Donald Trump, chcąc zwiększyć dzietność Amerykanów, obiecał, że jego administracja będzie finansować procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Usługi in vitro miałyby być powszechnie dostępne. Nie podoba się to konserwatystom, którzy wskazują, że niegodziwe procedury zapłodnienia pozaustrojowego stanowią problem nie tylko ze względów moralnych, ale także „praktycznych”.
Były prezydent Donald Trump, kory stara się o II elekcję w Białym Domu podczas zeszłotygodniowego wiecu wyborczego w Michigan ogłosił, że zapłodnienie in vitro będzie szeroko dostępne i dotowane przez rząd federalny, jeśli to on zostanie prezydentem. – Pod rządami Trumpa rząd zapłaci za wszystkie koszty związane z leczeniem zapłodnienia in vitro lub Twoja firma ubezpieczeniowa będzie zobowiązana do pokrycia kosztów leczenia zapłodnienia in vitro – oznajmił.
Procedura, która polega na stworzeniu zarodka w laboratorium, a następnie wprowadzeniu go do organizmu kobiety w kontrolowanych warunkach medycznych, miałaby zwiększyć dzietność. – Ponieważ chcemy mieć więcej dzieci, mówiąc bardzo delikatnie. (…) ale leczenie zapłodnieniem in vitro jest drogie. Wielu osobom bardzo trudno jest to zrobić i uzyskać, ale ja byłem za zapłodnieniem in vitro od samego początku – przekonywał były prezydent.
Wesprzyj nas już teraz!
Konserwatywny „The Daily Signal” zauważa, że „na pierwszy rzut oka jest to kuszący pomysł. Kto nie chciałby pomóc parom zmagającym się z niepłodnością? I Trump ma rację: potrzebujemy więcej dzieci w tej erze spadającego wskaźnika urodzeń”.
Medium dodaje jednak, że „zapłodnienie in vitro wiąże się zarówno z wyzwaniami moralnymi, jak i praktycznymi”.
Nie ma gwarancji, że w wyniku poddania się tej procedurze pojawi się dziecko. Kobiety w wieku 35 lat i młodsze mają 51 proc. szans na zajście w ciążę wskutek in vitro z wykorzystaniem własnych komórek jajowych. To są szacunki Society for Assisted Reproductive Technology. W przypadku kobiet starszych, w wieku od 38 do 40 lat szanse spadają do 25 proc., a w przypadku kobiet w wieku 41-42 lat szanse są jeszcze niższe i wynoszą około 12 proc.
Kobiety poddające się tej procedurze „muszą przejść wyczerpującą terapię hormonalną, aby umożliwić pobranie komórki jajowej, a następnie optymalną implantację zapłodnionego jaja lub zarodka”. Medium podało przykład Kaitlyn Abdou, która w ciągu trzech lat miała pięciokrotnie pobierane komórki jajowe, 10 razy umieszczano w jej ciele 19 zarodków. Wskutek tych zabiegów znacznie przytyła, straciła ponad 165 tys. dolarów i nie zaszła w ciążę, która zakończyłaby się urodzeniem dziecka. Kobieta opisała swoją historię dla stacji NBC News, zaznaczając, że gdy zaczynała zabiegi była „pewną siebie, szczęśliwą, pełną nadziei młodą kobietą, która marzyła o założeniu własnej rodziny”. Trzy lata starań o dziecko za pomocą in vitro „zrujnowało jej życie”. Obecnie dręczą ją koszmary, ma depresję itd. Podobne doświadczenia ma mieć więcej kobiet.
Innym problemem jest to, że kobiety, które zaszły w ciążę wskutek in vitro są bardziej narażone na różne schorzenia, w tym wystąpienie cukrzycy ciążowej i stanu przedrzucawkowego, co potwierdzają badania z 2019 i 2023 r.
Procedura in vitro jest kosztowna. Szacuje, że koszty jednego cyklu zapłodnienia in vitro wahają się od 15 do 20 tys. dol. i mogą przekroczyć 30 tys. dol. Gdyby tego typu zabiegi miały być finansowane z ubezpieczenia, to ich koszty zostaną przerzucone na klientów firm ubezpieczeniowych w postaci wyższych składek.
Sondaż Gallupa z maja 2024 r. wykazał, że 82 proc. Amerykanów uważa zapłodnienie in vitro za moralnie akceptowalne, a 43 proc. uznało, że niszczenie dodatkowych zarodków powstałych w wyniku zapłodnienia in vitro jest moralnie niewłaściwe.
Każda procedura in vitro wiąże się z wytwarzaniem wielu dodatkowych zarodków, zwykle dziesięciu. W praktyce oznacza to, że w przypadku 413 776 cykli zapłodnienia in vitro zgłoszonych w 2021 r. w USA powstało około 4,1 miliona zarodków, z czego narodziło się zaledwie 2,3 procent dzieci. Co z pozostałymi zarodkami?
Nie jest także tajemnicą, że obecnie trzy czwarte klinik leczenia niepłodności zezwala na badanie zarodków pod kątem problemów genetycznych i niemal tyle samo pozwala rodzicom na wybór płci, włosów, oczu, a nawet koloru skóry swoich dzieci. Pozostaje ogromna liczba „niepożądanych” zarodków, które najczęściej są niszczone.
Medium sugeruje, że można problem mniejszej dzietności rozwiązać w inny sposób, przede wszystkim starając się obniżyć koszty życia, wprowadzić politykę przyjazną rodzinie, w tym ulgi podatkowe itp.
Portal catholicnews.com wskazuje, że zapowiedź Trumpa zaalarmowała katolików, którzy nie kryją oburzenia. Portal przypomina, że zapłodnienie in vitro nie jest rozwiązaniem pro life, jak zasugerował były prezydent. Zbyt wiele zarodków jest „odrzucanych” w procesie „klasyfikacji”, który określa ich komórkową „jakość”. Są one uśmiercane. Te, które nie zostaną zniszczone, są zamrażane i przechowywane bezterminowo lub niszczone w ramach badań naukowych nad zarodkami.
Portal przypomniał, że chociaż „Kościół zachęca do pewnych metod leczenia niepłodności dla par, które mają problemy z posiadaniem dzieci, stosowanie zapłodnienia in vitro jest sprzeczne z naukami Kościoła katolickiego”.
„Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2377 stwierdza, że zapłodnienie in vitro jest moralnie niedopuszczalne, ponieważ oddziela akt małżeński od prokreacji i ustanawia panowanie technologii nad życiem ludzkim”.
Michael Knowles, wpływowy katolicki komentator pytał na platformie X, dlaczego Trump „nakazałby radykalną perspektywę, której sprzeciwiają się największe grupy religijne w kraju?”.
„Dwie największe grupy religijne w USA, katolicy i południowi baptyści, formalnie sprzeciwiają się zapłodnieniu in vitro” – zauważył w poście na platformie X. Dodał, że „wielu innych Amerykanów również odrzuca je jako niemoralne. Wydaje się, że kampania polityczna nie powinna nakazywać, aby tak wielu prawdopodobnych wyborców popierało coś, co uważają za poważne zło”.
Również Lila Rose, prezes organizacji broniącej życia Live Action porównała propozycję Trumpa do nakazu antykoncepcji administracji Obamy. „Trump właśnie ogłosił, że jego administracja albo zapłaci za zapłodnienie in vitro z pieniędzy podatników albo zmusi wszystkie firmy ubezpieczeniowe do pokrycia kosztów. Tylko 7 proc. zarodków uzyskanych za pomocą zapłodnienia in vitro zakończy się żywym urodzeniem; pozostałe 93 proc. będzie zamrożonych na czas nieokreślony, poronionych lub poddanych aborcji. Ponad milion ludzkich zarodków jest już zamrożonych w wyniku procedur zapłodnienia in vitro. Czym to się różni moralnie od nakazu antykoncepcji za czasów Obamy?” – pytała na platformie Muska.
Prof. Michael New specjalizujący się w kwestiach polityki społecznej na Catholic University of America nie ma wątpliwości, że zapłodnienie in vitro „podważa kulturę życia”. Dodał, że jest „szczególnie rozczarowany faktem, iż prezydent Trump opowiedział się za wykorzystaniem pieniędzy podatników na leczenie zapłodnieniem in vitro”. Zaznaczył, że chciałby, aby rząd „po prostu trzymał się z dala od zapłodnienia in vitro” i „szanował prawa sumienia pracowników służby zdrowia, którzy nie chcą uczestniczyć w procedurach zapłodnienia in vitro”.
Profesor dodał, że chociaż Trump „z pewnością rozczarował zwolenników życia w tym cyklu wyborczym”, to jednak „nadal istnieją dobre powody, aby sądzić, że prezydent Trump byłby lepszy w kwestiach świętości życia niż Kamala Harris”. Wskazał chociażby na nominacje sędziowskie.
Źródło: dailysignal.com, catholicnewsagency.com
AS