6 listopada 2023

Troska o Ziemię. O czym „Wyborcza” i „zieloni katolicy” nie wspominają?

(PCh24TV)

Kierując się „ekologicznym nauczaniem” Franciszka, chcą przemieniać sumienia katolików. Chodzi o odpowiedzialne korzystanie z zasobów, szanowanie żywności – słowem troskę o Ziemię i przekazanie jej w miarę w dobrym stanie kolejnym pokoleniom. W tym celu mamy zmieniać styl życia na „eko”. Jednak wskazywana droga na „ratowanie świata” jest tylko jedna i ma być zgodna z trendami globalnymi. Czy na pewno nie ma tu alternatywy? Warto więc zastanowić się o czym w tej walce zapominają „zieloni katolicy”. Albo o czym nam nie mówią?

W „Gazecie Wyborczej” opublikowany został wywiad z Piotrem Abramczykiem z LSM Polska, Światowego Ruchu Katolików na Rzecz Środowiska. Rozmowa pt. „Czy dobry katolik może jeździć dieslem i jeść mięso?” ma ambicje, by ustawiać katolicki sposób patrzenia na kwestie ekologiczne. Bo to, że Bóg powierzając nam Ziemię, nakazał nam o nią troskę nie podlega wątpliwości. Problemem jest, jak ową troskę realizujemy. I tu warto przyjrzeć się receptom „zielonych katolików”. Szczególnie warto to czynić, gdy występują na łamach „GW”, a sprawa dotyczy eko-zadań Kościoła i katolików.

Mowa oczywiście o odpowiedzi chrześcijan na „kryzys klimatyczny”. „Najbliższych kilkanaście lat może być decydujących dla życia na Ziemi. I nie są to jakieś wydumane teorie, ale coś, przed czym klimatolodzy, fizycy, biolodzy i inni naukowcy przestrzegają od lat” – mówi „GW” Abramczyk, wyraźnie dając też do zrozumienia, że zarówno diagnoza, jak i recepta w tym zakresie nie podlegają dyskusji. Ponadto dowiadujemy się, że ton owej ekologicznej przemianie (idącej przecież wedle wskazań globalistów) winien mocniej nadawać Kościół.

Wesprzyj nas już teraz!

Tymczasem Kościół (czytaj: polscy biskupi i episkopat) dotąd jakoś mało chętnie podejmuje temat „zmian klimatu”. Większą aktywność hierarchów widać w krajach, które doświadczają skutków fal upałów, susz, nawałnic – w Polsce temat nie jest aż tak popularny…

Ale do rzeczy. O ile takie aktywności jak sugerowane doradztwo w zakresie sposobów na pomniejszenie rachunków za energię, czy tworzenie swego rodzaju grup wymiany doświadczeń z zakresu np. termomodernizacji należy docenić, to niestety cieniem na tego rodzaju aktywności kładzie się sfera ideologizacji naszego życia.

Okazuje się, że mimo, że świat funkcjonuje na określonych zasadach, często mocno oddalonych od ekologii, to my jesteśmy wskazywani jako winni nadmiernemu konsumpcjonizmowi i złemu korzystaniu z różnorakich dóbr. Zatem mamy ratować Ziemię poprzez nasze wyrzeczenia – różne – to choćby redukcja spożycia mięsa, którą teraz PR-owo chce się „sprzedawać” katolikom jako formę postu. A co ze zmianą złych praktyk wielkich koncernów nastawionych na powiększanie zysków? Nie wiadomo. Z rozmowy dowiemy się jedynie, że nie wszyscy eko-producenci są uczciwi i pewnym problemem jest tzw. greenwashing.

Skądinąd „GW” słusznie krytykuje kulturę „użyj i wyrzuć”. Ale przechodzi obok niej bezrefleksyjnie. A przecież ważne są jej źródła. Owszem, modzie na konsumpcjonizm możemy się jakoś osobiście przeciwstawiać. Ale zastanówmy się też komu zależy na częstej wymianie naszych rzeczy? A nade wszystko, kto odpowiada za niższą jakość produktów i ich szybsze zużywanie się? Przecież to dlatego częściej pozbywamy się odzieży, obuwia, sprzętu, narzędzi, a nawet pojazdów… – a w wielu wypadkach dostajemy coraz ładniejsze „świecidełka”, ale niższej jakości i trwałości. Dlaczego np. nie naprawiamy obuwia, jak dawniej, tylko je wyrzucamy? Dlaczego przymuszani zakazami czy wysokimi opłatami mamy szybciej złomować starsze auta? Wszak ich dłuższa żywotność zapewne wygeneruje mniejsze obciążenia dla środowiska niż zakup nowego pojazdu… Ktoś to policzył? Po co, skoro hasła antysmogowe, zestawiane dodatkowo z liczbą ofiar zatrutego powietrza, mają tu mocniejsze przebicie.

Być może właściwym byłoby w tym miejscu zdobyć się na refleksję nad tempem świata, w którym żyjemy? Kto nam to tempo narzuca? Kto zdemolował model, w którym ojciec jest w stanie z jednej pracy utrzymać rodzinę, a matka może w tym czasie w spokoju zadbać o ognisko domowe? Czy na pewno jest to winą tych „maluczkich”, których teraz obarcza się odpowiedzialnością za losy Ziemi?

Na tym nie koniec. „GW” tłumaczy nam jak to redukcja wykorzystania paliw kopalnych nas uratuje i jaką nadzieją w procesie zmniejszania emisji CO2 jest energetyka odnawialna. Ale znów brakuje refleksji nad tym dlaczego podsuwane nam modele OZE są krytykowane (na ocenę faktycznego wpływu CO2 na klimat nie liczmy, bo przyjmowany jest on jako dogmat eko-wiary). Nie dowiemy się o tym jaki rzeczywiście wpływ na środowisko mają „czyste” technologie, jakie generują zanieczyszczenia, jak wyglądają składowiska „eko-technologii”…

Ale za to dowiadujemy się, że temat jazdy samochodem jest dla chrześcijan „polem do nawrócenia”. Bo choć może nie każdego stać na „elektryka”, to na pewno wierzący może częściej korzystać z komunikacji zbiorowej, albo przesiąść się na rower. I ponownie nie dowiemy się tego, że takie rozwiązania są odgórnie wymuszane przez „zieloną agendę” i nie ma tu miejsca na żadne rozważania potrzeb osobistych, społeczności, na konsultacje z prawdziwego zdarzenia – jest tylko jedyny słuszny kierunek zmian. A jak nam się ów kierunek nie podoba, to… jak się zdaje oznacza to, że coś naszym sumieniem jest nie tak.

Bo jak się dowiemy z „GW”, w dobie obecnego kryzysu klimatycznego sprzeciw wobec dążenia do zeroemisyjności jest czymś po prostu niewłaściwym. A jak nie podejmiemy odpowiednich działań, to miejmy świadomość trudniejszych perspektyw na przyszłość. A kto nam te właściwe działania wskaże? Cóż, czyni to choćby UE czy różnorakie globalne agendy, do których – jak widać – Kościół ma się dopasować i wspomóc w promocji.

I tak oto znów najwyższą cenę za ratowanie świata zapłacą ci biedni. A zamożni? Będą bogacić się nadal, śmiejąc się z naiwności tych, których wpuścili w ich własny przemysł „ratowania planety”, a wszystko to jeszcze ubrane w chrześcijańską narrację. Tylko czy właśnie o taki model dbałości o powierzone nam dobra chodziło?

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij