcji. – Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego przegłosowała zgodę na zmianę Traktatów Europejskich oznaczającą utworzenie federacji rządzonej z Brukseli. Odbije się to negatywnie na życiu każdego Europejczyka. Demokratyczne prawa mieszkańców krajów Unii zostaną zastąpione decyzjami brukselskiej Egzekutywy – skomentoewała na platformie X europosłanka i była premier Beata Szydło.

 

Wesprzyj nas już teraz!

Przełomowe zmiany

Zmiany można podzielić na pięć rodzajów. Po pierwsze, likwidacja w 65 obszarach zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie Unii Europejskiej na rzecz głosowania większością kwalifikowaną. Chodzi przede wszystkim o takie obszary, jak polityka zagraniczna, bezpieczeństwa oraz obrony, czyli te dziedziny, w których jeden kraj wciąż może zablokować decyzję pozostałych. To de facto likwidacja instytucji unijnego weta. – Bez tego prawa nie ma demokracji w UE. To ono stanowi o równorzędności państw. Bez prawa weta mamy do czynienia z arytmetyką. Próba stworzenia systemu podwójnej większości powoduje, że dwa państwa – jądro UE, mogą dobierać słabszych partnerów i korumpować – powiedział w „Salonie Dziennikarskim” dziennikarz Marek Formela. Jednym słowem, bogate państwa Europy Zachodniej będą mogły przegłosowywać projekty niekorzystne dla krajów mniejszych i biedniejszych.

Po drugie, transfer kompetencji z poziomu krajów członkowskich na poziom Unii Europejskiej. Chodzi m.in. o utworzenie nowych kompetencji wyłącznych Brukseli w zakresie ochrony środowiska i bioróżnorodności. To oznaczałoby m.in. przejęcie decyzyjności przez Unię w kwestiach tzw. polityki klimatycznej, a tę forsuje ona w kształcie skrajnie niekorzystnym dla Polski.

Po trzecie, znaczne rozszerzenie kompetencji dzielonych w dziedzinach, które obecnie są wyłączną prerogatywą krajów członkowskich. To takie, w których kraje mogą stanowić własne prawo, jeśli wcześniej nie zrobi tego Bruksela, czyli głos decydujący mają eurokraci, a nie kraje członkowskie. Chodzi o osiem obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, obronę cywilną, przemysł, zdrowie publiczne, edukację i leśnictwo. To mogłoby oznaczać konieczność przyjmowania w tych sferach regulacji także przez kraje, które się na to nie zgodziły. Pojawia się tutaj potencjalna możliwość pośredniego wpływania przez Brukselę na programy nauczania w szkołach (indoktrynowanie ideologią gender) czy ograniczenie ochrony życia dzieci nienarodzonych.

Po czwarte, mają pojawić się uproszczone procedury zawieszania w prawach członka tych krajów, które naruszą nieostre i dające szeroką możliwość interpretacji „wartości unijne”, takie jak „prawa człowieka”, „równość”, „praworządność”, „demokracja” czy „wolność”. W praktyce takie nieprecyzyjne określenia dają instytucjom unijnym oraz krajom dominującym, takim jak Niemcy i Francja, narzędzie walki przeciwko niepokornym krajom rządzonym przez przeciwników politycznych i represjonowania krajów z przyczyn politycznych pod pretekstem ochrony wyimaginowanych wartości unijnych. Co więcej, stwierdzenie naruszenia unijnego prawa niemal automatycznie będzie się wiązało z karami finansowymi. Niemcy i Francja najbardziej prą do zmiany traktatów tym bardziej dlatego, że ich kary nie będą dotyczyć, bo sami nie będą siebie przecież karać.

Po piąte, wnioskuje się o dalsze wzmocnienie instytucji unijnych. Liczba komisarzy w Komisji Europejskiej, która zostanie przemianowana na Europejską Egzekutywę, ma zostać ograniczona do 15, co oznaczałoby, że nie każdy kraj będzie miał swojego przedstawiciela. W propozycjach Parlamentowi Europejskiemu przyznano inicjatywę ustawodawczą oraz prawa do współdecydowania o długoterminowym budżecie Unii. Co więcej, przewodniczącego Komisji Europejskiej ma nominować nie Rada jak dotychczas, lecz Parlament Europejski, a Rada ma go tylko zatwierdzać. Ma zostać także wzmocniona rola Trybunału Sprawiedliwości UE. Ponadto pojawi się instytucja ogólnounijnego referendum w sprawach istotnych dla Unii.

 

To czyste szaleństwo

Politycy i eksperci zwracają uwagę, że zmiana unijnych traktatów może się wiązać także z innymi niekorzystnymi dla Polski kwestiami. Budowane imperium europejskie będzie się chciało uniezależnić od Waszyngtonu. Zdaniem Beaty Szydło „twórcy zmian w Traktatach Europejskich mają na celu – czego nie ukrywają we własnych pismach do Komisji Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego – zmniejszyć rolę NATO w Europie, a niewykluczone, że nawet wyprowadzić wojska USA z krajów Unii”. Z kolei prof. Waldemar Gontarski, były pełnomocnik Polski przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, uważa, że po reformie traktatów Polska może zostać zmuszona do akceptacji euro.

Przyjęcie proponowanych zmian traktatowych w Unii Europejskiej będzie oznaczało ostateczne pogrzebanie państw narodowych na rzecz struktury pankontynentalnej. Dotychczasowe kompetencje państw przejmie Bruksela, a kraje członkowskie staną się czymś na kształt województw czy landów. W takiej sytuacji możemy zapomnieć i o suwerenności, i o polskiej racji stanu, którą zastąpi europejska, czyli przede wszystkim niemiecka racja stanu. Będziemy mieli do czynienia europejskim superpaństwem, które nie będzie się liczyło z interesem poszczególnych części składowych. Realizowany będzie wyłącznie interes krajów dominujących. – Jeśli ktoś będzie chciał być w grupie korzystającej ze wszystkich przywilejów i praw, to będzie musiał zgadzać się na wszystko i działać pod dyktando Niemiec i Francji – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” europoseł PiS Bogdan Rzońca.

To nie ma być nawet państwo federalne, a całkowicie scentralizowane. Co gorsza, będzie to centralizacja socjalistyczna, jaką zaproponował w swoim manifeście Altiero Spinelli, włoski komunista wyrzucony z Partii Komunistycznej za trockistowskie odchylenie. Człowiek ten jest patronem właśnie proponowanych zmian. Otóż jego zdaniem przyczyną wszystkich nieszczęść trapiących współczesną cywilizację jest ideologia suwerenności narodowej. Tymczasem koncepcja Spinellego nie jest żadnym lekarstwem, lecz przeniesieniem centralizmu z poziomu krajowego na poziom ponadnarodowy, a więc oznacza powielenie złych rozwiązań. Z historii wiemy, że centralizacja nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Pamiętamy jak funkcjonował scentralizowany do szpiku kości ZSRR. Kompetencje powinno się przenosić nie w górę, a w dół, bo tam jest się bliżej problemów, ma się lepsze rozeznanie sytuacji i dzięki temu można efektywniej działać i zaproponować lepsze rozwiązania. Dlatego kluczem rozwoju i dobrego zarządzania jest decentralizacja, a nie centralizacja. – Polityka unijna ma być scentralizowana. Oni wszystko chcą centralizować i sterować z Brukseli. (…) Cała ta licząca dziesiątki tysięcy urzędników biurokracja brukselska nie jest do niczego potrzebna. Wyposażanie tych ludzi w nowe kompetencje to czyste szaleństwo – ocenił poseł Konfederacji Krzysztof Bosak.

Tworzenie IV Rzeszy Niemieckiej

Docelowo wraz z likwidacją armii narodowych ma dojść do sojuszu europejsko-rosyjskiego i stworzenia jednego wielkiego obszaru gospodarczego od Portugali po Władywostok, nad którym na spółkę będzie rządził Berlin z Moskwą. To oczywiste, że struktura ta jest tworzona po to, by całkowicie wypchnąć z Europy Amerykanów, którzy od czasów II wojny światowej hamują mocarstwowe zapędy Niemiec. Tymczasem nowa wersja Unii Europejskiej to powrót do starego niemieckiego Lebensraumu i budowy Mitteleurpy, czyli utworzenia w Europie Środkowej gospodarki wspierającej rozwój Niemiec, ale jednocześnie będącej zbyt upośledzoną, by mogła konkurować z niemiecką. Warto sobie przypomnieć ostatnie rządy Niemców w Polsce. Będziemy żyli w czymś na kształt Generalnego Gubernatorstwa zarządzanego z Brukseli. Hitlerowi nie udało się trwale rządzić Europą. Teraz tego samego próbują innymi sposobami jego wnuki i prawnuki. – To likwidacja państw i tworzenie IV Rzeszy Niemieckiej, bo patrząc na mechanizm podejmowania decyzji w UE, oznacza, że Niemcy z dodatkiem Francji i innymi przyległościami, będą mogły decydować swobodnie – ocenia wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.

W drugiej połowie listopada br. raport trafi pod obrady i głosowanie na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Jeśli zostanie przyjęty, to zostanie przesłany do Rady Unii Europejskiej, a następnie na szczyt Rady Europejskiej. Wtedy unijni przywódcy zdecydują, czy zwołają konwent składający się z szefów państw i rządów, przedstawicieli parlamentów krajowych, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, podczas którego przedstawiciele 27 krajów członkowskich będą nad tym debatować. Ostatecznie to kraje członkowskie zdecydują o przyjęciu bądź odrzuceniu proponowanych zmian traktatów. Będzie to więc zależeć od sytuacji politycznej w każdym z krajów.

Kiedy w 2003 roku głosowaliśmy w referendum za członkostwem, Unia Europejska była luźnym związkiem suwerennych państw. Po przyjęciu traktatu lizbońskiego żyjemy już w unijnym państwie federalnym. Z kolei po wdrożeniu proponowanych zmian będziemy mieszkańcami niemieckiego państwa centralistycznego. Tak radykalne zmiany powinny być przedmiotem referendum we wszystkich krajach członkowskich. Nie łudźmy się, że Niemcy na to pozwolą.

Patrząc z punktu wiedzenia tego, że kolejne polskie rządy bez głębszej analizy i oglądania się na polską rację stanu podpisywały wszystkie unijne cyrografy i przyjmowały na polski grunt unijne prawa, zmiana traktatów nie będzie miała znaczenia. Po prostu dalej będziemy wykonywać rozkazy Brukseli. Jednak zwracając uwagę, że pod koniec swojej drugiej kadencji rząd PiS zaczął wykonywać pewne ruchy na forum unijnym w obronie polskiego interesu, jak walka o kompleks energetyczny w Turowie czy zaskarżanie do TSUE strategii Fit for 55, utrata resztek suwerenności w efekcie wdrożenia zmian traktatów może być bolesna.

 

Tomasz Cukiernik

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij