Do piątku 16 czerwca trwają na Kaukazie wspólne manewry wojsk Turcji i Azerbejdżanu. Obiektem propagandowego pokazu sił jest Armenia, tocząca działania wojenne przeciw azerskim siłom zbrojnym w Górskim Karabachu. W kontekście fiaska moskiewskich rozmów szefów dyplomacji Azerbejdżanu, Armenii i Rosji, do których doszło w ostatnich dniach, wsparcie Turcji dla Azerbejdżanu ma wymiar zarówno militarny jak i polityczny.
„Armenia w strachu. Wojska Azerbejdżanu i Turcji gotowe do walki” – donosił azerski portal Wiesti.az. Według jego danych, we wspólnych manewrach uczestniczy 5 tys. żołnierzy z 250 jednostek wojsk, ćwiczących gotowość do działań zbrojnych w regionie Kaukazu. Trwające do piątku włącznie manewry wojskowe w Nachiczewanie ruszyły 12 czerwca i miały udowodnić, że wojska mają zdolność osiągania szybkiej sprawności bojowej oraz możliwość przemieszczania się w górzystych rejonach Kaukazu. Wspólne ćwiczenia wojskowe są efektem podpisanego przez Ankarę i Baku międzyrządowego porozumienia o wzajemnej pomocy.
Wesprzyj nas już teraz!
Miejscem najsilniejszych napięć i toczonych regularnie walk jest Górski Karabach – zbuntowana część Azerbejdżanu, zamieszkała głównie przez Ormian i wspierana przez władze w Erewaniu. Terytorialny spór Azerów z Ormianami o Górski Karabach trwa od lat.
Źródłem tego konfliktu stały się aspiracje niepodległościowe i proormiańskie większości obywateli Górskiego Karabachu. Tłumiąc je, władze w Baku zlikwidowały istniejący jeszcze od czasów sowieckich Nagorno-Karabachski Obwód Autonomiczny. Doszło również do pogromów Ormian, a w efekcie do odporu uzbrojonych oddziałów ormiańskich, wspieranych przez Erewań.
Toczone w tym tygodniu rozmowy w Moskwie dotyczące uregulowania tego konfliktu, nie przyniosły żadnych efektów. Jak podał we wtorek ormiański portal Aysor.am, podczas moskiewskiego posiedzenia z udziałem ministrów spraw zagranicznych Armenii, Azerbejdżanu i Rosji, sprawy pokojowego zakończenia konfliktu nie ruszyły ani krok do przodu. Nie udało się nawet ustalić tekstu wspólnego komunikatu prasowego. Rosja i Armenia opublikowały swój dokument, natomiast Azerbejdżan podał do wiadomości publicznej inną treść, podkreślając brak dobrej woli Armenii do zastosowania się do porozumień z Wiednia i Sankt Petersburga.
Jako obszar manewrów wybrano autonomiczny region Nachiczewanu, co można odczytywać także jako symboliczne uderzenie w skonfliktowany z Baku Erewań. Nachiczewańska Republika Autonomiczna jest eksklawą Azerbejdżanu, nie mającą dostępu do głównej części państwa. Od trzonu Azerbejdżanu oddziela ją wroga Armenia, przez co transport między Nachiczewanem a główną częścią państwa odbywa się bądź to drogą lotniczą, bądź też trasami okrężnymi przez Iran i Turcję. Region Nachiczewan był wcześniej zamieszkały przez dość dużą mniejszość narodową ormiańską, ale od wybuchu konfliktu azersko – ormiańskiego w 1988 roku, Ormianie uciekli z tego obszaru autonomicznego, pozostawiając swoje domy i liczne zabytki.
Strona ormiańska oskarża Baku o celowe niszczenie wielowiekowych obiektów zabytkowych, świadczących o obecności Ormian na terenie Nachiczewanu. Wybór miejsca manewrów przez Ankarę i Baku ma w tym przypadku wymiar polityczny i kulturowy. Dla Azerbejdżanu pokaz gotowości wsparcia ze strony subregionalnego mocarstwa jakim jest Turcja, ma więc znaczenie nie tylko militarne, ale też propagandowe. Może jednak stać się również kością niezgody i barierą w trwającym procesie zbliżania politycznego Turcji i Rosji. Baku cieszy się wsparciem Turcji. Erewaniowi, politycznie i kulturowo bliżej do Moskwy.
Jan Bereza
WMa