Opactwo trapistów w niemieckim Mariawaldzie ma kłopoty w relacjach z Watykanem. Niewykluczone, że zostanie zamknięte. Oficjalnie chodzi o zbyt małą liczbę mnichów, ale media dopatrują się próby represji związanej z celebrowaniem tradycyjnej liturgii.
W niemieckim Mariawaldzie pierwsi cystersi pojawili się już w 1480 roku, zakładając tam własny klasztor. Przetrwali trudny czas wywołany wojnami religijnymi wybuchłymi na gruncie herezji Marcina Lutra. Ze swojego klasztoru zostali wypędzeni po rewolucji francuskiej, a ich dobytek skonfiskowano. Do Mariawaldu wrócili dopiero w roku 1860. Wówczas trapiści z Oelenbergu kupili dawny klasztor cysterski. Mimo wielu perturbacji mnichom udało się przetrwać do dziś.
Wesprzyj nas już teraz!
W roku 2008 papież Benedykt XVI na prośbę opata Josefa Vollberga pozwolił opactwu celebrować liturgię w dawnym rycie. W ten sposób mariawaldzkie opactwo stało się pierwszym w Niemczech, które odeszło na stałe od Novus Ordo. Opat zdecydował się na ten krok nie tylko z umiłowania dawnej liturgii, ale także w nadziei na zrodzenie nowych powołań. Tak się jak dotąd jednak nie stało i klasztor popadł teraz w spore tarapaty.
Przed rokiem doszło do wizytacji, po której stwierdzono, że dziesięciu mnichów to zbyt mało, by mogli tworzyć osobne opactwo. Jak zwracają uwagę niemieckie media, w austriackim Engelszell funkcjonuje wprawdzie opactwo z pięciu mnichami i nikomu to nie przeszkadza. Różnica w tym, że celebrują według nowego rytu.
Wizytatorowi w Mariawaldzie nie spodobało się to między innymi to, że opat i kilku mnichów celebrują Mszę świętą w dawnym rycie, podczas gdy grupa starszych mnichów trwa przy liturgii godzin podług nowego rytu. Uznano to za sytuację nie do utrzymania. W październiku 2016 roku opat Vollberg zrezygnował. Oficjalnie dobrowolnie, ale mówi się o dużych naciskach. W końcu listopada kierownictwo opactwa przejął jeden z wizytatorów, opat holenderskiego klasztoru w Tilburgu. Vollberg tymczasem został przeorem i przełożonym domu zakonnego, a zatem jedynie zastępcą opata. De facto usunięto więc autonomię opactwa.
Klasztor jednak przetrwał i teoretycznie może odzyskać samodzielność po wyborze nowego opata. To jednak w związku z wiekiem pozostałych mnichów jest póki co mało prawdopodobne. Dopiero kilka tygodni temu szatę zakonną jako nowicjusz przyjął jeden postulant i możliwe, że jeszcze w tym roku złoży śluby zakonne.
Źródło: katholisches.info
Pach