W czwartek w Szkocji odbędzie się referendum niepodległościowe, które może zakończyć unię przynosząc tym samym poważne kłopoty Londynowi. Anglicy zarzucają tamtejszym nacjonalistom prowadzenie „brudnej kampanii” politycznej, z kolei Szkoci podkreślają, że angielskie władze lekceważą ich racje i potrzeby.
Osiemnastego września w Szkocji nastąpi kulminacja dwuletniej kampanii na rzecz niepodległości. Jeśli większość opowie się za niezależnością, to projekt ten miałby się ziścić do marca 2016 roku. Szkocja pozostałaby w brytyjskiej Wspólnocie Narodowej, musiałaby jednak rozpocząć rozmowy dotyczące członkostwa w UE i NATO, budując przy okazji m. in. własną politykę zagraniczną, bezpieczeństwa, gospodarczą i imigracyjną.
Wesprzyj nas już teraz!
Lider separatystów, Alex Salmond, chce, by Szkocję z Wielką Brytanią łączyła unia walutowa. Ekonomiści zauważają z kolei, że próby stworzenia własnej waluty mogłyby przynieść poważne problemy. Równocześni, wraz z odzyskaniem niepodległości Szkoci musieliby przejąć część brytyjskiego długu publicznego.
Kampanię przeciwko niepodległości (pt. „Better Together”) zgodnie prowadzi Partia Konserwatywna, Partia Pracy i Liberalni Demokraci. Politycy zgodnie podkreślają, że jeśli głosujący w referendum odrzucą projekt niepodległości, Wielka Brytania powiększy autonomię Szkocji. W akcję na rzecz pozostania w unii zaangażował się także główny publiczny nadawca radiowo-telewizyjny – BBC.
Jak zauważają komentatorzy, w przypadku odzyskania niepodległości szkockie państwo będzie bardziej lewicowe niż Wielka Brytanią. Silna pozycję w Szkocji posiada Partia Pracy, wpływy konserwatystów są znikome. Ewentualna secesja zmieniłaby kształt brytyjskiej sceny politycznej. Zwycięstwo separatystów może także rozbudzić podobne nastroje wśród Walijczyków, zwiększając także napięcia w Irlandii Północnej.
Źródło: BBC, „The Guardian”, „New York Times”
mat