Paradoksem jest, że najbardziej zaszczytny polski order wojskowy Virtuti Militari powołał do życia człowiek, którego nazwisko nie kojarzy się ani z godnością władcy, ani tym bardziej z cnotą wojskową. A jednak to właśnie Stanisław August Poniatowski, idąc za radą bratanka ks. Józefa Poniatowskiego, dowódcy armii polskiej walczącej z najazdem wojsk rosyjskich na południowe rubieże Rzeczypospolitej, ustanowił ów order zasługi wojskowej. Okazją ku temu był sukces wojska polskiego w bitwie pod Zieleńcami.
Wspomniana bitwa nie była wprawdzie wielką rozprawą, która rozstrzygnęłaby losy wojny, jednak stanowiła symboliczny koniec okresu upadku polskiej wojskowości. Bolesnym symbolem zapaści są klęski oddziałów konfederatów barskich w bitwach z o wiele szczuplejszymi oddziałami carycy Katarzyny II.
Cnocie wojskowej
Wesprzyj nas już teraz!
Pierwsze ordery, które Stanisław August Poniatowski przesłał kilka dni po bitwie do obozu w Ostrogu, odbiegały wyglądem od wzoru, z którym odznaczenie kojarzy się nam dzisiaj. Były to po prostu owalne medale. Na awersie pod koroną królewską znajdował się monogram SAR (Stanislaus Augustus Rex) umieszczony ponad gałązkami wawrzynu. Rewers zawierał napis Virtuti Militari („cnocie wojskowej”) umieszczony nad powtórzonym elementem wawrzynu. To pierwsze Virtuti Militari wykonywano w dwóch wersjach: złotej – dla wyższych oficerów, oraz srebrnej – dla niższych szarż.
Wkrótce sformalizowano istnienie orderu, ustanawiając dlań statut. Jednocześnie zmieniono jego wygląd. W nowej wersji przybrał on formę krzyża rycerskiego. Niestety, nowe uregulowania pozostały właściwie tylko na papierze. Zwycięska Targowica nie tylko zlikwidowała odznaczenie, ale nawet wprowadziła formalny zakaz noszenia egzemplarzy już nadanych. Złamanie tego rozporządzenia groziło sankcjami karnymi z degradacją włącznie. Próbę restytucji orderu przez sejm grodzieński zablokowała interwencja Katarzyny II.
Dramatyczny początek zapowiadał trudną historię orderu. Virtuti Militari nie tylko drażnił zdrajców, ale także budził mieszane uczucia wśród rozżalonych postawą króla patriotów. Naczelnik powstania 1794 r. Tadeusz Kościuszko, przesłane mu przez króla ordery częściowo odesłał monarsze (srebrne), częściowo zaś polecił przetopić na złote obrączki z napisem „Ojczyzna obrońcy swemu”, którymi nagradzał zasłużonych insurgentów.
Restytucja odznaczenia
Restytucję Virtuti Militari przyniosło dopiero utworzenie Księstwa Warszawskiego. Zasłużeni w bojach żołnierze byli odznaczani przez naczelnego wodza na wniosek komisji utworzonych w poszczególnych pułkach. Taki system sprzyjał dostrzeżeniu zasług prostych żołnierzy. Niewielka stosunkowo ilość orderów przyznawanych poszczególnym oddziałom sprzyjała zachowaniu rozwagi w szafowaniu nimi. W jednym z pułków zdarzyło się, na przykład, że pominięto zasłużonego podoficera, kawalera Virtuti z 1792 r., tylko dlatego, że dopuścił się przestępstwa sprzedając… swój stary płaszcz wojskowy.
Kolejna wojna o niepodległość 1830-31 pozwoliła także następnemu pokoleniu udowodnić, iż cnota wojskowa nie zaginęła wśród polskich żołnierzy. 19 lutego 1831 r. Sejm podjął decyzję o „uruchomienu” nagrody wojskowej w postaci krzyża wojennego. Wkrótce nastąpiły pierwsze dekoracje. Ogółem w czasie powstania listopadowego piersi żołnierzy polskich ozdobiły 3863 krzyże Polskiego Orderu Wojskowego – jak brzmiała ówczesna oficjalna nazwa Virtuti Militari. Rekordzistami w tej mierze okazali się sławni „czwartacy”, czyli żołnierze 4 pułku piechoty liniowej, nagrodzeni 5 krzyżami kawalerskimi, 55 złotymi i 154 srebrnymi.
Symbol chwały oręża polskiego musiał drażnić carskich czynowników i ich pryncypała. Mikołaj I miał jednak bardziej wyrafinowany pomysł na podrażnienie dumy Polaków niż jego babka Katarzyna II. Tamta zakazywała noszenia orderu, Mikołaj natomiast uczynił z Virtuti Militari swoistą odznakę pamiątkową, rozdawaną wszystkim tym, którzy przyczynili się do likwidacji powstania. Odznaczenie to otrzymało ponad sto tysięcy „wiernych czynnych i sprawnych – jak knut w ręku kata” sołdatów Jego Cesarskiej Mości.
W II RP
Władze powstania styczniowego nie sięgnęły po Krzyż Cnocie Wojskowej, by nagradzać nim męstwo wykazane na polu bitwy. Bohaterowie zrywu 1863 r. zostali nim udekorowani dopiero w wolnej Polsce. Sejm RP już w sierpniu 1919 r. przyjął ustawę wskrzeszającą order Virtuti Militari. Należy podkreślić, że było to pierwsze odznaczenie przywrócone w wolnej Rzeczypospolitej. Wyprzedzający go w godności Order Orła Białego restytuowano jako drugi. Oprócz sędziwych weteranów powstania krzyżem VM zostali udekorowani żołnierze, którzy dokonali czynów męstwa podczas walk o wolność na różnych frontach I wojny światowej oraz w zmaganiach 1918-1920. Virtuti Militari otrzymywały także całe pułki Wojska Polskiego oraz cudzoziemcy (przede wszystkim oficerowie armii państw sojuszniczych).
Nową cezurą w historii Orderu Wojennego Virtuti Militari – taka nazwa obowiązywała od 1933 r. – był wybuch II wojny światowej. Krzyż Virtuti nadal był najbardziej ceniony i najbardziej pożądany. Wielu żołnierzy wyznawało zasadę, że zwieńczeniem trudów wojennych powinno być otrzymanie albo krzyża Virtuti Militari, albo krzyża brzozowego na grobie.
Niestety, po order sięgnęli także kolaboranci Stalina. Już w listopadzie 1943 r. gen. Zygmunt Berling wydał rozkaz odznaczający żołnierzy, którzy wyróżnili się w bitwie pod Lenino, krzyżami srebrnymi tego orderu. Od tej pory było już tylko gorzej. Krzyż dostawały osoby walczące z niepodległościowym podziemiem oraz niosący krajowi niewolę dowódcy sowieccy. Wprawdzie po upadku PRL zostały unieważnione haniebne decyzje władz komunistycznych o odznaczeniu Leonida Breżniewa, Iwana Sierowa i Wincentego Romanowskiego, jednak wiele innych nadal formalnie należy do (nieżyjących już) wrogów Polski pokroju pułkownika NKWD Dmitrija Wozniesienskiego.
Koniec chlubnej tradycji?
Niestety, na udekorowanie Orderem Wojskowym Virtuti Militari nie mogą liczyć polscy żołnierze szafujący krwią w tzw. misjach pokojowych. Bohaterskie czyny Polaków dokonywane pod ogniem nieprzyjaciela nie mogą zostać odpowiednio uhonorowane, gdyż godziłoby to w oficjalną propagandę twierdzącą, iż Wojsko Polskie aktualnie nie bierze udziału w żadnej wojnie. Zamiast odznaczeń posiadających piękną tradycję, jak Virtuti Militari i Krzyż Walecznych, powołano więc Order Krzyża Wojskowego i Krzyż Wojskowy. To wielka szkoda, nie tylko dla dzielnych kombatantów walk na misjach, ale także dla tradycji wspomnianych orderów wojennych. Czy o ich odejściu do lamusa historii mają decydować względy polityczne? Przepraszam, jest jeszcze wzgląd militarny. Państwu, które ma zostać zaatakowane zbrojnie, należy wypowiedzieć wojnę. Bajki o misjach pokojowych pozwalają nad tym trudnym etapem konfliktu zbrojnego przejść do porządku dziennego (chodzi o niezwykle ważny czynnik zaskoczenia) i wszcząć działania pokojowe w powietrzu, na morzu i na lądzie (niepotrzebne skreślić) w dowolnej chwili.
Świat się zmienia i skoro obecnie odchodzi się od cywilizowanych zasad wykształconych pod wpływem etosu rycerskiego i pomija się pierwszy etap prowadzenia wojen, należy z tego wyciągnąć wnioski, przynajmniej w sferze odznaczeń wojskowych.