Dążenie do nieśmiertelności i pokonania biologicznych ograniczeń towarzyszy ludziom już od czasów starożytnych. Świadczą o tym choćby Epos o Gilgameszu czy Mit o Dedalu i Ikarze. A także biblijna opowieść o zakazanym owocu. Obecnie pragnienie nieśmiertelności wspiera nauka. Oto transhumanizm nazwany przez Francisa Fukuyamę najbardziej niebezpieczną ideą w dziejach.
Transhumanizm (H+) to ruch dążący do osiągnięcia długowieczności, poprawy sprawności intelektualnej i dobrobytu za sprawą osiągnięć technologicznych. Ruch zmierzający wręcz do sztucznego przyspieszenia ewolucji człowieka i jego przemiany w nowy gatunek. Idzie on o wiele dalej niż poprzednie rewolucje technologiczne.
Dobrze ilustruje to wypowiedź szefa Światowego Forum Ekonomicznego Karla Schwaba. Jak mówił już w 2016 roku „pierwsza rewolucja przemysłowa używała energii wodnej i parowej do mechanizacji wytwarzania towarów. Druga korzystała z elektryczności, by stworzyć masową produkcję. Trzecia używa elektroniki i technologii informacyjnej, do automatyzacji produkcji. Obecna czwarta rewolucja przemysłowa opiera się na trzeciej, cyfrowej rewolucji trwającej od początku (XXI) stulecia. Charakteryzuje się fuzją technologii zacierających podziały między fizycznymi, cyfrowymi i biologicznymi obszarami”.
Wesprzyj nas już teraz!
Transhumanistyczny (post)człowiek będzie więc symbiontem homo sapiens i cyborga. Albo produktem zaawansowanej inżynierii genetycznej, wiecznie zdrowym, pięknym i szczęśliwym niczym starogrecki mieszkaniec Olimpu. A może po trochu jednym i drugim. Ale po kolei.
Historia transhumanizmu
Płomienną wiarę w możliwości nauki widzimy już w dziele Francisa Bacona „Novum organum” (1620), a także w myśli filozofów oświecenia. Z kolei niemiecki filozof Friedrich Nietzsche w „Tako rzecze Zaratustra” (1883-85) wprowadził pojęcie nadczłowieka. Jego Übermensch potrafił wznieść się ponad ograniczenia wynikające z konwencjonalnej moralności.
Sam termin transhumanizm ukuł biolog Julian Huxley w eseju z 1957 roku. Był on już bliższy jego współczesnemu rozumieniu. Zakładał bowiem udoskonalanie kondycji człowieka przez naukę (a nie zwykłą pracę nad sobą jak u Nietzschego).
Współczesne znaczenie transhumanizmu to zasługa pewnego profesora futurologii, który w latach 60. XX stulecia zmienił imię na FM-2030. Istotną rolę w promocji omawianego ruchu odegrał także brytyjski filozof Max More. W latach 80. XX wieku wraz ze współpracownikami założył on Extropy Institute. Organizacja służyła promocji idei transhumanizmu. More zdefiniował transhumanizm jako „sposób myślenia o przyszłości oparty na przesłance, że możemy i powinniśmy rozwijać się oraz używać technologii do poszerzania naszych umysłowych i fizycznych zdolności i udoskonalania kontroli nad naszym życiem”.
Z kolei na przełomie wieków powstało World Transhumanist Association (WTA) (obecnie Humanity+). Ich założycielami byli filozofowie David Pearce i filozof Nick Bostrom (założyciel również Future of Humanity Institute na Uniwersytecie Oksfordzkim).
Z ruchem transhumanistycznym związany jest także Ray Kurzweil (ur. 1948). Ten futurolog wierzy, że w pewnym momencie ludzkość osiągnie technologiczną osobliwość (singularity). Stąd tytuł jego książki „Singularity is near” (2005). Tytułowa osobliwość oznacza błyskawiczny postęp technologiczny na nieznaną wcześniej dotąd skalę. Warto również też wspomnieć o Aubreyu de Greyu (ur. 1963). Ten biogerontolog i współzałożyciel SENS Research Foundation para się dążeniem do przedłużania życia poprzez badania nad procesem regeneracji biologicznej. Ideami transhumanizmu zajmuje się także izraelski historyk i autor popularnych książek Yuval Noah Harari.
Przekonania transhumanistów
U źródeł transhumanizmu leży optymistyczna wiara w postęp. Progresywizm ten zwolennicy ruchu „H+” doprowadzają do ekstremum. Wierzą bowiem nie tylko w stopniowy postęp (gospodarczy, technologiczny i moralny) ludzkości, ale w jakościowy skok. Skok, który doprowadzi do przekształcenia ludzi w całkowicie odmienny gatunek (mieszankę robo-ludzką lub udoskonalonego genetycznie transczłowieka).
Zwolennicy transhumanizmu podzielają także przekonanie o możliwości i etycznym prawie do manipulacji ludzkim ciałem. Postulują również celowe poszerzenie fizycznych i umysłowych zdolności (jeszcze?) homo sapiens. Aby ten cel osiągnąć, uciekają się do inżynierii genetycznej, implantów cybernetycznych i innych technologii. Postulują również przedłużanie życia poprzez terapie powstrzymujące starzenie, a także inne interwencje medyczne.
Ruch H+ to w pewnym sensie świecka religia. Jej zwolennicy nie lokują jednak nadziei na zbawienie w Bogu i życiu przyszłym, lecz w życiu teraźniejszym i ziemskich środkach (intelekt, nauka, technologia). Nie są to jednak tylko niegroźne rojenia fantastów. Stoją bowiem za nimi nie tylko wielkie umysły, ale i gargantuiczne pieniądze.
Miliarderzy a transhumanizm
„Gdybyś miał wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić wszystko, czy byłoby coś, czego nie mógłbyś kupić? Dla ultrazamożnych Amerykanów odpowiedź coraz częściej brzmi >nie<. Miliarderzy Mark Zuckerberg, Jeff Bezos i Peter Thiel wydają się przekonani, że dzięki pieniądzom można nawet kupić życie wieczne. A raczej niekończącą się śmiertelną egzystencję. Inwestują oni w startupy dążące do spowolnienia lub zatrzymania starzenia się i chorób. Ich pieniądze zaczynają przynosić rezultaty” – twierdzi Scott Raines na łamach Desert News.
Według artykułu opublikowanego w piśmie medycznym „Cell” starzenie się wynika z utraty informacji w komórkach. Można ten proces przyspieszyć, ale także odwrócić za sprawą „epigenetycznego reprogramowania”. Badacze uczynili to na myszach. Czy następny będzie człowiek?
Mówiąc o miliarderach utożsamianych z ruchem transhumanistycznym miliarderów warto wspomnieć o Peterze Thielu (ur. 1967) – współzałożycielu PayPala i inwestorze (jako jeden z pierwszych odkrył potencjał Facebooka). Co ciekawe, Thiel inspiruje się chrześcijaństwem. Tak przynajmniej twierdzi. Nie przeszkadza mu to jednak w promocji transhumanizmu. Przekonuje wręcz, że wyznawcy Chrystusa mogą zarzucić zwolennikom postępowej ideologii najwyżej zbyt mały radykalizm. Co ciekawe, ekscentryk ów sam zamierza skorzystać z krioniki, a więc zamrożenia ciała. Planuje doczekać w stanie hibernacji aż powstanie technologia zdolna do przedłużenia mu życia.
Z kolei działania innego miliardera, Elona Muska, niekoniecznie łączą się z dążeniami do wydłużenia życia. CEO Tesli działa jednak na innym związanym z transhumanizmem polu. Chodzi o interfejs człowiek-maszyna (ang. mind-machine interface). Jedna z firm Elona Muska – Neuralink pracuje nad „nićmi” (ang. threads) pozwalającymi na przesyłanie sygnałów neuronalnych z ludzkiego mózgu do maszyn. Pozwala to na komunikację umysłu człowieka z urządzeniami elektronicznymi za pomocą samych myśli. Miliarder reklamuje tę technologię jako środek służący do leczenia paraliżu. Jednak nietrudno przewidzieć, że dalsze zastosowania są tu jedynie kwestią czasu.
W połowie marca 2024 roku Elon Musk poinformował, że Neuralink wszczepił pierwszy implant do mózgu człowieka. Działalność miliardera wzbudza kontrowersje z powodu doniesień o cierpieniach poddawanych eksperymentom zwierząt i śmierci części z nich. Co więcej, inwazyjne wszczepianie implantów do mózgu wywołuje obawy o możliwe skutki uboczne. Prawdopodobnie nie wystarczy to jednak, by powstrzymać Elona Muska przed działaniami mogącymi stanowić preludium do stworzenia człowieka-cyborga.
Poruszając temat powiązań między miliarderami a ruchem transhumanistycznym warto też wspomnieć o uruchomionym w Rosji przez stowarzyszenie „Nieśmiertelność” projekcie „Rosja-2045”. Jego założycielem jest rosyjski magnat medialny Dmitruj Ickow, a także wykładowcy psychologii (Timur Szczukin), fizyki stosowanej (Władimir Jachno), chemii (Sergiej Warfołomiejew) czy „technologii komórkowej” (Dmitrij Szamenkow). Liczni rosyjscy miliarderzy – co znamienne – zgodzili się na finansowanie projektu. Jego celem jest stworzenie nanorobotów, które wszczepione do ludzkiej tkanki będą regenerować narządy. „Rosja 2045” to także dążenie do stworzenia cybernetycznych awatarów dla osób podatnych na ryzyko zawodowe. Mało tego, planują także pokonanie niepełnosprawności i trudności ze wzrokiem. A nawet zapewnienie wiecznego piękna.
Transhumanizm – nowa antyutopia
Fascynacja miliarderów transhumanizmem rodzi obawy o przyszłą kondycję naszych społeczeństw. Jak bowiem nietrudno sobie wyobrazić, technologie udoskonalające człowieka i nadające mu niezwykłe zdolności (manipulacje genetyczne, implanty bioniczne czy interfejsy umysł-maszyna) będą początkowo bardzo drogie. Stać będzie na nie jedynie najbogatszych. Gdy do ogromnych różnic w bogactwie dojdą różnice biologiczne, znajdziemy się w społeczeństwie nad(trans)ludzi i pozostałych (pod)ludzi. Czyli zwykłych homo sapiens, pozbawionych pieniędzy na biologiczne ulepszenia.
Nowi nadludzie będą mogli w zasadzie bez problemów zagonić „normalsów” do niewolniczej pracy. Albo skazać ich na pożałowania godną egzystencję bez wartościowego zajęcia i samodzielności. Rzucą im może na pocieszenie świadczenie zwane bezwarunkowym dochodem podstawowym. Sami będą zaś oddawać się rozkoszom godnymi starogreckich bogów. I w kółko przedłużać ten stan za sprawą manipulacji genetycznych czy symbiozy z maszynami. Taki scenariusz oznaczać będzie utopię dla nielicznych i antyutopię dla pozostałych.
Stanisław Bukłowicz